Prostytucja sakralna

Jedną z oznak nadejścia czasów mesjańskich było, zdaniem kabalistów, wygaśnięcie Prawa nadanego przodkom na Synaju. Ponieważ mesjasz ma przynieść nowe przymierze, przestaje obowiązywać stare. Dlatego też wszyscy samozwańczy mesjasze ostentacyjnie naruszali przykazania Tory, aby w ten sposób legitymizować swą misję. Popełniali maasim zarim: wymawiali głośno niewymawialne imię Jahwe, jedli niekoszerne mięso, łamali tabu seksualne.
To ostatnie nabrało szczególnego znaczenia w działalności Franka, który utrzymywał nawet, że ma pięć fallusów.
Prostytucja sakralna frankistów sprawiła, że historycy żydowscy uważali ich za „ruch o wstrętnym charakterze" (Heinrich Graetz), „nihilistów moralnych" (Gerszom Szolem).

 

Zachowało się wiele świadectw, przede wszystkim frankistowskich, opisujących praktyki seksualne z udziałem samego mistrza. Aby podkreślić mistyczny, a nie intymny charakter tych czynności, Frank bardzo często współżył z wybraną przez siebie kobietą publicznie („w izdebce wśród białego dnia, w obecności wszech przytomnych"). Ponieważ zawsze otaczał go fraucymer wyznawczyń, gotowych do wszelkich poświęceń, często zmieniały się owe „panny", z którymi połączenia seksualne antycypowały i przyspieszały mistyczne połączenie z jedyną „Panną" czyli Szechina. Frank organizował też zbiorowe seanse kopulacyjne, gdzie sam dobierał pary. Jak podaje jedno ze źródeł frankistowskich: „Kazał Pan podówczas, aby Matuszewski, Pawłowski i Matuszewski Nadwornieński mieli połączenie z Henryką Wołowską. Drugiej nocy nakazał Henrykowi, Michałowi Wołoskiemu, Dęboskiemu i Jasserowi z Wittel mieć obcowanie. Dni a 7-ego Paw­łowski, Matuszewski i Matuszewski Nadwornieński z Jakubowską. Dnia 8-ego był Matuszewski Nadwornieński ochrzczony i Pan z Jejmością naszą trzymali go do chrztu." Wiele ceremonii seksualnych poprzedzało obrzędy chrztu frankistów (i jedno, i drugie było zresztą radykalnym pogwałceniem zasad judaizmu rabinicznego).
Na przykład w lipcu 1759 roku we Lwowie, w przeddzień rozpoczęcia dysputy z talmudystami i po postanowieniu przyjęcia chrztu, miała miejsce mistyczna orgia, która zaczęła się od tego, że Frank pobłogosławił swoich wyznawców krzyżem i słowami: „daj nam moc wodzenia Go i wielkie szczęście służenia Mu". Następnie - jak opisuje jeden z frankistów - „Pan postawił wartę z naszych na dworze, aby nikt nie odważył się patrzeć na okna nawet, a sam wszedłszy z Braćmi i Siostrami rozebrał się nago, toż i Jej śp. i wszem zgromadzonym rozkazał, a wziąwszy ławkę przybił w środku gwóźdź i postawił na niej dwie świece zapalonych, a do tego gwoździa przywiesił Krzyż swój, i tak klęknąwszy najprzód sam wziął krzyż i skłoniwszy się na wszystkie 4-ry Strony go pocałował, toż Jejmość, a potem wszem rozkazał uczynić, dopiero potem obcowanie nastąpiło podług jego wyznaczenia." Współżyło wówczas ze sobą czternaście par jego wyznawców, a jedna z kobiet, nienawykła do takich widoków, dostała ataku śmiechu, że się uspokoić nie mogła, więc Frank kazał zgasić świece i dalej orgia przebiegała po ciemku.

W Starym Testamencie bałwochwalstwo wielokrotnie nazywane jest cudzołóstwem, którego Oblubienica, czyli Naród Wybrany, dopuszcza się z obcymi bogami. W oczach frankistów połączenie cudzołóstwa fizycznego z cudzołóstwem duchowym (a za takie uważali czczenie Krzyża) miało być więc demonstracyjnym znakiem utraty ważności przez Torę, a zarazem początkiem ery mesjańskiej.

Ketman

Samuel Primo, osobisty sekretarz Sabataja Cwi, twierdził, że „przez swoje przejście na islam Sabataj uwiarygodnił się jako mesjasz. To, co uczynił, jest kabalistycznym misterium, które już wcześniej zapowiadały niektóre pisma. Tak jak pierwszy zbawiciel, Mojżesz, musiał przez jakiś czas przebywać na dworze faraona i to nie jako Izraelita, lecz udając Egipcjanina, tak ostateczny zbawiciel musi przez jakiś czas żyć w pogańskim przebraniu na pogańskim dworze - na zewnątrz grzesznie, lecz wewnętrznie czysto."

Jeden z głównych teoretyków sabataizmu, Abraham Cardoso, był zdania, że „każdy Żyd musi stać się takim marranem przed powrotem z wygnania". Obowiązkiem sabataistów było więc oficjalne przyjęcie obcej religii, lecz potajemne praktykowanie własnej. Uważali oni - jak pisze Jan Doktór - „że dopóki światem władają moc e przeciwne zbawieniu, prawdziwa wiara musi być kultywowana w ukryciu, by nie ulec pokusie instytucjonalizacji, która byłaby równoznaczna z poddaniem się władzy sił demonicznych. Dlatego im większa jest sprzeczność między instytucjonalnymi formami, które się respektuje na zewnątrz, a wiarą, tym lepiej dla wiary."
Owa idea czczenia swojego Pana przez służenie cudzemu Bogu stworzy­ła zjawisko zwane ketmanem, które w innym zupełnie kontekście opisał póź­ niej Czesław Miłosz w Zniewolonym umyśle. Powoływał się on przy tym na obserwacje Gobineau: „Ketman napełnia dum ą tego, kto go praktykuje. Wierzą­cy dzięki temu osiąga stan trwałej wyższości nad tym, którego oszukał, chociażby ten ostatni był ministrem czy potężnym królem; dla człowieka, który stosuje wobec niego ketman, jest on przede wszystkim biednym ślepcem; został pozbawiony dostępu do jedynie prawdziwej drogi i nawe t tego nie podejrzewa; natomiast ty, obdarty i przymierający głodem, z pozoru drżący u stóp zręcznie mylonej potęgi, mas z oczy pełne światła; kroczysz w blasku przed twymi nieprzyjaciółmi. Szydzisz z nieinteligentnej istoty; rozbrajasz niebezpieczną bestię. Ileż uciech jednocześnie!"

Jak to osiągnąć? Miłosz cytuje Gobineau: „Nie tylko trzeba wtedy wyrzec się publicznie swoich poglądów, ale zaleca się użyć wszelkich podstępów, byleby tylko zmylić przeciwnika. Będzie się wtedy wypowiadać wszelkie wyznania wiary, które mogą mu się podobać, będzie się odprawiać wszelkie obrządki, które uważa się za najbardziej niedorzeczne, sfałszuje się własne książki, wykorzysta się wszelkie środki wprowadzenia w błąd. W ten sposób zdobędzie się wielkie zadowolenie i zasługę, że uchroniło się i siebie i swoich, że nie naraziło się cennej wiary na ohydny kontakt z niewiernymi, i wreszcie, że oszukując tego ostatniego i utwierdzając go w jego błędzie, ściągnęło się na niego hańbę i nędzę duchową, na którą zasłużył."

Wyznawcy Sabataja Cwi utrzymywali, że chociaż oficjalnie przyjął on wiarę mahometańską, to w rzeczywistości jego konwersja miała inny, ezoteryczny, sens - chodziło o pozbieranie iskier boskości z upadłego świata pogańskiego. Sto lat później frankiści twierdzili, że misja ta okazała się połowiczna, ponieważ drugą część świata pogańskiego, oprócz muzułmanów, stanowią chrześcijanie - dlatego stało się konieczne, aby Jakub Frank, jako nowe wcielenie Sabataja Cwi, przyjął chrzest i w ukryciu dopełnił mesjańskie dzieło, zbierając iskry zagubione wśród chrześcijan. Frankistom udało się przetrwać śmierć mistrza. Dalej w ukryciu kontynuowali swe ceremonie. Zachowały się np. zeznania trzech wyznawców
Franka złożone przed rabinatem w Furth w roku 1800. Opowiadali o orgiach organizowanych przez Rocha Franka, syna Jakuba. W tym samym roku, zgodnie z proroctwem Ewy Frank, córki zmarłego mesjasza, miała nastąpić paruzja, czyli powtórne przyjście na świat jej ojca, Jakuba. Kiedy to nie nastąpiło, część frankistów powróciła do judaizmu, część pozostała przy chrze­ścijaństwie, ale najbardziej zagorzali nadal wytrwali przy hetmanie, oficjalnie udając katolików, a potajemnie praktykując maasim zarim.

Zarówno historycy katoliccy (ks. Walerian Kalinka), jak i żydowscy (Abraham Duker, Heinrich Graetz) przytaczali wiele dokumentów oraz świadectw o tym, iż frankiści jako zorganizowana grupa działali jeszcze w drugiej polowie XIX wieku. Gerszom Szolem pisa! nawet, że do spotkań frankistów z sabataistami dochodziło w roku 1921. Sabataistyczna gmina w Salonikach przetrwała bowiem w ukryciu aż 250 lat, na zewnątrz praktykując wskazania islamu, zaś w ukryciu praktyki kabalistyczne.

Nic więc dziwnego, że część katolików odnosiła się podejrzliwie do żydowskich konwertytów, upatrując w nich potencjalnych frankistów. Na przykład do czasów II Soboru Watykańskiego do Towarzystwa Jezusowego nie wolno było przyjmować katolików pochodzenia żydowskiego nawet w pią­tym pokoleniu po chrzcie.

Co ciekawe, wielu czołowych przedstawicieli haskali czyli żydowskiego Oświecenia było w młodości frankistami lub pochodziło z frankistowskich rodzin. Zdaniem Gerszoma Szolema, frankiści byli forpocztą gwałtownej sekularyzacji życia żydowskiego, do której doszło w XIX stuleciu: „nihilizm ruchu sabataistycznego i frankistowskiego ze swą nauką, że łamanie Tory jest jej spełnieniem (...) utorował drogę XIX-wiecznej haskali i ruchowi reformacyjnemu, gdy wyczerpał się jego pierwotny impuls religijny". Nawet ojciec żydowskiego Oświecenia, Mojżesz Mendelssohn, człowiek wydawać by się mogło skrajnie racjonalistyczny, dowodził - jak pisał w 1767 roku Lessing - „że rojenia pewnego polskiego Żyda, który przed kilku laty podał się za mesjasza, są również uzasadnione". Tym „uzasadnionym" elementem, który przejęli od frankistów świeccy reformatorzy żydowscy, było odrzucenie dotychczasowej tradycji religijnej judaizmu oraz niecierpliwy mesjanizm, upatrujący zbawienia nie w Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba, lecz w kolejnych utopiach.

ZENON CHOCIMSKI

Pismo Poświęcone Fronda nr 19-20