Od wielkiego wybuchu do Księgi Rodzaju. Co sprawiło, że doktor astrofizyki, Hugh Ross, dostąpił łaski nawrócenia? Wystarczyło raz wziąć do ręki Pismo Święte. 

Ross, który zdobył doktorat z astrofizyki na Uniwersytecie Toronto, już od dziecka chciał wiedzieć, "dlaczego wszechświat jest właśnie taki, jaki jest". Będąc nastolatkiem, zainteresował się kosmologią. Zgłębiając początki i strukturę wszechświata, zauważył, że wielu astronomów sugeruje, iż początkiem wszystkiego był wielki wybuch. Skoro wszechświat miał początek, to Ross był przekonany, że ktoś go zapoczątkował. 

Odkąd skończył 16 lat, nie miał wątpliwości, że "jakiś" Bóg istnieje. Rok później zaczął zgłębiać największe religie świata. Nie przekonał go ani hinduizm, ani islam, ani buddyzm. W ich świętych księgach dostrzegał "ogólniki" i "powtórzenia", w żadnej z nich nie dostrzegał czegoś, co mogłoby być prawdą z punktu widzenia nauki.

Biblia okazała się zupełnie inną księgą od wszystkich pozostałych... Naukowiec zauważył, że w wielu momentach wspomina ona o miejscach, punktach w dziejach, geografii czy nauce, a wszystkie te rzeczy można było łatwo poddać testowi.

W biblijnym opisie stworzenia świata Ross dostrzegł "elementy naukowych metod". Jak twierdzi, owe metody wywodzą się właśnie z Pisma Świętego.

W ocenie naukowca, to właśnie pierwszy rozdział Księgi Rodzaju jest jedynym spośród wszystkich świętych ksiąg, który odpowiada temu, co faktycznie odzwierciedla natura.

yenn/chnnews.pl, Fronda.pl