Od dawna jestem zwolennikiem fotografii prasowej, jako elementu informacji o ludzkich przeżyciach, doznaniach i stanach ducha, których z taka precyzją i emocją nie jest w stanie oddać słowo pisane. Mistrzostwo fotografii bierze się z umiejętności uchwycenia tej jedynej niepowtarzalnej chwili, kiedy migawka w ułamku sekundy zdołała otworzyć się w kulminacyjnym punkcie wyrazu twarzy, obrazującym wewnętrzne, często intymne, a najlepiej niekontrolowane przeżycia. Odruchy skrzywienia, uśmiechu, bólu, zdziwienia.

Ostatnio pochłonięty sprawami tego wszystkiego, co się dzieje wokół reformy sądownictwa przeczytałem niespodziewany fragment homilii kardynała Kazimierza Nycza podczas mszy św. z okazji jubileuszu 100-lecia Sądu Najwyższego. –„Proszę Boga, żeby nic złego się nie stało, by nie został zachwiany fundament trójpodziału władzy i służbie na rzecz państwa i człowieka”. Następnie kardynał Nycz dodał, że Sąd Najwyższy jako jubilat znalazł się w sytuacji głębokiej obawy o swoją przyszłość.

Daleko poszedł nasz pasterz pomyślałem, zastanawiając się do kogo bezpośrednio kierował to kazanie. Przewróciłem na druga stronę sprawozdanie i zobaczyłem zdjęcie, które nie kłamało. Mówiło ono niesamowitą prawdę o ludziach, którzy siedzieli w pierwszych rzędzie podczas nabożeństwa. Cała trójka doskonale znana bez mała wszystkim Polakom. Od prawej: były prezydent Aleksander Kwaśniewski, w środku Małgorzata Gersdorf prezes Sądu Najwyższego, z lewej poprzednik Andrzeja Dudy w Belwederze, Bronisław Komorowski.

Gdybym powiedział, że na ich twarzach maluje się zdziwienie, to tak, jakbym obraz pożaru lasu chciał przedstawić słowami „płonąca zapałka”. Twarze tych trojga uczestników nabożeństwa wyrażały bezgraniczne zdumienie. Oczy Aleksandra Kwaśniewskiego skierowane lekko do góry, patrzące wprost na wygłaszającego homilię, wypełnione były podziwem i zarazem troską. - Żeby tylko nic złego temu świętemu człowiekowi się nie stało. Kwaśniewski ma wyraz twarzy, jakby nagle usłyszał głos Boga płynący z niebios: - Zapomnij o grzechach jakie popełniłeś. Weź się w garść i ciesz się, że masz czyste konto.

Bronisław Komorowski zdumiony homilią, zgodnie ze swoją naturą człowieka obytego w świecie, ale w gruncie rzeczy prostego polityka, utkwił oczy w niewidocznego na zdjęciu kardynała i otworzył szeroko usta, jakby to właśnie był narząd jego słuchu.

Najbardziej asertywna był twarz i oczy Małgorzaty Gersdorf. Ona też, podobnie jak dwaj siedzący z nią byli prezydenci, była zdumiona tym, co słyszy. Ale ona jedna, mówiła do siebie: -To niemożliwe. Co ten człowiek mówi? Czy z nim jest wszystko w porządku? Czy jestem we właściwy miejscu? A zarazem nachyla się lekko w kierunku Kwaśniewskiego, jakby nie mogła dłużej wytrzymać i chciała z siebie wyrzucić to zdumienie i jednocześnie zachwyt: - Ty słyszysz, co on mówi?! Ty rozumiesz znaczenie tych słów?!

Prawdę mówiąc, ja też byłem zdumiony słowami kardynała Nycza. Tyle, że moje zdziwienie wypływało z całkowicie innych przesłanek.         

Jerzy Jachowicz

ZA: SDP.PL

dam