Poniżej publikujemy pełne wystąpienie premiera Izraela Benjamina Netanjahu na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ dnia 29 września 2014 r.

"Przyjechałem tutaj, żeby zdemaskować bezczelne kłamstwa wypowiadane właśnie z tego podium, a skierowane przeciwko mojemu krajowi oraz dzielnym żołnierzom, którzy go bronią".

Dziękuję Panie Przewodniczący, dostojni goście, przyjechałem tutaj z Jerozolimy, żeby przemawiać w imieniu mojego narodu, narodu Izraela. Przyjechałem tutaj, by mówić o zagrożeniach, z którymi się mierzymy oraz o szansach, które widzimy. Przyjechałem tutaj, żeby zdemaskować bezczelne kłamstwa wypowiadane właśnie z tego podium, a skierowane przeciwko mojemu krajowi oraz dzielnym żołnierzom, którzy go bronią.

Panie i panowie, naród Izraela modli się o pokój.

Jednak nasze nadzieje na pokój oraz nadzieje na pokój innych ludzi na świecie są w niebezpieczeństwie. Bo gdziekolwiek byśmy nie spojrzeli, tam wojujący islam jest w natarciu.

To nie są wojownicy. To nie jest islam. To wojujący islam. Nie powinno dziwić, że jego pierwszymi ofiarami stają się inni muzułmanie, ale wojujący islam nie oszczędza nikogo. Chrześcijanie, Żydzi, wyznawcy jazydyzmu, Kurdowie - nie ma takiego wyznania, wiary czy grupy etnicznej, która byłaby poza zainteresowaniem islamistów. I oni się szybko rozprzestrzeniają w każdym zakątku świata. Znacie słynne amerykańskie powiedzenie "cała polityka jest lokalna"? Dla wojujących islamistów "cała polityka jest globalna". Ponieważ ich ostatecznym celem jest zdominowanie świata.

Obecnie to zagrożenie może się wydać niektórym przesadzone, ale ono się rozwija jak rak, który atakuje poszczególne części ciała. Jeśli ten rak pozostanie niewykryty, to pojawią się przerzuty w coraz to innych miejscach. Żeby zapewnić pokój i bezpieczeństwo na świecie, to musimy usunąć ten nowotwor zanim nie będzie za późno. W zeszłym tygodniu wiele krajów obecnych tutaj słusznie oklaskiwało prezydenta Obamę za jego wysiłki na rzecz zwalczenia Państwa Islamskiego. Ale tygodnie wcześniej niektóre z tych krajów, które teraz popierają konfrontację z Państwem Islamskim, przeciwstawiały się izraelskiej rozprawie z Hamasem. Te kraje ewidentnie nie zrozumiały, że Państwo Islamskie i Hamas są gałęziami tego samego trującego drzewa.

Państwo Islamskie i Hamas łączy fanatyczna wiara, którą obie organizacje chcą narzucić poza terenem, które kontrolują.

Posłuchajcie samozwańczego kalifa Państwa Islamskiego. Abu Bakr Al-Baghdadi powiedział 2 miesiące temu: wkrótce nadejdzie dzień, kiedy muzułmanin będzie wszędzie chodził jako władca... Muzułmanie sprawią, że świat usłyszy i zrozumie znaczenie terroryzmu i obalą bożka demokracji.

A teraz posłuchajcie Chaleda Maszala, przywódcy Hamasu. On przedstawił podobną wizję przyszłości: mówimy to do świata zachodniego. Z mocą Allaha zostaniecie pokonani. Jutro nasz naród zasiądzie na tronie świata.

Statut Hamasu stawia sprawę jasno - bezpośrednim celem Hamasu jest zniszczenie Izraela, ale Hamas ma szersze cele. Oni również chcą kalifatu. Hamas również ma globalne ambicje tak jak inni wojujący islamiści. To dlatego zwolennicy Hamasu w dziki sposób świętowali na ulicach Gazy, kiedy Amerykanie zostali zamordowani w atakach z 11 września. I to dlatego przywódcy Hamasu potępili USA za zabicie Osamy Bin Ladena, którego oni uważali za świętego wojownika.

Zatem kiedy chodzi o ostateczne cele, to Hamas jest Państwem Islamskim, a Państwo Islamskie jest Hamasem.

A to, co ich łączy, łączy również wszystkich wojujących islamistów: Boko Haram w Nigerii; Ash-Shabab w Somalii; Hezbollah w Libanie; An-Nusrah w Syrii; Armię Mahdiego w Iraku; oraz oddziały Al Kaidy w Jemenie, Libii, Filipinach, Indiach i w innych miejscach.


Niektórzy są radykalnymi sunnitami, a niektórzy są radykalnymi szyitami. Niektórzy chcą przywrócić przedśredniowieczny kalifat z VII wieku. Inni chcą wywołać apokaliptyczny powrót imama z IX wieku. Działają na różnych terytoriach, atakują rozmaite ofiary, a nawet zabijają samych siebie w walce o zwierzchnictwo. Ale łączy ich wszystkich fanatyczna ideologia. Oni wszyscy chcą powiększać wyspy wojującego islamu, gdzie nie ma wolności i tolerancji, gdzie kobiety są traktowane jak ruchomy majątek, chrześcijanie są dziesiątkowani, a mniejszości podporządkowywane. Czasami otrzymują ostre ultimatum: nawróć się albo umieraj. Dla nich każdy może być niewiernym, nawet inny muzułmanin.

Panie i panowie, ambicje wojującego islamu, żeby zdominować świat, wydają się szalone. Ale podobnie było z globalnymi ambicjami innej fanatycznej ideologii, która doszła do władzy 80 lat temu.

Naziści wierzyli w rasę panów. Wojujący islamiści wierzą w wiarę panów. Nie mogą tylko się dogadać na temat tego kto ma być u nich panem... wiary panów. To jest naprawdę to, co ich dzieli. Dlatego stoimi przed pytaniem czy wojujący islam będzie miał moc, żeby zrealizować swoje rozwydrzone ambicje.

Jest takie miejsce, gdzie to może się wkrótce stać: Islamska Republika Iranu. Przez 35 lat Iran nieustępliwie realizował globalną misję, którą wyznaczył założyciel islamskiej republiki ajatollah Chomeini. Chomeini powiedział: wyeksportujemy naszą rewolucję na cały świat dopóki okrzyk "Nie ma Boga prócz Allaha" nie odbije się echem na całym świecie.

I od tamtej pory brutalni ludzie irańskiego reżimu, Gwardia Rewolucyjna, właśnie tym się zajmuje.

Posłuchajcie tego, co mówi ich obecny dowódca gen. Muhammad Ali Ja'afari. On bardzo wyraźnie pokazał ten cel: nasz imam nie ograniczył islamskiej rewolucji tylko do tego kraju. Naszym obowiązkiem jest przygotowanie światowego rządu islamskiego.


Irański prezydent Ruhani stał tutaj w zeszłym tygodniu i wylewał krokodyle łzy nad, jak to nazwał, "globalizacją terroryzmu". Być może powinien oszczędzić nam tych fałszywych łez i zamiast tego porozmawiać z dowódcami irańskich Gwardii Rewolucyjnych. Mógłby ich poprosić o zaprzestanie akcji terrorystycznych na świecie, które realizowali w 24 krajach na 5 kontynentach i to tylko od 2011 roku!

Jeśli ktoś powie, że Iran nie stosuje terroryzmu, to tak jakby powiedzieć, że [bejsbolista] Derek Jeter nigdy nie był łącznikiem w drużynie New York Yankees.

Lamentowanie irańskiego prezydenta nad rozprzestrzenianiem się terroryzmu powinno przejść do historii jako przykład na największą hipokryzję.

Teraz, niektórzy nadal argumentują, że globalna kampania irańskiego terroru (działalność wywrotowa w krajach całego Bliskiego Wschodu i innych krajach) jest dziełem ekstremistów. Oni mówią, że sprawy się zmieniają. I wskazują na zeszłoroczne wybory w Iranie. Oni uważają, że złotousty prezydent Iranu i irański szef dyplomacji zmienili nie tylko ton polityki zagranicznej Iranu, ale również jej treść. Oni wierzą w to, że Ruhani i Zarif naprawdę chcą się pogodzić ze światem zachodnim, a także w to, że porzucili globalną misję Islamskiej Rewolucji.

Naprawdę? No to spójrzmy co minister Zarif napisał w swojej książce kilka lat temu: mamy fundamentalny problem z Zachodem, a zwłaszcza z Ameryką. A to dlatego, że jesteśmy spadkobiercami globalnej misji, która jest powiązana z naszą racją bytu.


A potem Zarif zadaje pytanie, które uważam za interesujące. On stwierdza: Jak to się dzieje, że Malezja [on się odnosi do kraju z większością islamską] nie ma podobnych problemów? I odpowiada: ponieważ Malezja nie stara się zmienić międzynarodowego porządku.


I to jest wasz "umiarkowany" polityk. Nie dajcie się nabrać na irańską ofensywę uroku osobistego. Oni ruszyli z nią tylko z jednego powodu: żeby pozbyć się sankcji i usunąć przeszkody z drogi prowadzącej do zdobycia bomby. Islamska Republika chce wykiwać świat i dojść do porozumienia, które usunie działające sankcje i pozwoli zachować tysiące wirówek do wzbogacania uranu. To by w efekcie postawiło Iran na progu do zostania mocarstwem nuklearnym. A w przyszłości, w dogodnym czasie, Iran, który jest najniebezpieczniejszym krajem świata w najbardziej niebezpiecznym regionie świata, mógłby posiąść najbardziej niebezpieczną broń na świecie.


Dopuszczenie do takiego scenariusza stanowiłoby śmiertelne zagrożenie dla nas wszystkich. Czym innym jest walka z wojującymi islamistami na furgonetkach, którzy są uzbrojeni w kałasznikowy, a czym innym jest zmierzenie się z wojującymi islamistami wyposażonymi w broń masowego rażenia.


Pamiętam, że w zeszłym roku wszyscy słusznie się martwili bronią chemiczną w Syrii i myślano o tym, że mogłaby wpaść w ręce terrorystów. Tak się nie stało. A prezydent Obama zasługuje na wielkie uznanie za kierowanie wysiłkami dyplomatycznymi, które miały na celu rozmontowanie całego syryjskiego potencjału broni chemicznej. Wyobraźcie sobie jak dużo bardziej niebezpieczne byłoby Państwo Islamskie, gdyby było wyposażone w broń chemiczną. A teraz wyobraźcie sobie jak dużo bardziej niebezpieczna byłaby Islamska Republika Iranu, gdyby posiadała broń nuklearną.


Panie i panowie, czy pozwolibyście Państwu Islamskiemu na wzbogacanie uranu? Czy pozwolibyście im na zbudowanie reaktora wody ciężkiej? Czy pozwolibyście im na rozwijanie międzykontynentalnych rakiet balistycznych? Oczywiście nie. I tak samo nie możecie na to pozwolić również Iranowi.


W przeciwnym razie stanie się tak: jeśli Iran wyprodukuje bomby atomowe, to cały ich urok i uśmiechy nagle wyparują. Po prostu znikną. Wtedy ajatollahowie pokażą swoje prawdziwe twarze i uwolnią swój agresywny fanatyzm na cały świat. Jest tylko jeden odpowiedzialny sposób działania, który pomoże zapobiec temu zagrożeniu: irańskie wojskowe instalacje atomowe muszą być całkowicie rozmontowane, ale nie popełniajmy błędu. Państwo Islamskie musi zostać pokonane, ale pokonanie Państwa Islamskiego i pozostawienie Iranu na progu do zdobycia broni atomowej będzie oznaczało wygranie bitwy przy jednoczesnym przegraniu wojny.

Panie i panowie, walka przeciwko wojującemu islamowi jest niepodzielna. Kiedy wojowniczy islam gdzieś zwycięża, to dostaje skrzydeł wszędzie. Kiedy obrywa w jakimś miejscu, to cofa się wszędzie. To dlatego walka Izraela z Hamasem nie jest tylko naszą walką. To wasza walka. Izrael walczy dzisiaj z fanatyzmem, z którym wasze kraje mogą być zmuszone walczyć jutro.


Przez 50 dni tego minionego lata Hamas wystrzelił tysiące rakiet na Izrael, wiele z nich zostało dostarczonych przez Iran. Chciałbym żebyście pomyśleli nad tym co byście zrobili, gdyby tysiące rakiet spadało na wasze kraje. Wyobraźcie sobie miliony waszych obywateli, którzy mieliby tylko sekundy żeby się ukryć w schronach, dzień za dniem. Nie pozwolibyście terrorystom na bezkarne ostrzeliwanie waszych miast. Tak samo jak nie pozwolibyście terrorystom na wykopywanie terrorystycznych tuneli pod waszymi granicami. Te tunele służyłyby do wkradania się do waszych miast i mordowania i porywania waszych obywateli. Izrael słusznie bronił się przeciwko atakom rakietowym i tunelami terroru. Ale Izrael stanął też przed innym wyzwaniem. Musieliśmy się zmierzyć z wojną propagandową. Dlatego, że Hamas chciał wygrać sympatię światowej opinii publicznej i cynicznie używal palestyńskiej ludności cywilnej w charakterze żywych tarcz. Używał szkół, nie tylko szkół, szkół ONZ, mieszkań prywatnych, meczetów, a nawet szpitali na magazyny rakiet i wyrzutnie dla tych rakiet.


Izrael uderzał z chirurgiczną precyzją na wystrzeliwujących rakiety i na tunele, ale palestyńscy cywile byli tragicznie i niechcący zabijani. W efekcie pojawiły się rozdzierające serca zdjęcia, które wspierały oszczercze oskarżenia, że Izrael celowo atakował ludność cywilną. Tak nie było. Głęboko żałujemy każdej pojedynczej ofiary, ale prawda jest taka: Izrael robił wszystko, żeby zminimalizować ofiary wśród palestyńskiej ludności cywilnej, a Hamas robił wszystko, żeby ginęło jak najwięcej cywilów izraelskich i palestyńskich. Izrael zrzucał ulotki, wykonywał telefoniczne ostrzeżenia, wysyłał SMS-y, nadawał ostrzeżenia po arabsku w palestyńskiej telewizji. Zawsze po to, żeby palestyńska ludność cywilna mogła się ewakuować z rejonów, które były celem izraelskiego wojska.

Żadne inne państwo czy armia w historii nie zrobiła tak wiele, że uniknąć strat wśród cywilnej ludności swojego wroga. Ta troska o życie palestyńskie była tym bardziej niezwykła, bo izraelscy cywile byli wtedy bombardowani rakietami w dzień i noc.

I kiedy ich rodziny były bombardowane przez Hamas, to armia obywateli Izraela - odważni żołnierze Sił Obronnych Izraela, nasi młodzi chłopcy i dziewczęta - podtrzymywała najwyższe wartości moralne jakiejkolwiek armii świata. Izraelscy żołnierze nie zasługują na potępienie, ale na podziw. Podziw od zacnych ludzi zewsząd.

A oto co zrobił Hamas: Hamas umieścił wyrzutnie swoich rakiet w dzielnicach mieszkalnych i kazał Palestyńczykom ignorować izraelskie ostrzeżenia. A w przypadku osób, które ośmielały się protestować, to Hamas je zwyczajnie mordował.

Nie mniej nikczemne było umieszczanie przez Hamas swoich rakiet w miejscach, w których mieszkały i bawiły się dzieci. Pozwólcie, że pokażę wam fotografię. To zdjęcie zostało zrobione przez ekipę telewizji France 24 podczas ostatniego konfliktu. Pokazuje ono dwóch hamasowców, którzy wystrzeliwują rakiety wymierzone na nas. Widać na nim dzieci, które się bawią zaraz obok hamasowców. Hamas celowo umieszcza swoje rakiety w setkach takich dzielnic jak ta. Setkach.

Panie i panowie, to jest zbrodnia wojenna. I mówię to do prezydenta Abbasa, że te zbrodnie wojenne popełniane są przez twoich partnerów z Hamasu, który zasiadają w rządzie jedności narodowej, którym ty kierujesz i za który ponosisz odpowiedzialność. I to są prawdziwe zbrodnie wojenne, które powinny być zbadane albo potępione z tego podium w zeszłym tygodniu.

Panie i panowie, kiedy izraelskie dzieci przytulały się do siebie w schronach bombowych, a izraelski system antyrakietowy Żelazna Kopuła strącał hamasowskie rakiety z nieba, to potężna moralna różnica między Izraelam a Hamasem nie mogła być już bardziej wyraźna. Izrael używał swoich rakiet, żeby bronić swoich dzieci, a Hamas używał swoich dzieci, żeby osłaniać swoje rakiety.

Jeśli Rada Praw Człowieka ONZ szukając zbrodni wojennych skupia się bardziej na Izraelu, niż na Hamasie, to zdradza w ten sposób swoją nobliwą misję, którą miało być stawanie w obronie niewinnych. W rzeczy samej Rada Praw Człowieka ONZ stawia prawa wojny na głowie. Izrael, który podjął bezprecedensowe działania w celu zminimalizowania ofiar wśród ludności cywilnej, zostaje potępiony. A Hamas, który atakował ludność cywilną i ukrywał się wśród cywilów - co jest podwójną zbrodnią wojenną - ma odpuszczone.


Rada Praw Człowieka ONZ wysyła w ten sposób jasną wiadomość do terrorystów na świecie: używajcie ludności cywilnej w charakterze żywych tarcz i róbcie to cały czas. A wiecie dlaczego? Ponieważ to niestety działa.

Poprzez udzielenie międzynarodowej legitymacji dla stosowania strategii żywych tarcz, Rada Praw Człowieka ONZ stała się Terrorystyczną Radą Praw, a to będzie miało swoje konsekwencje. Prawdopodobnie te reperkusje już nastąpiły w dziedzinie używania ludności cywilnej do stanowienia żywych tarcz.

To nie leży tylko w naszym interesie. To nie tylko nasze wartości są atakowane. To również wasz interes i wasze wartości.

Panie i panowie, żyjemy na świecie pogrążonym w tyranii i terrorze, gdzie geje są wieszani na dźwigach w Teheranie, polityczni więźniowie są mordowani w Gazie, młode dziewczęta są masowo porywane w Nigerii, a ofiary mordowania w Syrii, Libii i Iraku idą w setki tysięcy.


Jednak prawie połowa rezolucji Rady Praw Człowieka ONZ skierowana jest przeciwko jedynej prawdziwej demokracji na Bliskim Wschodzie - Izraelowi. W Izraelu wszystkie sprawy są otwarcie dyskutowane w żywym parlamencie, na straży praw człowieka stoją niezależne sądy, a kobiety, homoseksualiści i mniejszości żyją w prawdziwie wolnym społeczeństwie.


Rada Praw Człowieka... (to jest oksymoron, Rada Praw Człowieka ONZ, ale użyję tej nazwy) i jej stronniczość w stosunku do Izraela jest jedynie manifestacją powrotu najstarszych światowych uprzedzeń. Słyszymy dzisiaj motłochy w Europie, które wzywają do gazowania Żydów. Słyszymy niektórych przywódców, którzy porównują Izrael z nazistami. To nie jest efekt polityki Izraela. To efekt chorych umysłów. A ta choroba ma swoją nazwę. Określa się ją mianem antysemityzmu.


Ona się rozwija w grzecznym społeczeństwie, w którym maskuje się pod przykrywką uzasadnionej krytyki Izraela. Przez stulecia Żydzi byli demonizowani za pomocą oskarżeń o mord rytualny i oskarżeń o bogobójstwo. Dzisiaj państwo żydowskie jest demonizowane za pomocą przylepiania nam łatki państwa apartheidu i ludobójstwa. Ludobójstwa? W jakim moralnym wszechświecie ludobójstwo polega na ostrzeganiu wrogiej ludności, żeby nie stała się jej krzywda? Albo na zapewnianiu tej ludności ton pomocy humanitarnej każdego dnia, i to nawet kiedy tysiące rakiet były na nas wystrzeliwane? Albo na zbudowaniu szpitala polowego, który leczył rannych? No tak, ja podejrzewam, że to ten sam moralny wszechświat, w którym człowiek oparł pracę naukową na pisaniu kłamstw o Holokauście [aluzja do Abbasa i jego studiów w ZSRR - przyp.red.] i ten sam człowiek nalega dzisiaj, aby Palestyna była Judenrein [niem. wyczyszczona z Żydów]. I on może stawać na tym podium i bezwstydnie oskarżać Izrael o ludobójstwo i czystki etniczne.

W przeszłości skandaliczne kłamstwa na temat Żydów stanowiły przygrywkę do masowego mordowania naszego narodu.

Ale już wystarczy.

Dzisiaj, my, naród żydowski, mamy taką moc, żeby się wzajemnie bronić. Będziemy się bronić przed wrogami na polu bitwy. Będziemy demaskować ich kłamstwa przeciwko nam w sądzie opinii publicznej. Izrael będzie stał dumnie wyprostowany.


Panie i panowie, pomimo ogromnych wyzwań, z którymi Izrael musiał się zmierzyć, wierzę w to, że stoimy przed historyczną szansą. Po dekadach, kiedy czołowe kraje arabskie widziały Izrael jako swojego wroga, to dzisiaj coraz bardziej zdają sobie sprawę, że muszą się mierzyć z tymi samymi niebezpieczeństwami. Chodzi przede wszystkim o Iran uzbrojony w broń atomową oraz o ruchy wojującego islamu, które umacniają się w świecie sunnickim.

Naszym wyzwaniem jest zamienić te wspólne interesy w owocne partnerstwo. Takie partnerstwo, które stworzy bardziej bezpieczny, pokojowy i zamożny Bliski Wschód.

Razem możemy wzmocnić nasze regionalne bezpieczeństwo. Możemy rozwijać projekty w gospodarowaniu wodą, rolnictwie, transporcie, zdrowiu, energii i w wielu innych sprawach.

Wierzę w to, że takie partnerstwo między nami może pomóc w osiągnięciu pokoju między Izraelem a Palestyńczykami. Wiele osób przez długi czas uważało, że porozumienie izraelsko-palestyńskie może przynieść zbliżenie między Izraelem a światem arabskim. Ale w dzisiejszych czasach uważam, że to może podziałać w drugą stronę. Po prostu szersze zbliżenie między Izraelem a arabskim światem może pomóc w osiągnięciu pokoju izraelsko-palestyńskiego.

I dlatego, żeby osiągnąć ten pokój, to nie możemy spoglądać tylko na Jerozolimę i Ramallah, ale także na Kair, Amman, Abu Dhabi, Rijad i w inne miejsca. Wierzę w to, że pokój może zostać zrealizowany przy aktywnym zaangażowaniu tych krajów arabskich, które są gotowe dostarczyć polityczne, materialne i inne niezbędne wsparcie. Jestem gotowy na historyczny kompromis, ale nie dlatego, że Izrael jakoby okupuje cudzą ziemię. Naród Izraela nie jest okupantem w Ziemi Izraela. Historia, archeologia i zdrowy rozum mówią nam, że jako jedyni mieliśmy przywiązanie do tego miejsca przez ponad 3000 lat. 

Chcę pokoju, bo chcę lepszej przyszłości dla mojego narodu. Ale to musi być prawdziwy pokój, który jest zakotwiczony we wzajemnym uznaniu i wiarygodnych porozumieniach w sprawach bezpieczeństwa, które są twarde jak skała w rzeczywistości. Bo widzicie, wycofanie się Izraela z Libanu i Gazy stworzyło 2 enklawy wojującego islamu na naszych granicach, z których na Izrael wystrzeliwane są dziesiątki tysięcy rakiet.

Te otrzeźwiające doświadczenia sprawiły, że Izrael bardziej martwi się o sprawy bezpieczeństwa na przyszłość. Te zmartwienia dotyczące bezpieczeństwa są nawet dzisiaj większe. Wystarczy się wokół siebie rozejrzeć.

Bliski Wschód znalazł się w stanie chaosu. Państwa się rozpadają. Wojujący islamiści zapełniają pustkę.

Izrael nie może mieć terytoriów, z których się wycofa, a które wpadną potem w ręce wojujących islamistów. Tak jak się to stało w Gazie i Libanie. To by sprawiło, że 80% naszej populacji znalazłoby się w zasięgu ich rakiet.

Pomyślcie o tym. Odległość między granicami z 1967 roku a przedmieściami Tel Awiwu jest taka sama jak odległość z siedziby ONZ do Times Square. Izrael jest maleńkim krajem. To właśnie dlatego będę nalegał, żeby w porozumieniu pokojowym, które na pewno będzie zawierało ustępstwa terytorialne, znalazło się stwierdzenie, że Izrael może się bronić przed każdym zagrożeniem.


Pomimo tego wszystkiego, co się stało, niektórzy nie biorą poważnie izraelskich trosk o bezpieczeństwo. Ale ja je biorę na poważnie i zawszę będę. Dlatego, że jako premier Izraela, jestem obarczony ogromną odpowiedzialnością, która polega na zabezpieczeniu przyszłości dla narodu żydowskiego i dla żydowskiego państwa.

Nieważne z jaką presją będę musiał się zmierzyć, ale nigdy się nie ugnę w wypełnianiu tej odpowiedzialności.

Wierzę w to, że świeże spojrzenie ze strony naszych sąsiadów pozwoli na posunięcie do przodu procesu pokojowego i to pomimo przeciwności, z którymi przychodzi się nam zmierzyć.

W Izraelu mamy doświadczenia w sprawianiu, że niemożliwe staje się możliwe. Sprawiliśmy, że zapuszczona ziemia rozkwitła. I pomimo skąpych surowców naturalnych użyliśmy kreatywnych umysłów naszych ludzi, żeby sprawić, że Izrael stał się globalnym centrum technologii i innowacji.


Pokój, oczywiście, pozwoliłby Izraelowi na wykorzystanie swojego wielkiego potencjału i przyniesienie obiecującej przyszłości nie tylko dla naszego narodu, nie tylko dla narodu palestyńskiego, ale także dla wielu innych w naszym regionie.

Jednak stary szablon pokoju musi zostać zaktualizowany. Musi wziąć pod uwagę nową rzeczywistość i nowe role i odpowiedzialności dla naszych arabskich sąsiadów.


Panie i panowie, istnieje nowy Bliski Wschód - z nowymi zagrożeniami, ale i z nowymi szansami. Izrael jest przygotowany, aby pracować z arabskimi partnerami oraz społecznością międzynarodową, żeby zmierzyć się z tymi nowymi zagrożeniami oraz wykorzystać te nowe szanse. Razem musimy uznać zagrożenie ze strony wojującego islamu, konieczność rozbrojenia irańskiego potencjału nuklearnego oraz niezbędną rolę krajów arabskich na drodze do posunięcia do przodu porozumienia pokojowego z Palestyńczykami.

Wszystko to może zderzyć się z wiedzą potoczną, ale jest prawdziwe. A prawda zawsze musi być wypowiadana i to zwłaszcza tutaj, w Narodach Zjednoczonych.

Izajasz, nasz wielki prorok pokoju, nauczał nas prawie 3000 lat temu w Jerozolimie, żeby mówić władzy prawdę.

Przez wzgląd na Syjon nie umilknę,
przez wzgląd na Jerozolimę nie spocznę,
dopóki jej sprawiedliwość nie błyśnie jak zorza
i zbawienie jej nie zapłonie jak pochodnia.


Panie i panowie, niech pochodnia prawdy i sprawiedliwości będzie gwarancją naszej wspólnej przyszłości. Dziękuję.

philo

Tekst przetłumaczyła Redakcja Erec Israel