Coraz więcej młodych osób pracuje w firmach, które proponują im jedynie umowę o dzieło. By nie wypaść z państwowego systemu ubezpieczeń, zatrudniają się u swoich rodzin czy znajomych na 1/8 etatu. Prawdziwy, 40-godzinny etat, wyrabiają gdzie indziej, a swoim fałszywym pracodawcom oddają pieniądze za składki do ZUS. 

To pozornie świetne rozwiązanie ma jednak liczne wady. Tworzy nową szarą strefę, a w dodatku często trwa o wiele dłużej, niż miało być na początku. Nie wiadomo dokładnie, ile osób jest w ten sposób zatrudnionych. Specjaliści nie potrafią niczego powiedzieć. Wiadomo tylko, że w 2012 roku 900 tysięcy osób było zatrudnionych na umowach w niepełnym wymiarze godzin, podczas gdy 9 milionów – na pełnych etatach.

Nie jest też jasne, jakie są rzeczywiste zarobki. Według danych GUS około 1,3 miliona Polaków otrzymuje płacę minimalną. Jest to co ósmy zatrudniony na pełnym etacie.  Jak wskazał Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ „Solidarność”, wielu pracodawców wynagradza swoich podwładnych jeszcze dodatkowo: albo poprzez umowę o dzieło, albo w kopercie.

Według Krzysztofa Liszewskiego, który od 13 lat prowadzi biuro rachunkowe, zatrudnianie się na 1/8 etatu nie ma sensu. Składka do ZUS wynosi wówczas 67,21zł – nie ma więc co liczyć na jakąkolwiek emeryturę.  Wartościowe jest jedynie ubezpieczenie zdrowotne i czas pracy wliczano do stażu tak, jak przy pełnym etacie.

Dodatkowo osoby zatrudnione na 1/8 etatu zdaniem Liszewskiego po prostu oszukują NFZ, bo de facto nie płacą za swoje leczenie, nie odprowadzając składki zdrowotnej. Młodzi jednak często nie mają wyjścia. W Polsce na 2,1 mln bezrobotnych ponad połowa to osoby przed 35. rokiem życia. Aż 385 tysięcy nie ukończyło nawet 24 lat.

Prof. Elżbieta Kryńska z Katedry Polityki Ekonomicznej na Uniwersytecie Łódzkim jest przekonana, że winę za sytuację młodych ponosi rząd. „– Jego działania polegają głównie na tym, żeby przymusić do płacenia składek wszystkich i od wszystkiego, w istocie oczywiście chodzi o wspomożenie konta ZUS” – powiedziała, dodając, że według rządowych planów sytuacja wcale nie ma ulec poprawie.

Umowy o dzieło rząd chciałby oskładkować, a to może oznaczać, że powiększy się jeszcze bardziej szara strefa. Małgorzata Rusewicz, ekspertka ds. rynku pracy Kongresu Kobiet, powiedziała, że polityka opierania się na wierze w system ubezpieczeń może mieć fatalne długofalowe skutki. Jej zdaniem w krajach, w którym takie systemu w ogóle nie ma, inwestycją są dzieci, a to zapobiega starzeniu się społeczeństwa.

Zdaniem Małgorzaty Rusewicz sytuacja na rynku pracy powoli ulega zmianie. Prognozuje, że z czasem ciężar ubezpieczenia socjalnego będzie spoczywał przede wszystkim na pracowniku. Spowodują to coraz luźniejsze umowy, które będą transferować mniej pieniędzy na ubezpieczenia.

Pac/forsal.pl