Prawdziwym hitem był wczorajszy wpis Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która komentując wydarzenia w Waszyngtonie, z oburzeniem stwierdziła, że niemogący pogodzić się z porażką Donald Trump „gotowy jest podpalić swoją ojczyznę”. Najwyraźniej byłej kandydatce na prezydenta umknęło, że to samo jeszcze przed chwilą robiła jej partia. Do wpisu odniósł się na antenie TVP Info wicerzecznik PiS Radosław Fogiel.

Światem wstrząsnęły wczorajsze wydarzenia z Waszyngtonu, gdzie zwolennicy Donalda Trumpa przerwali obrady Kongresu Stanów Zjednoczonych. W wyniku zamieszek zginęły cztery osoby. Wiele osób zostało rannych. Policja zabezpieczyła również materiały wybuchowe. Sytuację udało się opanować około północy czasu polskiego. Kongres wznowił obrady około 2 rano i ostatecznie zatwierdził wygraną Joe Bidena.

Radosław Fogiel komentował na antenie TVP Info emocje, jakie wydarzenia w Waszyngtonie wzbudziły wśród polityków polskiej opozycji.

- „Niezwykle zabawne było to oburzenie opozycji tymi gorszącymi scenami z Kapitolu – i co najlepsze próby przyklejania tego w jakikolwiek sposób do Prawa i Sprawiedliwości – bo jak dotąd jedyną siłą polityczną, która próbowała okupować polski parlament była opozycja” – zwrócił uwagę polityk.

- „Jeżeli ktokolwiek kwestionował wyniki wyborów np. ostatnich prezydenckich – to była to opozycja i jej akolici. Jeżeli ktokolwiek wzywał do kryterium ulicznego, to był to kiedyś Grzegorz Schetyna, a ostatnio ci wszyscy, którzy ramię w ramię z panią Lepmart twierdzili, że władzę należy usuwać siłą. Jeżeli ktoś dziś na opozycji próbuje tego typu sugestie czynić, to jest to nie tylko absurdalne, ale i po prostu najzwyklej w świecie głupie” – dodał.

Prowadzący rozmowę Michał Rachoń zwrócił uwagę na wpis wicemarszałek Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która bardzo oburzyła się wydarzeniami na Kapitolu. Dziennikarz przypomniał, że sama brała udział w słynnym „ciamajdanie”, okupując polski parlament.

- „To oczywiście było absurdalne, ale jeżeli przykładamy do tego jedną miarę, to Polska opozycja próbowała okupować parlament, nikt inny” – podsumował Fogiel.

kak/niezależna.pl