Ja z całą pewnością nie jestem zwolennikiem bolszewizmu ani nie wyrażam smutku z powodu zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej. Próba dorobienia mi czegoś takiego, takiej gęby, jest haniebna i idiotyczna - mówił prof. Harman w wywiadzie dla rosyjskiej agencji Sputnik.
Historyk w swoim wywodzie pokrętnie tłumaczył się ze słów dotyczących wojny w 1920 roku. Przypomnijmy, wcześniej oskarżył Polaków, że to oni wywołali wojnę z bolszewicką rosją.
Ja nie jestem historykiem. Teraz można dyskutować o tym, co by było, gdyby Piłsudski Kijowa nie zdobył, nie zaatakował Rosji. Można dyskutować; różne warianty można sobie wyobrażać. Tak czy inaczej, jeśli mówi się o ważnym wydarzeniu historycznym, w żadnym wypadku nie wolno pomijać kontekstu przyczyn. Wśród przyczyn bolszewickiej inwazji na Polskę roku 1920, idącej w głąb Polski aż do Warszawy, jest bardzo radykalna, żeby nie powiedzieć imperialna polityka militarna Piłsudskiego. I o tym kontekście trzeba pamiętać. Niewiele brakowało, a jednak Warszawa byłaby zdobyta i Polska byłaby podbita przez Rosję bolszewicką. Nie wiadomo, co byłoby dalej. Ryzyko było ogromne, możliwe też, że gdyby Piłsudski nie zdecydował się na tak wojowniczą, agresywną politykę wschodnią, tej inwazji w takiej skali można byłoby uniknąć, a może nie - tłumaczył Hartman.
Na koniec powiem, że wrabianie mnie w jakieś sympatie dla bolszewizmu w tym kontekście jest zwykłą podłością i, jeśli chodzi o ministra Gowina, ja wiem, że jest człowiekiem bardzo inteligentnym i doskonale wie, że mój twitt dotyczył tego, że nie mówi się o sprawie wyprawy kijowskiej i relacji między wyprawą kijowską a późniejszymi wypadkami, które zakończyły się szczęśliwą obroną Warszawy - zakończył.
Już sam fakt udzielania wywiadu prokremlowskiej agencji prasowej budzi niemałe wątpliwości. Jak widać, profesor nadal tkwi w swoich "przemyśleniach" o "imperialnej polityce Piłsudskiego".
mor/wpolityce.pl/Fronda.pl