Z jednej strony rząd propaguje ideologię gender w szkołach, m.in udostępniając na rządowej stronie internetowej bezpłatne materiały "równościowe" dla nauczycieli, z których nauczyciele mogą dowiedzieć się jak indoktrynować dzieci, czy choćby finansując "Równościowe przedszkole", a z drugiej strony Rzecznik Praw Dziecka alarmuje, że zepsute zęby ma ponad 85 procent 6 - latków, 95 procent 18 - latków. Dlaczego się tak dzieje? Skąd bierze się taka dysproporcja w finansowaniu - na wprowadzenie ideologii pieniądze się znajdują, a na przywrócenie gabinetów dentystycznych do szkół już nie?

Odpowiedź narzuca się sama - jesteśmy państwem ideologicznym, czyli ideologia jest ważniejsza niż zdrowie i życie. Tak było już za komuny. Liczby mówią same za siebie. To, jak wydajemy pieniądze pokazuje jaką mamy hierarchię ważności spraw. Zakładając, że te wydatki są, jakie są, to jest właśnie odpowiedź państwa na to pytanie - co jest ważniejsze?

Dlaczego dla rządu ważniejsza jest ideologia niż zdrowie dzieci?

To już jest głębsze pytanie i trudniejsze. Nie wiem, czy dlatego, że oczekuje, że będzie nagrodzony w Brukseli? Pytanie również o kogo rząd bardziej dba i przed kim właściwie czuje się odpowiedzialny? Z kolei pokazuje to, jakie ma priorytety i kogo jest bardziej skłonny słuchać. Myślę, że gdyby odpowiednio nagłośnić sprawę i postawić jasno taką kwestię, to polskie społeczeństwo mimo różnych sporów powiedziałoby, że to zdrowie dzieci jest bardziej istotne. Można tak namieszać, żeby nie zadać w prosty sposób pytania, tylko totalnie zamydlić.

Czy rodzice mogą cokolwiek zrobić?

Oczywiście, że tak, tylko że to wymaga pewnej determinacji, woli i chęci rodziców. Polscy rodzice powinni po prostu poczuć, że są obywatelami, od których zależy los kraju, w tym los ich dzieci. Nie tylko w taki bezpośredni sposób, że dbają o nie, wychowują. Powinni pamiętać, że mogą się zajmować dziećmi również poprzez instytucje państwa, wpływając na ich działalność. Powinni zabierać głos.

Czy gabinety stomatologiczne powrócą do szkół?

Byłoby świetnie! Byłby to wyznacznik jakichś realnych zmian. Wstyd powiedzieć, bo jestem jak najdalszy od chwalenia komuny, ale jeżeli chodzi o powrót gabinetów stomatologicznych - można rzec, że byłoby "tak dobrze, jak za komuny". (śmiech) Pamiętam z dzieciństwa szkoły z gabinetami dentystycznymi, oczywiście może nie były zbyt profesjonalne, ale były.
Można powiedzieć, że fakt zniknięcia gabinetów dentystycznych jest dorobkiem III RP. Nie chwaliłbym komuny, ale obciążałbym po prostu III Rzeczpospolitą.

Czy aż tak zatrważające dane, z których wynika, że zepsute zęby ma ponad 85 procent 6 - latków i 95 procent 18 latków są związane z brakiem gabinetów stomatologicznych w szkołach?

Myślę, że tak, bo w momencie, kiedy byłaby profilaktyka w szkołach, sprawdzanie stanu jamy ustnej dzieci i leczenie zębów, wówczas byłyby pozytywne efekty. Wielu rodziców nie stać na zapewnienie dzieciom obsługi dentystycznej na najlepszym poziomie, bywają zabiegani, walczą o byt. Natomiast dziecko w szkole idzie jakby z automatu na taką kontrolę, która jest wówczas częstsza i bardziej regularna. Gabinety w szkołach służyły temu, aby wspierać rodziców. Państwo może doskonale rodziców wspomóc, czy wyręczyć, ale nie indoktrynując dzieci, czy demoralizując ideologicznie, wprowadzając rewolucję seksualną gender, lecz właśnie w kwestii zdrowia - tego co jest jednoznacznie pozytywne, a nie ideologiczne.