Dziennikarz TVP Miłosz Kłeczek, którego po kilku niewygodnych pytaniach, jak ognia stara się teraz unikać przywódca opozycji totalnej i zwolennik „wolnych mediów” Donald Tusk, wyśmiał pomysł zorganizowania przez szefa PO konferencji prasowej bez udziału dziennikarzy.

Platforma Obywatelska, słynąca z umiłowania ponad wszystko wolnych mediów nie od dziś słynie również z organizowania ciekawych przedsięwzięć partyjnych, inspirowanych najwyraźniej pluralistyczną demokracją co najmniej z kierunku standardów białoruskich.

Niegdyś telewizyjną debatę pomiędzy Bronisławem Komorowskim a Radosławem Sikorskim w prawyborach mających wyłonić kandydata Platformy na urząd prezydenta RP prowadzili znani niezależni dziennikarze - ówcześni prominentni działacze PO: Sławomir Nowak i Joanna Mucha.

Dziś Donald Tusk postanowił pójść o krok dalej i zorganizował konferencję prasową bez... udziału dziennikarzy. Zresztą obecność dziennikarzy nie była Tuskowi do niczego potrzebna, bo pytania przewodniczącemu Platformy zadawał, czytając je, rzecznik prasowy tejże formacji Jan Grabiec.

Miłosz Kłeczek, który w dość powszechnym mniemaniu uważany jest za głównego winowajcę kwarantanny Donalda Tuska od bezpośrednich kontaktów z dziennikarzami, ochoczo skomentował w mediach społecznościowych para-konferencyjny happening w wykonaniu Tuska i Grabca.Kolejna konferencja Donalda Tuska bez udziału dziennikarzy. Pytania zamiast dziennikarzy Tuskowi zadaje rzecznik partii Jan Grabiec. Dzisiaj wyjątkowo „dociska” przewodniczącego nie sądzicie ?? Czy straci stanowisko ??” – ironizował Kłeczek.

Trzeba przyznać, że mimo wszystko zadziwia jednak u bardzo sprawnego przecież jeszcze do niedawna piarowo przewodniczącego Tuska, absolutny brak pomysłu i jakiejkolwiek wręcz namiastki polotu w tych siermiężnych i desperackich próbach ucieczki przed konfrontacją z niewygodnymi dla niego dziennikarzami. A przecież chyba nie tylko on, ale i nawet Jan Grabiec powinni zrozumieć, że nie da się przed Miłoszem Kłeczkiem uciekać bez końca. Szczególnie, gdy jest się obecnie zdanym wyłącznie na hulajnogę lub środki transportu komunikacji miejskiej. Internauci już teraz mają z tego niezły serial komediowy, a co będzie dalej, czas pokaże.

 

ren/twitter