Tomasz Wandas, Fronda.pl: Znany z sympatii do Polski John Bolton, doradca do spraw bezpieczeństwa USA stracił posadę. Prezydent USA Donald Trump wyjaśnił w sieci, że powodem zwolnienia Boltona był brak porozumienia. "Nie zgadzałem się z wieloma jego sugestiami, podobnie jak inni pracownicy administracji, a zatem..." - napisał lider Stanów Zjednoczonych. "Bardzo dziękuję Johnowi za jego służbę" - dodał. Co Pan o tym sądzi? 

Gen. Waldemar Skrzypczak, generał broni SZ RP w stanie spoczynku, oficer dyplomowany wojsk pancernych: Wyraźnie widać, że prezydent Trump nie ma jednolitego poglądu na to jakie kierunki wyznaczać w polityce międzynarodowej. Bardziej kieruje się on emocjami niż zasadami, które wynikają z merytorycznej oceny sytuacji jaka panuje w polityce międzynarodowej. Bolton na pewno był zwolennikiem twardej polityki w stosunku do tych, którzy szkodzą polityce Stanów Zjednoczonych (myślę tu np. o Korei Północnej). 

Co ma Pan na myśli?

Podejrzewam, że to Bolton był autorem wielu rozwiązań, które dotyczyły rozmów z Kim Dzong Unem, z pewnością to on doprowadził do odejścia od stołu przez Trumpa po rozmowach z przywódcą Korei Północnej. Zdaje się, że Trump nie chce twardych ludzi. Woli on mieć w swoim otoczeniu raczej takich, którzy będą ulegali jego presji, perswazji, niekoniecznie zgodnie z interesami Stanów Zjednoczonych. 

Czy fakt, że prezydent takiego mocarstwa jak USA kieruje się emocjami, może wpłynąć na destabilizację Stanów Zjednoczonych ale i świata?

Absolutnie tak i jest to bardzo niebezpieczne. Moim zdaniem wynika to z faktu, że Trump nie ma merytorycznego przygotowania do tego, aby sprawować tak ważną funkcję (proszę mi wybaczyć, że to mówię, ale to biznesmen, który zdaje się, że nie potrafi wyjść z tej roli, prezydent, to ktoś znacznie więcej, zwłaszcza prezydent największego mocarstwa na świecie). Od Donalda Trumpa jako prezydenta USA można oczekiwać znacznie więcej, niż oczekiwano od niego jako biznesmena. Konkludując: możemy obawiać się niestabilnej, emocjonalnej polityki prezydenta Trumpa. 

Dlaczego?

Dlatego, że wywołuje ona sytuacje, które mogą być niebezpieczne. 

Jako ambasador USA przy ONZ za prezydentury George'a W. Busha John Bolton, dyplomata i prawnik, dał się poznać jako gorący zwolennik amerykańskiej inwazji na Irak. Czy Trump może zechcieć mieć problem Iraku z głowy? Tylko czy jest możliwe i wskazane na przykład porozumienie między USA a Irakiem? 

Problem Iraku dla Stanów Zjednoczonych będzie istniał tak długo jak długo będą w nim przebywać amerykańskie wojska. Jak narazie Amerykanie w Iraku są i pewnie jeszcze długo będą ponieważ iracka ropa naftowa jest bardzo cenna dla USA. Prezydent Trump nie wycofa wojsk, gdyż straciłby na tym amerykański biznes. Moim zdaniem Amerykanie będą obecni w Iraku do czasu jak inne mocarstwo ich z niego nie wyprze. 

Jako doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, John Bolton opowiadał się też za twardszym stanowiskiem USA wobec Rosji i Afganistanu, był też zadeklarowanym zwolennikiem doprowadzenia do zmiany władzy w Iranie. Czy tym samym po jego dymisji na kremlu otwarto szampana? Jeśli tak, to w jaki sposób Putin może chcieć to wykorzystać? 

Na pewno Putin bardzo się cieszy, że Trump odsunął Boltona, bo ten bardzo przeszkadzał prezydentowi USA w „poprawnych” relacjach z Kremlem. Bolton potrzebny był Trumpowi do czasu, kiedy Amerykanie przestaną podejrzewać go o dobre relacje z Putinem. Jednym słowem Bolton potrzebny był prezydentowi USA do tego by pokazać, że nieprawdą jest iż sprzyja on Putinowi. Sytuacja o tyle jest teraz dla Trumpa korzystna, że wierzy on iż usunięcie Boltona nie zmieni nic w stosunku Amerykanów do Rosji. Pozycja Boltona przy Trumpie powodowała, iż Amerykanie wierzyli, że Trump absolutnie nie jest zwolennikiem Putina. 

Jednak moim zdaniem Trump bardzo by chciał przeciągnąć Rosję na swoją stronę, gdyż jest mu ona bardzo potrzebna głównie w trwającej między USA a Chinami wojnie handlowej. 

„Wiele osób chce tej pracy. Dobrze się pracuje z Donaldem Trumpem, i tak naprawdę bardzo łatwo się z nim pracuje. Wiecie, dlaczego? Ponieważ ja podejmuję wszystkie decyzje” - mówił Trump pytany przez dziennikarzy o następcę zdymisjonowanego we wtorek Johna Boltona. Jakiego typu dorady może chcieć Trump? Czy takiego, który będzie faworyzował nowe otwarcie z Rosją? Chinami? 

Trumpowi na pewno jest potrzebny ktoś, kto nie będzie miał nic przeciwko jego relacji z Putinem. Prezydent USA potrzebuje kogoś, kto nie będzie stwarzał takiej atmosfery w Białym Domu, która może zakłócić jego poprawne relacje z prezydentem Rosji. Ponadto Trump będzie chciał mieć u swojego boku kogoś, kto być może będzie otwarty na złagodzenie konsekwencji wojny handlowej jaką Stany Zjednoczone prowadzą z Chinami. Po trzecie zdaje się, że prezydent USA będzie dążył do tego, by jego nowy doradca do spraw bezpieczeństwa był osobiście bardziej uległy wobec niego., wobec jego poglądów. 

Jakie może mieć to konsekwencje dla relacji polsko-amerykańskich, co z rozwojem bezpieczeństwa w Europie Środkowowschodniej? Czy może nastąpić jakaś zmiana kursu? 

Myślę, że nie. Polityka Stanów Zjednoczonych w stosunku do Europy musi być taka jaka jest w tej chwili. Wymagania Amerykanów w stosunku do poprawy kondycji militarnej, poprawa bezpieczeństwa państw Unii Europejskiej musi być realizowana, i tu nie ma znaczenia, kto zostanie nowym doradcą prezydenta USA. 

Czyli możemy być spokojni, nie musimy zakładać żadnego planu „b”? 

Po pierwsze, to my Polacy mamy niewielki wpływ na to o czym decyduje Trump. Powinniśmy mieć tego świadomość, ponieważ nie jesteśmy głównym graczem w relacji z Amerykanami. Niemniej jednak przyznam, że szkoda, że Bolton odchodzi z tej funkcji, gdyż był on wielkim rzecznikiem sprawy polskiej, a takich ludzi nam potrzeba w Białym Domu. Wierzę w to, że nowy doradca prezydenta Trumpa nie zmieni tego co w naszych relacjach zrobił Bolton, gdyż z pewnością Polska Amerykanom jest potrzebna. 

Dziękuję za rozmowę.