Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Stany Zjednoczone umieszczą na wschodniej flance NATO brygadę pancerną. Jak przyjął pan generał tę decyzję?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Na poziomie politycznego kierownictwa NATO ustalono, że w Europie Wschodniej należy zwiększyć obecność wojsk Sojuszu. Oczywiście obecność ta będzie realizowana przede wszystkim przez wysyłanie kontyngentów wojsk amerykańskich. Decyzja o wysłaniu na wschodnie rubieże NATO pancernej brygady jest potwierdzeniem wcześniejszych deklaracji. To zarazem gest w pełni polityczny mający pokazać jedność i wiarygodność NATO w kwestii kolektywnej obrony wszystkich sojuszników. Wojskowo jedna brygada to niewiele. Będzie rozlokowana zapewne w czterech miejscach: krajach bałtyckich i w Polsce. Będzie brać udział w ćwiczeniach z sojusznikami. Ze słów Amerykanów wynika, że wojska te będą co dziewięć miesięcy rotowane. Można zatem tę obecność porównać do obecności w misjach poza granicami Stanów Zjednoczonych, gdzie rotacja następowała co rok, jak w Iraku i Afganistanie.

Minister Antoni Macierewicz komentując tę decyzję nie mówił tyle o kwestiach militarnych, co raczej o prawdziwym przełomie w polskiej sytuacji geopolitycznej. Zgadza się pan generał, że taki przełom nastąpił?

Moskwa wierzy w jedno: że zachodnia granica Rosji jest ich najbezpieczniejszą granicą. Rosjanie wiedzą, że granica ta jest silnie chroniona przez wojska NATO. Nie przewidują też możliwości konfrontacji z NATO. Putin od początku wyraźnie podkreśla, że brak przesłanek do jakiegokolwiek konfliktu z Sojuszem.

Rosjanie przecież prowokują państwa NATO, tak werbalnie, jak i fizycznie, na przykład samolotami.

Oni zawsze będą to robili, tak funkcjonują. Rosjanie mają jednak tyle problemów na swojej południowej i wschodniej flance, z Turcją i Japonią, że nie są zainteresowani żadnym konfliktem na skalę globalną. Powtarzam, uważają, że ich zachodnia granica jest granicą najbezpieczniejszą.

Naprawdę nie dostrzega pan generał żadnego zagrożenia ze strony Rosji dla Polski?

Od lat podkreślam, że wojna Rosji z NATO doprowadziłaby do katastrofy, z której Moskwa nigdy już nie odrodziłaby się w takim stanie, w jakim jest dzisiaj. Od początku konfliktu ukraińskiego mówię, że Rosja nie szuka konfrontacji z NATO, przeciwnie, będzie robiła wszystko, by do takiej konfrontacji nie doszło. Proszę spojrzeć na zaczepki ze strony Turcji, które skończyły się na niczym. Rosja nie podjęła tematu, nie odpowiedziała na tureckie prowokacje, choć Turcja uprawiając własną, niezależną od NATO politykę, spowodowała realne zagrożenie konfliktem w rejonie Syrii. Skończyło się to szczęśliwie i nie będzie konfliktu między Turcją a Rosją. Trzeba pamiętać, że ten obszar jest miękkim podbrzuszem NATO. Nie mówi się o tym, ale konflikt turecko-grecki cały czas się tli. Nienawiść nie zmieniła swojego oblicza nawet mimo tego, że oba państwa są członkami NATO. Spory między Turcją a Grecją o wyspy na Morzu Egejskim będą trwały nadal. Podejrzewam, że sprawa ta będzie też przedmiotem rozmów na najbliższym szczycie NATO.

Czego spodziewa się pan generał po nadchodzącym szczycie w kontekście bezpieczeństwa wschodniej flanki Sojuszu?

Amerykanie podjęli już decyzję o okresowym pobycie ich wojsk, a zatem szczyt NATO będzie jedynie potwierdzeniem woli i zdolności do kolektywnej obrony, niczym więcej. Więcej wojsk amerykańskich w Polsce już nie będzie, bo Amerykanie nie widzą takiej potrzeby. Tak jak mówiłem, Rosjanie uważają swoją zachodnią granicę za granicę najbezpieczniejszą. Szczyt będzie potwierdzeniem tego, co zrobiono do tej pory, o ustalenia z Newport. Nie sądzę też, by jakoś rozwinięto szpicę. Moim zdaniem wiemy już wszystko, co NATO będzie chciało zrobić na wschodniej flance. Są inne problemy, z którymi chce zmierzyć się Sojusz: To niekontrolowana imigracja oraz terroryzm, który coraz bardziej się rozwija.

Rosja niedawno częściowo wycofała się z Syrii. Eksperci różnią się w ocenie przyczyn i efektów jej interwencji militarnej. Czy w ocenie pana generała Moskwa zrealizowała cele, które stawiała sobie wkraczając do Syrii?

Baszar al-Assad był bliski upadku. Wojska syryjskie były rozbite i ISIS wchodziło w Syrii wszędzie. Assad szykował się już do ewakuacji. Rosyjska interwencja mu pomogła, pozwalając odbudować siły zbrojne. Assad teraz powoli podnosi głowę i mówi o tym, czego żąda. Rosja bez wątpienia odniosła w Syrii polityczny sukces. Tak na dobrą sprawę Zachód nie potępiał Rosji za tę interwencję. Wielu mówiło o tym, że dobrze się stało, iż Rosja weszła do Syrii. Niezależnie od tego, kogo Rosja bombardowała – a bombardowała jednych i drugich – wsparło to walkę z ISIS. Pozwoliło to Zachodowi zwrócić uwagę na inne problemy, szczególnie na Irak, gdzie odbudowano siły zbrojne. Na tyle, że są dziś w stanie podejmować realną walkę z Państwem Islamskim.

W ubiegłym tygodniu wojska irackie rozpoczęły ofensywę w północnym Iraku, chcąc wyrzucić z tych terenów Państwo Islamskie. Czy w ocenie pana generała uda się siłami wyłącznie irackimi, kurdyjskimi i syryjskimi ostatecznie pokonać ISIS?

Moim zdaniem tak. Jeżeli koalicja państw walczących z ISIS będzie działać w porozumieniu, to w przyszłym roku Państwo Islamskie powinno zostać zlikwidowane. Pod warunkiem, powtarzam, że nie będzie konfliktów wewnątrz samej koalicji. Źródłem słabości koalicji zawsze są wewnętrzne konflikty wzbudzane przez interesy polityczne i ekonomiczne. Jeżeli uda się zachować porozumienie co do przyszłości Iraku i Syrii, to sukces w walce z ISIS będzie zagwarantowany. Mam nadzieję, że tak się stanie, bo likwidacja Państwa Islamskiego leży także w naszym interesie.

Dziękuję za rozmowę.