Portal Fronda.pl: Stany Zjednoczone chcą umieścić w Europie Wschodniej ciężki sprzęt. Rosja mówi o eskalacji napięcia i oskarża Amerykę o wciąganie jej w nową zimną wojnę.

Gen. Waldemar Skrzypczak: Każde rozwiązanie, które podnosi poziom bezpieczeństwa Polski i wzmacnia wiarę w NATO jest rozwiązaniem dobrym – niezależnie od tego, co myśli i wyobraża sobie Putin. Rosja ma wojska na Białorusi i w Obwodzie Kaliningradzkim, ciągle straszy Zachód, napina mięśnie, na Ukrainie robi co chce. Możemy zatem uznać działania Amerykanów za dobre rozwiązanie i powinniśmy to polityczne forsować. Ma to wprawdzie wymiar raczej symboliczny niż militarny, bo siły są nieznaczne, niemniej jednak sam fakt podejmowania takich decyzji jest wyraźnym sygnałem, że Stany Zjednoczone chcą być gwarantem naszego bezpieczeństwa.

Moskwa odpowiedziała już na plany USA dość konkretnie. Putin zapowiedział, że Rosja powiększy swój arsenał nuklearny o 40 międzykontynentalnych rakiet balistycznych. To normalna rozbudowa sił zbrojnych, czy też czysta antyzachodnia i antypolska propaganda?

Po pierwsze jeżeli Putin liczy na to, że wystraszy nas ładunkami jądrowymi, to się myli. My się ich nie boimy. Po drugie, to Putin ma problemy międzynarodowe, a nie Polska. To on ma wielki problem, jak zachować mocarstwowość Rosji w obliczu tego, co dzieje się na świecie. Gospodarka Federacji słabnie, kraj zdobywa raczej więcej wrogów niż sojuszników. Wydaje mi się, że te działania mają wymiar zdecydowanie propagandowy. To straszenie jądrami tak, jak straszono świat kilkadziesiąt lat temu. Putin wraca do retoryki z lat 50. i 60. To już było.

Moskwa stara się przekonać, że poprzez coraz większą obecność militarną Amerykanów w Europie to oni prowokują i Rosja nie ma innego wyjścia, jak tylko odpowiadać zbrojeniami.

To nie Stany Zjednoczone najechały Ukrainę i pozbawiły ją integralnej części terytorium, ale Rosja. Agresorem jest Putin i tylko on jest winien temu, co dzieje się wokół Federacji dzieje. Obecność Amerykanów w Europie jest też odpowiedzią na to, co dzieje się z ich sojusznikami. Myślę tu o państwach bałtyckich. Kreml prowadzi wobec nich silne działania propagandowe i w poważnym stopniu zakłóca ich funkcjonowanie, strasząc militarnie tamtejsze społeczeństwa. Przyczyną tego, że w Europie jest coraz więcej wojsk amerykańskich, jest Putin i Rosja. Nikt inny. Szukanie winy gdzie indziej jest nieporozumieniem i udawaniem głupka.

Niezależnie od tego, kto daje powody do kolejnych zbrojeń, to czy rzeczywiście realizowany jest scenariusz powtórki z zimnej wojny?

Putin próbował wprowadzić stan typowy dla zimnej wojny, ale konsekwencje, jakie ponosi Rosja, każą mu rezygnować z takich działań. Kreml w tej chwili łagodzi swoją politykę. Rosja mówi, że będą nowe Iskandery, nowe jądra, ale tak naprawdę chce ocieplić swoje relacje z Zachodem. I wszystko zmierza w tym kierunku. Putin osiągnął swoje cele militarne i polityczne jeśli chodzi o Ukrainę i będzie teraz robić wszystko, by Zachód przestał się Ukrainą w ogóle interesować.

Nie należy więc zwracać uwagi na rosyjską retorykę i niezależnie od niej oczekiwać złagodzenia napięcia?

Retoryka Rosji, która pojawia się w naszych mediach, jest głęboko przemyślana. Kreml wie, że polskie media podchwycą ostre wypowiedzi i będą straszyć Polaków. Moim zdaniem Moskwa zna polskie media i wykorzystuje je, by szantażować społeczeństwo. Nie powinniśmy w ogóle reagować na to, co oni mówią. Szantażowanie Polaków to jedna z metod propagandy Putina.

Co Putin chce w ten sposób osiągnąć?

Straszenie Polaków powoduje, że Putin wzbudza nienawiść do wszystkiego, co dzieje się wokół Rosji. Chcę być dobrze zrozumiany: w ten sposób Putin chce wywołać niechęć do Polski wśród naszych sąsiadów. I osiąga te cele! Nasze media nie mówią o tym, jakie są prawdziwe odczucia Niemców, Francuzów czy Amerykanów w stosunku do Rosji, a są zupełnie inne, niż nam się wydaje. Powiedziałbym, że poprawne. Wszyscy dziwią się za to, czego Polska chce od tej „biednej Rosji” – bo taki jest odbiór rosyjskiej propagandy i efektów, jakie przynosi w Polsce. Putin straszy nas tymi jądrami, Iskanderami, ćwiczeniami – a nasze media wyolbrzymiają ten strach powtarzając to, co Rosja chce, by było powtarzane.

Czyli Rosjanie chcą osłabić naszą pozycję na arenie międzynarodowej?

Już to osiągnęli. Proszę zobaczyć, jaka jest nasza polityka międzynarodowa. Powiedziałbym, że jest schowana w kieszeni. Nie jest skuteczna, bo Polacy wszędzie są marginalizowani. Nie jesteśmy żadnymi graczami, nikt się z nami nie liczy. Mówiąc, że Putin chce nas najechać, wywołujemy tylko uśmiech politowania.

Prezydent elekt Andrzej Duda zapowiada odejście od takiej „schowanej” polityki na rzecz działań bardziej „ofensywnych”.

A co to znaczy?

Prof. Krzysztof Szczerski wskazuje zwłaszcza na odejście od podporządkowania polityki wschodniej Niemcom.

Polityki w regionie na pewno nie da się realizować bez Niemców. Byłoby moim zdaniem na pewno lepiej, gdybyśmy zbliżyli się z Niemcami i Francuzami tak, żeby zaczęto nas widzieć. Na tak nie jest. To, że politycy i media mówią, że nas widzą, to lipa. Wystarczy pojechać na Zachód i pogadać z ludźmi. Usłyszymy tylko: „Wy, Polacy, podburzacie świat przeciwko Rosji”. Nasza polityka międzynarodowa jest nieskuteczna i bardzo osłabia wizerunek kraju. A co ma prezydent Duda na myśli? Dla mnie, mówią po wojskowemu, ofensywa oznacza, że kogoś atakujemy. Tylko kogo?

Może nie o to chodzi. Niemiecka prasa w każdym razie jest przekonana, że wobec Berlina Duda będzie prowadził wyważoną politykę.

Niemców nie należy postrzegać jako rywala czy wroga. Warto z nimi grać, bo widać wyraźnie, że mają w Europie najsilniejszą pozycję. Nie możemy patrzeć przyjaźnie wyłącznie na Stany Zjednoczone. Patrzy tak także na Niemców, liczmy na współpracę z nimi, próbujmy poprzez Niemcy ocieplenia relacji z Rosją, bo sami tego nie potrafimy zrobić.

I tego oczekuje pan od nowego prezydenta?

Uważam, że prezydent nie powinien lekceważyć polityki względem Niemców. To sprawa kluczowa dla naszych relacji w Europie. Jeśli będziemy patrzeć tylko za ocean, to Europa naprawdę nas w końcu wyrzuci i zostaniemy zupełnie sami.

pac