Po raz kolejny okazuje się, że z całą oficjalną nadbudową propagandową polityki Władimira Putina jest jak niegdyś ze słynnym komunistycznym Radiem Erewań, informującym o tym, że na Placu Czerwonym rozdają rowery, choć w rzeczywistości nie rozdawali tylko kradli i nie rowery tylko samochody.

 Przebywający obecnie na covidowej kwarantannie Władimir Putin postanowił pochwalić się rodakom, że podobnie, jak oni, 17 września dzielnie wziął udział w wyborach do rosyjskiej Dumy, tyle, że głosując zdalnie.

Okazuje się jednak, że nie 17 tylko 10 września i nie do końca wiadomo czy zdalnie, bo sam rosyjski dyktator chwalił się, że nie posiada telefonu komórkowego, na który przecież otrzymywało się specjalny kod SMS, wymagany do potwierdzenia oddania wyborczego głosu.

Dziennikarze zwrócili uwagę, że na wartym ponad 80 tys. zł. zegarku, którego okazale eksponował na swej ręce rosyjski przywódca w chwili oddawania wyborczego głosu, widnieje data 10 września. Jest to o tyle ciekawe, że mieszkańcom Moskwy prawo zagłosowania przysługiwało dopiero 17 września, a stosowne regulacje nie przewidywały możliwości przedterminowego głosowania. Szczególnie głosowania aż na tydzień przed terminem.

Jednym słowem, jak niemal zawsze w przypadku Putina, nic się zgadza. Nie ulega wątpliwości, że bohaterka kultowego filmu „Miś” Stanisława Barei, podsumowałaby całą tę sytuację dosadnymi słowami: „Ten człowiek w całym życiu słowa prawdy nie powiedział”.

ren/facebook