Jak poinformował Interfax, rosyjski Gazprom zanotował bardzo poważne straty. Z powodu blokowania rewersowych dostaw gazu na Ukrainę utracił prawie 6 mld dol. Złożyły się na to zarówno straty przychodów, jak i kary, które musiał wypłacić swoim partnerom. Co istotne, jednym z beneficjentów strat Gazpromu jest Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.

Sprawę skomentował na łamach portalu defence24.pl Piotr Maciążek. Przypomniał, że przez polskie terytorium świadczony jest transport rosyjskiego gazu na Ukrainę dystrybuowanego przez niemiecką spółkę RWE. W związku z tym Gazprom nie realizował od września 2014 do początków marca 2015 roku nominowanych przez PGNiG wolumenów gazu. „Rosyjski potentat próbował tym sposobem doprowadzić do wstrzymania rewersu będąc świadomym tego, że do świadczenia takiej usługi konieczne jest odpowiednie ciśnienia w gazociągach. Liczył także na to, iż widmo wojny gazowej spowoduje, że Polska jak i kraje sąsiednie nie sięgną po własne zasoby surowca by wyrównać istniejący ubytek” – tłumaczy Maciążek. I dodaje, że tak się nie stało, a Ukrainie udało się przetrwać całą zimę. Co więcej – utrzymała tranzyt gazu na Zachód.

Maciążek uważa za mało prawdopodobne, by za pomocą dostaw rewersowych można było teraz zapełnić podziemne magazyny na Ukrainie. Mogłoby o tym pozytywnie przesądzić śledztwo antymonopolowe KE prowadzonego wobec Gazpromu. Niewykluczone, że efektem tego śledztwa stałoby się „otworzenie tzw. dużego rewersu ze Słowacji na Ukrainę, który zaspokoiłby potrzeby energetyczne tego kraju” – pisze Piotr Maciążek. I wyjaśnia, że jeżeli wyniki śledztwa „nie zostaną szybo przedstawione to Ukraina oprócz dostaw surowca z Zachodu będzie musiała w jakimś stopniu dojść do porozumienia z Gazpromem. 1 kwietnia br. przestaje bowiem obowiązywać wynegocjowany przy współudziale UE tzw. „pakiet zimowy”, którego zapisy umożliwiają Kijowowi zakup błękitnego paliwa na korzystnych warunkach (nie są one jednak wpisane do umowy długoterminowej, dlatego przestaną wkrótce obowiązywać)”.

Jest też możliwe, że osłabiony zostanie wydźwięk śledztwa antymonopolowego. W zamian za to Rosjanie wykażą się bardziej ugodową postawą wobec kolejnego porozumienia z Ukrainą. To bardzo prawdopodobne, bo, według Maciążka, „mimo buńczucznej retoryki strony rosyjskiej straty jakie poniosła ona w wyniku nieudanej blokady Ukrainy są ogromne”.

„Świadczy o tym ogrom strat finansowych, na poczet których składają się utracone zyski, ulgi i kary jakie koncern musiał zaoferować swoim partnerom w związku z nierealizowaniem nominowanych wolumenów dostaw (rekompensatę otrzymało także polskie PGNiG)” – wyjaśnia autor.

Dodaje, że taktyka Gazpromu pogorszyła ekonomiczną sytuację Rosji, na przykład pod względem eksportu paliwa do Unii Europejskiej osiągając najsłabszy wynik od 20 lat. Wciąż znaczącym problemem jest ponadto spadek cen ropy, który sprawia, że Gazprom musi udzielać znacznych rabatów. Dodając do tego słabego rubla otrzymujemy obraz naprawdę niewesołej dla Moskwy sytuacji.

„Powyższe aspekty pokazują, że skuteczna blokada Ukrainy będzie możliwa jedynie w przypadku jakiejś formy porozumienia pomiędzy UE i Rosją.  Na to się jednak nie zanosi” – pisze pod koniec swojej analizy Maciążek. Wyjaśnia następnie, że Wspólnota nie zamierza iść na rękę Gazpromowi na takich obszarach jak Nord Stream oraz Turkish Stream. Co więcej Polska pozostaje nieugięta w sprawie dalszej rozbudowy Gazociągu Jamalskiego. Niezbyt dobrze udał się też Rosji zwrot ku Azji. „W takiej konfiguracji tranzyt gazu przez Ukrainę nadal jest konieczny. Rosjanom pozostaje minimalizowanie strat - także w kontekście śledztwa antymonopolowego- i czekanie na bardziej sprzyjające czasy...” – kończy autor.

bjad/defence24.pl