- Jeśli będzie potrzeba, żeby zatrzeć ślady, to ekipa Ewy Kopacz je zatrze, nie patrząc na to, czy to wyjdzie na jaw – mówi dziennikarka śledcza Anita Gargas.

Zespół Macieja Laska mający za zadanie zbadane katastrofy smoleńskiej zostanie rozwiązany. Dlaczego akurat teraz? Czy teraz zespół doszedł do konkluzji i ostatecznie wyjaśnił, co się stało w Smoleńsku?

Obawiam się, że chodzi o to, żeby zniszczyć wszystko, co wiązało się z działalnością tego zespołu. A mamy tutaj do czynienia z dwiema płaszczyznami. Pierwsza to ślady nieróbstwa pod względem dochodzenia do prawdy. Druga - propagandowe działanie na rzecz rządu Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Czas pozostały do wyborów może być niestety wykorzystany, tego się obawiam, na niszczenie wszelkiej dokumentacji związanej z tego rodzaju działalnością. Pamiętamy, że panowie z zespołu Macieja Laska uzyskiwali rozmaite dowody z akt prokuratorskiego śledztwa smoleńskiego, do których to dowodów nie miały dostępu rodziny ofiar. Nawet zdjęcia, którymi żonglowali członkowie zespołu Macieja Laska, gdy było to potrzebne propagandowo nie były wcześniej dostępne dla członków rodzin smoleńskich. Kto przekazywał Maciejowi Laskowi tego rodzaju dowody, na jakiej podstawie prawnej, co się później z nimi stało? Tego rodzaju ślady zostaną teraz zatarte. Ukryta może być także informacja, ile naprawdę kosztowała podatnika instytucja stworzona dla osłony wizerunkowej rządu Platformy Obywatelskiej, która zajmowała się wyłącznie deprecjonowaniem osiągnięć zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza.

Czy dokumenty nie muszą być zarchiwizowane? Można je po prostu zniszczyć?

Niestety przez ostatnie 8 lat nauczyliśmy się, że ta ekipa ma bardzo lekceważące podejście do prawa. Prawo było przez ekipę Donalda Tuska wielokrotnie łamane, normy moralne również. Mamy przykład z kancelarii prezydenta Bronisława Komorowskiego, gdzie mimo iż wymagane jest sporządzanie notatek ze spotkań prezydenta z głowami innych państw (czy jakichkolwiek innych rozmów) nie zostały po nich żadne ślady. Nie ma na przykład notatek z rozmów z Dmitrijem Miedwiediewem, czy innych spotkań, które mogły dotyczyć sprawy smoleńskiej. Obawiam się, że również w tej kwestii ekipa Ewy Kopacz będzie miała bezwzględne podejście do sprawy. To znaczy jeśli będzie potrzeba, żeby zatrzeć ślady, to je zatrze, nie patrząc na to, czy to wyjdzie na jaw, czy nie. Mamy do czynienia z takim lekceważeniem opinii publicznej, jakiego nie oglądaliśmy od czasów peerelu, kiedy w stanie wojennym Urban coś mówił, a rzeczywistość była zupełnie inna. Teraz mamy do czynienia z podobną sytuacją – mówi się jedno, robi się drugie i nikomu nie przychodzi do głowy, że mogą go spotkać jakieś konsekwencje prawne, abo utrata honoru. Takie pojęcia jak odpowiedzialność polityczna czy moralna nie istnieją w działalności tej ekipy.

Czy w ciągu kilkuletniej pracy zespół Laska nie zrobił niczego, co w jakiś sposób przybliżyło nas do prawdy?

Nie potrafiłabym podać przykładu aktywności Macieja Laska i jego kolegów, która przybliżałaby nas do prawdy o tym, co się wydarzyło w Smoleńsku i była przydatna badaczom oraz śledczym. Mamy natomiast niezliczone przykłady świadczące o tym, że zespół Macieja Laska powstał tylko po to, żeby tworzyć propagandowe uzasadnienie dla prac komisji Millera, czyli de facto do decyzji Donalda Tuska. Przecież źródłem wszystkiego były pierwsze decyzje Donalda Tuska i jego ekipy, które całkowicie ubezwłasnowolniły stronę polską i spowodowały, że do dziś nie znamy prawdy o Smoleńsku. A że można było działać inaczej, to wiemy choćby na podstawie tego, co się wydarzyło po zestrzeleniu MH-17.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor