- Ostatnio moją uwagę zatrzymała rozmowa z księdzem z Francji. Choć nie wymienię jego nazwiska, to mogę powiedzieć, że chodzi o księdza, który jeździ po całej Europie. Jest bardzo aktywnym duszpasterzem, charyzmatycznym, który wszędzie gdzie się pojawi pozostawia po sobie środowiska modlitewne. Można powiedzieć, że jest to ksiądz, który swoją działalnością budzi mój podziw. Nie jest w żadnym z posoborowych ruchów w Kościele, ani w środowisku tradycjonalistycznym, chociaż w obu tych kręgach też bywa.

 

Od lat przyjeżdża do Polski, obserwuje, w jakimś stopniu uczestniczy w naszych problemach. Miał świeże spojrzenie na to co się dzieje. Mówił łagodnie ale z wyrzutem, ze jak to jest, że my musimy powtarzać u nas błędy, których doświadczył Kościół we Francji. Z których wychodzi z ogromnym trudem a na ogromnych połaciach stał się pustynny i nie istnieje. Kiedyś wydawało się, że zmiany zmierzają ku dobremu, gdy tymczasem spowodowały u nich pustkę. Mój francuski znajomy pytał wprost: Czy wy tego nie widzicie? Idziecie naszą drogą błędu, dlaczego nie szukacie własnej drogi - nam się wydawało, że taką macie, dzięki kard., Wyszyńskiemu, dzięki Janowi Pawłowi II. Mówił o z gniewem, żalem - po ostatnich rozmowach z wieloma kapłanami i biskupami.

 

Z jednej strony jest dążenie do nowoczesności, akceptacji świata, sprawdzanie czy jesteśmy dobrze postrzegani na zewnątrz. To jest jak takie naiwne pytanie, czy nasz katolicyzm nadąża za światem. Wielu z Kościoła francuskiego przez to odeszło z jego szeregów. Jedni odeszli od razu, gdy z kościołów wyparowała pobożność - z drudzy odchodzili już potem, zniechęceni do pustki, którą maskowano ludzkimi aktywnościami.

 

A z drugiej strony jakaś bezduszna siła inercyjna, administracyjna, która nie specjalnie ma jakąś wizję czy reakcję na bieżące wydarzenia. Kościelny instytucjonalizm, mylony z miłością do tradycji i ideami konserwatywnymi. .

 

Mój rozmówca przeszedł bardzo trudne czas zapoczątkowany 30-40 lat temu we Francji. Zaniepokoiło mnie, że takie skojarzenia z Polską przyszły mu do głowy. Wielu przecież nas chwali za katolicyzm i częściowo ta duma jest usprawiedliwiona, ale zdziwiło mnie jego zdanie, że my zbliżamy się do karykatury odnowy Kościoła, a dla wielu wiernych życie płynie zupełnie bezrefleksyjnie.

 

Czy Polska pójdzie jednak swoją drogą - ktora dla wielu ludzi na Zachodzie była kiedyś taką nadzieją? Ksiądz nie mówił co mamy robić, zostawił nas samych z tą refleksją - mówi Milcarek.

 

Not. Jarosław Wróblewski