Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Rafał Trzaskowski będzie kandydatem PO na prezydenta Warszawy w wyborach samorządowych 2018.  W wywiadzie w rp.pl zapowiedział m. in. przywrócenie tęczy na Placu Zbawiciela i przypomniał, że starał się o fundusze unijne na oczyszczalnię ścieków Czajka, ale na razie nie przedstawił pomysłów dla Warszawy - co Pan sądzi o tej kandydaturze?

Filip Frąckowiak, radny Warszawy (PiS), dyrektor Izby Pamięci Generała R. Kuklińskiego: Nie mam wątpliwości, że pan Trzaskowski będzie pewnego rodzaju bramą, otwartą dla wszelkich głośnych mniejszości, które domagają się swoich praw, które chętnie dyskryminowałyby patriotów i Kościół w Polsce, a może i myśl o Polsce jako o państwie związanym z chrześcijaństwem. Nie zaskakuje mnie wcale pomysł postawienia tęczy i jestem przekonany, że p. Trzaskowski będzie z zaangażowaniem kontynuować projekt Hanny Gronkiewicz-Waltz. Odbywać się to może także na płaszczyźnie kulturalnej - mam na myśli Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które może stać się gniazdem, bazą bojową dla wszelkiego rodzaju lewactwa w Warszawie.

Czyli pan Trzaskowski będzie trochę takim ''Biedroniem warszawskim''?

Nawet więcej, niż ''Biedroniem warszawskim''. Pan Biedroń zabiega też o głosy osób, które nie są związane z ruchami lewackimi, natomiast pan Trzaskowski będzie zabiegał głównie o głosy lewaków i będzie dla nich robił specjalne niespodzianki.

Jest ścisła komitywa między kandydatem Trzaskowskim a obecną prezydent Warszawy -był on szefem kampanii wyborczej Hanny Gronkiewicz-Waltz, a w miejskim ratuszu pracuje żona obecnego kandydata. Czym może się różnić ta ewentualna prezydentura od obecnej, czy mogą zajść jakieś istotne zmiany?

Moim zdaniem nic się nie zmieni, pan Trzaskowski będzie nową etykietą, natomiast układ Platformy w Warszawie pozostanie.  Oczywiście - zmienią się pewne kadry, natomiast tu nie chodzi o nic innego, jak o podtrzymanie wszelkich, ocierających się o charakter złodziejski, interesów Platformy w stolicy.

Kandydat PO  prezydenta mówi, że ''trzeba się bić z PiS o prawdę'' i tę walkę nazwał bitwą warszawską - czy to udane porównanie?

Nie, lepiej byłoby się nie bić, tylko zapewnić dobry program. Pan Trzaskowski powiedział, że ''denerwuje go'' wiele rzeczy, kilka z nich wymienił, a było to jego pierwsze wystąpienie jako kandydata Platformy na prezydenta stolicy. To nie jest program dla Warszawy, i była to raczej kompromitacja, a nie wystąpienie. On nie tylko nie wie, co w Warszawie trzeba zrobić, ale opowiada o tym, co go denerwuje, a nikogo nie obchodzi, co denerwuje pana Trzaskowskiego. 

Warszawiaków z pewnością interesuje znacznie więcej, niż emocje pana Trzaskowskiego?

Z pewnością tak. Pan Trzaskowskiemu coś się nie podoba, ale wielokrotnie miał szanse to zmienić, jako doradca Hanny Gronkiewicz-Waltz, jako znaczący polityk w Platformie czy minister w rządzie Platformy - miał bardzo wiele okazji do pracy także i na rzecz Warszawy. Nigdy nie wykazał się takimi działaniami. Również jego praca doktorska jest czymś zaskakującym, bo napisał ją na temat skuteczności tempa reform w Unii Europejskiej - trzeba powiedzieć, że jest to praca doktorska o czymś, co nigdy nie miało miejsca.

To niewątpliwie człowiek, który będzie zawsze, w każdej sytuacji stawiał na pierwszym planie struktury Unii Europejskiej, urzędników europejskich, a nie wolę Polaków - i to jest przestroga dla tych, którzy chcieliby na niego głosować.

W przeciwieństwie do swojego nauczyciela, opiekuna i mentora z pierwszych lat - Jacka Saryusz-Wolskiego, którego pan Trzaskowski był asystentem w Collegium Civitas, i którego - można powiedzieć - wprowadzał na salony Jacek Saryusz-Wolski. A który właśnie z tego powodu zmienił swój punkt widzenia na relacje Warszawa-Bruksela, ponieważ dotąd elity Platformy Obywatelskiej stawiały na pierwszym miejscu urzędników brukselskich. To w pewnym momencie przekroczyło Rubikon i jest pewne, że Trzaskowski zawsze będzie oddany urzędnikom w Brukseli, a nie polskiemu rządowi, polskiej administracji czy też polskim wyborcom. 

Czyli stanie się podobny do oddanego Unii D. Tuska?

Może być takim Donaldem Tuskiem do potęgi.

Pan Trzaskowski zapytany o marsze organizowana przez ONR w stolicy stwierdził, że ta organizacja powinna zostać zdelegalizowana i że już rok temu podpisał wniosek w tej sprawie, bo nie podoba mu się używanie przez nich zakazanych symboli i ''szerzenie nienawiści'' - a co Pan sądzi na ten temat?

Z jednej strony wciąż pana Trzaskowskiego coś ''denerwuje'', teraz znów chce ''delegalizować'' - to kolejna przestroga dla warszawiaków - nie głosujcie na Trzaskowskiego, bo jego pomysły są naprawdę szalone! Jeszcze nie ma żadnej koncepcji na to, co chciałby zbudować, a już wie, co chciałaby zniszczyć i zepsuć. Przepraszam - jednak chciałaby coś zbudować - na pewno tęczę!

Czyli plan na Warszawę: budować tęczę, a inne ''denerwujące rzeczy'' delegalizować?

Tak. Trzaskowski: budować tęczę, delegalizować resztę. Proszę zauważyć, że jest to klasyczny zabieg, w którym używa się argumentów, że jakieś tam symbole są nawołujące do nienawiści i powinny być zdelegalizowane, a Platforma - gdyby mogła, to pod te symbole i mowę nienawiści podciągnęłaby wszystko inne, co nie jest Platformą Obywatelską, na czele z Prawem i Sprawiedliwością i katolikami. W ogóle samo sformułowanie ''Polska'' jest już dla nich pewnie nieco zaściankowe.

Co do patriotyzmu - byłby dozwolony?

Patriotyzm jest dla nich nacjonalizmem a pan Trzaskowski liczyłby na nagrodę w rodzaju takiej, jaką otrzymał D. Tusk za swoją pracę na rzecz urzędników brukselskich - czyli jakieś dobre stanowisko w strukturach wykonawczych Unii Europejskiej.

Dziękuję za rozmowę.