Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa:

«Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu. (Z rozdz. 17 Ewangelii wg św. Mateusza)

 

W sposób tajemniczy Bóg rozdaje dary swoim wiernym. Możemy czasami pomyśleć, że czyni to w jakiś nie do końca przemyślany sposób. Dlaczego jedni błyszczą wiedzą i świętością, a inni są jak gdyby pozbawieni nawet odczucia braku tak niezwykłych darów? Możemy dodać do tego pytania kwestię dotyczącą samego Jana Chrzciciela: Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii, że istotnie Eliasz miał przyjść przed objawieniem Mesjasza, że miał naprawić, że już nawet przyszedł, ale nie został rozpoznany. Po co zatem przyszedł, skoro nikt tego nie zauważył? Nawet Apostołowie, którzy przecież znali Jana, musieli otrzymać wyraźną wskazówkę Jezusa, aby zdać sobie sprawę, z kim mieli okazję się spotkać (lub nawet czyimi być uczniami – jak Jan Apostoł). Z jednej zatem strony wzniosła teologia – jak w pierwszym czytaniu z Mądrości Syracha – z drugiej powszedniość dnia codziennego…

 

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Syr 48, 1-4. 9-11; Mt 17, 10-13

 

Jan Chrzciciel pokazuje nam bardzo ważną prawdę, że miarą skuteczności nie jest sukces. Jan sukcesu nie odniósł. Nie odniósł go także sam Jezus. Nie odnieśli go męczennicy. Ale w każdym ze wspomnianych przypadków zadanie zostało wykonane, czy też, żeby użyć potocznego stwierdzenia, powołanie zostało wypełnione. Popatrzmy na Jana i jego zadanie. Miał zapowiedzieć przyjście Mesjasza. I o tym w zasadzie są wszystkie jego nauki. Uczniem Jana Chrzciciela był między innymi Jan Apostoł. To od niego Umiłowany uczeń Pana odebrał podstawową formację. Czy bez tej pierwszej szkoły autor czwartej Ewangelii byłby tym samym Janem? Należy w to wątpić. Praca Jana Chrzciciela przypominała sianie ziarna. Na wzrost plonów trzeba było czekać. Ale to dzięki jego wierności i głoszeniu słowa, udało się przygotować część apostolskiego grona. A Apostołowie podjęli dzieło Jezusa i Kościół rozprzestrzenił się na całą ziemię.

Żyjemy wobec największych świętości, ale nie dostrzegamy tego. Nie chodzi tutaj tylko o Boga i Jego sakramenty, ale także o innych ludzi i nasze relacje z nimi, z Bogiem. Historia Jana Chrzciciela i Heroda jest dla nas ostrzeżeniem, że możemy przegapić to, co ważne w życiu, gdyż nie będziemy mieli odwagi i potrzeby pytać i poddawać w wątpliwość naszych utartych poglądów.

W jakimś sensie Jan jest zaprzeczeniem takiego letargu. On bez przerwy pytał, zastanawiał się, szukał. Nawet wtedy, gdy już wskazał Mesjasza, nawet z więzienia, dopytywał ciągle o Jezusa. Ten twórczy niepokój  zaprowadził go bardzo daleko – mało kto tak dobrze poznał Zbawiciela. Syrach pisze o słowo Eliasza płonęło jak pochodnia. Ostatecznie to tylko w naszym życiu się rozwija, co otaczamy troską. Może warto zapłonąć żarem Jana, aby móc lepiej wejrzeć w tajemnice Boże.

 

Szymon Hiżycki OSB | Modlitwa Jezusowa