"(...)mam ciągle w pamięci protesty w Polsce dotyczące czy Trybunału Konstytucyjnego, czy sądów i reakcje Brukseli i na świecie. Ja – inaczej, niż dzisiaj rządzący – uważam, że „ulica i zagranica” mogą i nieraz odgrywały w polskiej historii bardzo pozytywne role"-stwierdził Donald Tusk podczas spotkania autorskiego poświęconego najnowszej książce "Szczerze".

W ten sposób były premier skomentował projekt nowelizacji ustawy o sądach powszechnych przedstawiony ostatnio w Sejmie przez posłów PiS. 

"Ja na to patrzę bardzo praktycznie, bo mam ciągle w pamięci protesty w Polsce dotyczące czy Trybunału Konstytucyjnego, czy sądów i reakcje Brukseli i na świecie. Ja – inaczej, niż dzisiaj rządzący – uważam, że „ulica i zagranica” mogą i nieraz odgrywały w polskiej historii bardzo pozytywne role"-stwierdził przewodniczący EPL. Jak wskazał Tusk, „ulica” to dziś 100 tys. ludzi, zaś „zagranica” to UE. Były szef Rady Europejskiej stwierdził, że „zagranica i ulica to bardzo dobre metody, żeby powstrzymać rządzących od tego typu rzeczy”. Jednocześnie Tusk był łaskaw nie zgodzić się z porównaniami do stanu wojennego i słowami niektórych polityków opozycji o "masowych represjach. 

"Niepotrzebne są tu przesady ani hiperbole. Nie będę mówił - uważam, że to jest przesada - o masowych represjach. Nie musimy używać przesadnych słów. To, co oni robią, jest wystarczająco złe i niebezpieczne w sposób tak oczywisty, tak dotykalny, że nie trzeba żadnych kolorów tutaj dodawać"-powiedział polityk, zachęcając przy tym Polaków do protestów. 

"Zachęcam wszystkich ludzi, żeby protestowali, żeby wychodzili na ulice (…) nie tylko dlatego, że się sam stęskniłem za tego typu akcjami – choć oczywiście też – ale obserwowałem, w jaki sposób uruchamia się instytucje międzynarodowe, międzynarodową opinię publiczną, ale przede wszystkim emocje tutaj, w kraju, kiedy jest się aktywnym i kiedy się protestuje"-przekonywał Tusk. Jak dodał, zainteresowanie Brukseli sytuacją w Polsce wynika właśnie z protestów ulicznych w naszym kraju. Zdaniem byłego premiera, który nie przejmował się protestami związkowców, rodziców sześciolatków czy innych grup społecznych przeciwko decyzjom podejmowanym przez jego rząd, polskie władze mogą dzięki tym protestom zobaczyć, że są granice, których absolutnie nie może przekroczyć.

"Ale jeśli to zmęczenie tym ćwierć-reżimem, tą szarością, tym gniciem i złem równocześnie, jeśli my będziemy na to reagowali raczej zmęczeniem i apatią, czy pasywnością, to – nie chcę być złym prorokiem - w UE, w Brukseli nie będą się wami zajmować. Nie łudźcie się, nie będą. Jeśli chcemy politycznej solidarności ze strony europejskich instytucji i europejskich stolic, to nie możemy wierzyć w to, że oni będą bardziej gorliwi w obronie polskiej konstytucji, czy polskich sądów, niż my, Polacy"-stwierdził szef EPL.

yenn/PAP, Fronda.pl