Portal Fronda.pl:  Czemu służy Dzień Judaizmu w Kościele?

Ks. dr Robert Skrzypczak: Dzień Judaizmu jest pokłosiem odnowy, którą Kościół katolicki przeżył w latach 60. ubiegłego wieku po Soborze Watykańskim II. Uświadomiono sobie na nowo, jak wiele łączy nas z tradycją żydowską i religią judaizmu. Tym zwornikiem, który łączy chrześcijan i żydów na poziomie wiary jest ten sam osobowy, historyczny Bóg, który objawił się Abrahamowi i Mojżeszowi i który doprowadził do pełni objawienia w Jezusie Chrystusa. Można powiedzieć, że Bóg, który objawia się w historii, powołuje do zbawienia Izraela – oraz poprzez Jezusa Chrystusa Kościół, a zatem: wszystkich ludzi. To właśnie to, co nas łączy: wspólna wiara, historia, wspólne rozpoznanie Boga i szacunek do Pisma Świętego. Przede wszystkim łączy nas, jakkolwiek paradoksalnie to by nie brzmiało, Jezus Chrystus.

W jaki sposób łączy nas Chrystus?

Chrystus łączy nas jako ten, który jest kwintesencją całego objawienia Bożego. Odwołując się do św. Pawła można powiedzieć, że chociaż wielu naszych braci żydów odrzuciło Jezusa Chrystusa, to nie stracili z tego powodu swojego przywileju wybraństwa. Bóg kontynuuje świętą historię ze swoim narodem wybranym. Czasowe odrzucenie przez żydów Chrystusa ma miejsce także po to, abyśmy my mogli poprzez Jezusa dotrzeć do zasięgu działania Boga. Św. Paweł prorokował, że przed końcem historii zbawienia nastąpi wielki powrót żydów do Chrystusa. Także oni uznają w Nim Mesjasza.

Dzień Judaizmu nie jest więc żadnym odejściem od nadziei na nawrócenie Żydów?

Z jednej strony Dzień Judaizmu w Kościele służy poznaniu religii żydowskiej, tak, abyśmy bardziej uświadomili sobie korzenie naszej własnej wiary, która wywodzi się ze źródła judaizmu właśnie. To w religii żydowskiej objawił się Jezus Chrystus. Dzień ten łączy się też w głębi naszych serc z nadzieją, że Bóg jak najszybciej doprowadzi swoje obietnice do ostatecznej konkluzji. A zatem, że także nasi bracia żydzi doznają pełnego zbawienia w Bogu poprzez rozpoznanie w Jezusie Chrystusie tego Mesjasza, którego oczekują.

Dlaczego Dzień Judaizmu obchodzimy w wigilię Tygodnia Modlitwy o Jedność Chrześcijan?

Sobór Watykański II podarował nam odnowione spojrzenie na historię oraz na rozpoznawanie poprzez fakty działającego Boga. Sobór uświadomił sobie, że Kościół bardzo potrzebuje odzyskania pełni swojej energii misyjnej i wiarygodności w świecie poprzez powrót do woli Jezusa Chrystusa, którą jest jedność chrześcijan. „Po tym poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się nawzajem miłowali” – to słowa Jezusa Chrystusa z Wieczernika. Sobór Watykański II mówiąc o relacjach, które łączą Kościół z innymi religiami, na pierwszym miejscu umieścił żydów. Na poziomie duchowym łączy nas ten sam dekalog, to samo przymierze, działanie tego samego Boga, co do którego my, chrześcijanie, wierzymy, że wypowiedział swoje najważniejsze Słowo w Jezusie z Nazaretu.

Zagłębiając się w dialogu, tak jak w czasie Dnia Judaizmu, nie tracimy z pola widzenia celu, jakim jest nawrócenie żydów?

Dzień Judaizmu można obchodzić w różny sposób. Można obchodzić go w sposób ideologiczny – i to byłoby nieszczęście. Na przykład gdyby był to dzień świętowania prozelityzmu albo przygotowywania się do jakiejś inwazji na żydów. Z drugiej strony byłoby równie źle, gdyby był to tylko dzień teoretyzowania i mówienia, że idziemy swoimi drogami, żydzi mają swoją drogę zbawienia, a my swoją. Oba podejścia są fałszywe. Dzień Judaizmu to dzień wiary. Jeśli naprawdę chcemy dobrze go przeżywać, potrzebujemy zaufania wobec zamiarów Pana Boga.

Posoborowe podejście Kościoła przynosi owoce, jeśli idzie o powrót żydów do Chrystusa?

Kilka lat temu miałem okazję spotkać w Izraelu żydowskiego rabina, który w bardzo dyskretny i osobisty sposób mówił mi, że on i jego rodzina rozpoznają w Jezusie z Nazaretu prawdziwego Mesjasza. Przyznał, że nie potrzeba tu żadnych argumentów religioznawczych: wystarczy głęboka i uczciwa analiza wszystkich tekstów zawartych w Piśmie Świętym, które zapowiadają przyjście Mesjasza. Te teksty odpowiadają temu, co zostało pokazane w Jezusie z Nazaretu. Można wspomnieć tu też wielkiego rabina Kaduriego, kabalistę, który zmarł w 2006 roku. Był uznawany w Izraelu za bezsprzeczny autorytet. Wystarczy powiedzieć, że na jego pogrzebie w Jerozolimie zgromadziło się ponad 100 tysięcy ludzi. Pod koniec życia Kaduri mówił, że niebawem pojawi się w Izraelu Mesjasz. Przekonywał, że ma z nim mistyczną więź. W testamencie, który złożył, zapisał objawione mu imię Mesjasza. Gdy testament otwarto dokładnie w rok po jego śmierci znaleziono tam imię tego Mesjasza: Jehoszua, co oznacza, oczywiście, Jezus.

Warto przypomnieć też o głównym rabinie Rzymu, Izraelu Zollim, który po chrzcie przyjął imię Eugenio. W swojej autobiografii opowiadał, że bezpośrednim impulsem, decydującym o poproszeniu o chrzest, było mistyczne spotkanie z Chrystusem podczas jednej z liturgii w synagodze, której przewodniczył. Podobnego doświadczenia doznały też jego żona i córka. Oczywiście, nie wszyscy są dzisiaj przygotowani na przyjęcie i zaakceptowanie Chrystusa. Bóg jest jednak zawsze paradoksalny i bardzo często działa zaskakując, poprzez niespodzianki. Gdzieś w sercach naszych starszych braci w wierze jest wciąż lęk i obawa przed zbliżeniem się do Jezusa. Wpływają na to dawne problemy. Z drugiej strony dokonuje się też pewne zbliżanie wielu serc do Chrystusa.

Czy polski Kościół, przez wzgląd na historię, może odegrać jakąś szczególną rolę w pogłębianiu dialogu z żydami?

Dzień Judaizmu pozwala nam sobie uświadomić, że przez 800 lat mieszkaliśmy tutaj razem. Dlatego nasze ścieżki duchowe, doświadczenia życiowe, sposób rozpoznawania Pana Boga żyjącego w historii czy modlitwie – ma wiele wspólnego. Równocześnie jest to dzień, gdzie wielu ludzi, zwłaszcza tych uczciwych, boli to, co spotkało naród wybrany z rąk Niemców. Żydzi stali się przedmiotem największego cierpienia i największej zagłady w XX wieku. To współodczuwanie wiary i cierpienia jest czymś, co nie tylko łączy, ale pozwala też budować poczucie człowieczeństwa w szerszym sensie.

W Europie narasta antysemityzm, zwłaszcza ze względu na działania mieszkających tu ekstremistów muzułmańskich. Kościół może odegrać tu jakąś pozytywną rolę?

Europa znalazła się w bardzo trudnym położeniu. Zdaje sobie dziś sprawę z negatywnych efektów źle odrobionej lekcji bardzo naiwnych lewicowych postulatów, przyjmowania do Europy muzułmanów z nadzieją, że się zasymilują. Mieliby przyjmować naszą kulturę, tradycję myślenia, sposób odczuwania życia. Zdajemy sobie jednak sprawę, że muzułmanie nie mają do czego się zasymilować. Jeśli kultura Europy jest kulturą eutanazji, aborcji, pigułki wczesnoporonnej i amfetaminy, to trudno wymagać, by muzułmanie znajdowali wielką radość w podzielaniu takich „wartości”. Nic dziwnego, że boją się europejskiej kultury i traktują nas generalnie jako zdemoralizowanych, zepsutych i pustych. Tam, gdzie dochodzi do konfliktu między muzułmanami a Europejczykami, ofiarą bardzo często padają Żydzi. Są w pewnej mniejszości, zwłaszcza ci, którzy w wierności Panu Bogu odróżniają się swoją wyjątkowością od nowoczesności. Myślę, że potrzeba pewnego pomysłu, by przede wszystkim wzmocnić w Europie szacunek dla dekalogu. Bracia żydzi, tak jak wszystkie inne mniejszości religijne, zasługują ponadto na przynajmniej tyle szacunku, ile przyznaje się dziś choćby mniejszościom seksualnym.

 Rozmawiał Paweł Chmielewski