Rzecz jednak nie w tej przewadze, ale w odpowiedzi na pytanie czy w obecnym Sejmie istnieje alternatywa dla rządu Donalda Tuska? Bowiem przy wywodzącym się z PO prezydencie rząd Tuska nawet utraciwszy większość, mógłby funkcjonować jako gabinet mniejszościowy co najmniej do czasu (nie)uchwalenia przyszłorocznego budżetu. Tymczasem poseł Mariusz Kamiński całkowicie poważnie mówi o zgłoszeniu konstruktywnego wotum nieufności wobec gabinetu Tuska, a indagujący go dziennikarz nie zadaje mu najbardziej oczywistego pytania: z kim PiS ten wniosek w zgodzie z konstytucją zakładający powstanie nowej, większościowej koalicji, zamierza złożyć? Z renegatami z Solidarnej Polski? Z Leszkiem Millerem? Z Waldemarem Pawlakiem, który na każdym innym układzie koalicyjnym może stracić? A może z „tym człowiekiem”, którego nazwiska w PiS do niedawna demonstracyjnie nawet nie wymawiano?


Można też oczywiście snuć wizje rozłamu w PO, ale jak na razie znacznie większe ruchy mają miejsce w szeregach opozycji. I tej lewicowej (RP - SLD) i tej prawicowej (PiS – SP).


Poczynając od 2007 r. największym atutem PO, decydującym o tym, że ta partia wciąż Polską rządzi i wygląda na to, że będzie rządzić jeszcze długo, jest stan opozycji – zarówno tej z lewej, jak i prawej strony.  Żaden premier od 1989 r. nie miał pod tym względem równie komfortowej sytuacji co Donald Tusk. Krew premiera, którą poczuli posłowie opozycji to jak na razie tylko projekcja ich marzeń, a nie rzeczywistość.


eMBe/Salon24.pl