- Odizolowanie ludzi od siebie, zamykanie ich w domach, straszenie negatywnymi skutkami wychodzenia na spacery, permanentne używanie określeń „śmiertelny” wirus (tak, jakby inne nie mogły spowodować zgonów) – niszczy odporność, powoduje depresję i lęk (co także działa destrukcyjnie na nasz układ odpornościowy)– mówi w wywiadzie dla portalu temi.pl dr Zbigniew Martyka, kierownik oddziału obserwacyjno-zakaźnego szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej

 

W środowiskach naukowych oraz medycznych pojawia się coraz więcej wątpliwości i pytań w związku powszechnie ogłoszoną pandemią koronawirusa. Wydaje się, że wprowadzane zasady i podejmowane przez różne rządy działania przeczą nie tylko zdrowemu rozsądkowi, ale też faktom naukowym oraz praktyce lekarskiej. Faktem jest, co zostało już wielokrotnie udowodnione, że nasza psychika wpływa pozytywnie lub negatywnie na zmiany somatyczne, czyli na dobre lub złe funkcjonowanie naszych organizmów.

Doktor Martyka dodaje też:

- Jeśli wymaga się od osoby zdrowej, nie kaszlącej, nie mającej żadnych objawów infekcji, żeby na spacerze, na którym nie spotyka się z innymi ludźmi – np. na pustej ulicy, nosiła szczelnie zakrywającą usta i z nos maseczkę, bez względu nawet na ewentualne przeciwwskazania zdrowotne (...) to jest to całkowity absurd.

Doktor przestrzega:

- Utrzymują więc w świadomości lęk, którym karmi się codziennie ludzi. Ciekawe, dlaczego nie zalecano obligatoryjnego noszenia maseczek, gdy w ciągu tygodnia 360 tysięcy osób zakażało się wirusem grypy, na którą także osoby schorowane umierały?

Zauważa też, że propaganda medialna oraz prowadzona przez różne rządy z używaniem określeń „śmiertelny” wirus, a do tego dramatyczny ton wypowiadających te komunikaty dziennikarzy sprawie, że wielu ludzi zwyczajnie ulega panice. Ta panika dotyka także często również służby medyczne, a szczególnie tych, którzy codziennie stykają się z osobami chorymi.

Doktor zauważa:

- Sądzę, że liczba zgonów osób zakażonych wirusem SarsCov-2 (nie jest to jednoznaczne ze zgonami z powodu zakażenia tym wirusem) napawa właśnie lękiem. Ponieważ osoby, u których wykryto wirusa są traktowane jak „chore na covid”, ich zgon spowodowany poważnymi przewlekłymi chorobami jest kwalifikowany jako zgon wywołany zakażeniem SarsCov-2.

Oraz uwypukla:

- W ten sposób liczba tak kwalifikowanych zgonów wzrasta i jest pożywką dla tych, którzy chcą wzbudzić lęk, panikę.

To wszystko sprawia, że wzmaga to ogromnie poczucie zagrożenia oraz paraliżuje „normalne funkcjonowanie placówek ochrony zdrowia”. To z kolei powoduj, że liczba zgonów z powodu chorób przewlekłych jest większa, niż miałoby to miejsce przy normalnym funkcjonowaniu placówek sprzed okresu, kiedy ogłoszono stan pandemii.

Odnosząc się do faktycznych danych doktor stwierdza:

- W październiku br stwierdzono 3100 zgonów raportowanych jako COVID-19 (czyli np. również zawał serca czy nowotwór w przypadku osoby zakażonej koronawirusem) i 13 tys. zgonów więcej z powodu innych chorób, w porównaniu do lat poprzednich, w których działalność ochrony zdrowia nie była sparaliżowana. Można jasno zobaczyć, że liczba zgonów z powodu znacznego ograniczenia dostępności świadczeń medycznych wielokrotnie przewyższa liczbę zgonów przypisywanych Sars-CoV-2.


mp/temi.pl