W polityce o trwałości sojuszy decyduje trwałość wspólnoty interesów. W tym sensie każdy każdego kiedyś zdradzi, jeśli interesy przestaną się pokrywać, jak to się stało z Kurdami, którzy przestali być potrzebni USA. Dopóki łączył ich wspólny wróg, Stany wykorzystywały Kurdów jako oddziały lądowe, a Kurdowie wykorzystywali pomoc amerykańską do obrony przed ISIS i stworzenia własnej armii.

USA nie mają w Rożawie interesów ani gospodarczych, ani geopolitycznych. Inaczej jest w wypadku Polski, która stanowi zaporę przeciwko napieraniu Rosji i jej sojuszu z Niemcami, a tej dwójki – z Chinami. Im więcej biznesu amerykańskiego w Polsce, im więcej powiązań, tym trudniej będzie wspólnotę interesów rozerwać.

Opcja rosyjska zaś głosi, że ponieważ kiedyś zostaniemy przez USA sprzedani Rosji, to już teraz trzeba samemu się jej poddać, miast zyskać na czasie i wykorzystać go do budowy własnej siły. Kiedy interesy Polski i Stanów Zjednoczonych się rozejdą? Kiedy Rosja zadowoli się statusem współpracy z USA w zamian za inwestycje i technologie, kiedy będzie groził jej rozpad, na czym musiałyby skorzystać Chiny, przejmując kontrolę nad surowcami.

Taki rozwój sytuacji jest możliwy po odejściu Putina w sposób naturalny lub w drodze zamachu stanu. Nic nie zapowiada, że Putin zniknie przed 2025 rokiem, więc najważniejsze decyzje zbrojeniowe, infrastrukturalne i gospodarcze powinny być zrealizowane w tym okresie, by być przygotowanym do wykorzystania okresu perturbacji w Rosji.

Gdyby zaś Rosja chciała dokonać skoku do przodu i zaatakować Polskę, bazy amerykańskie stanowią poważny argument odstraszający. Nie chronią one jednak przed próbami destabilizacji dokonywanymi przez Moskwę za pośrednictwem samych Polaków.

Dr Jerzy Targalski

jozefdarski.pl