Podczas pieczenia na tradycyjnym grillu mogą powstawać rakotwórcze nitrozaminy. Wytapiający się tłuszcz spada niekiedy na rozżarzone węgle, a spalając się, wytwarza związki, które z dymem osiadają na piekącym się mięsie. Inne szkodliwe substancje są też w zwęglonych produktach, dlatego przypalone kawałki trzeba zawsze wyrzucać. 

To wszystko obciąża żołądek. Czy warto dokładać do tego jeszcze alkohol? Powszechnie uważa się, że alkohol korzystnie wpływa na trawienie, stąd też dla niektórych osób stanowi on nieodłączny dodatek do ciężkostrawnych potraw, np. kiełbasy czy karkówki z grilla. 

Jak wynika z badań, wysoce stymulujące działanie na funkcje wydzielnicze żołądka wywiera niewielka ilość piwa, a w mniejszym stopniu także wina (zarówno czerwone jak i białe), przy czym żadne z niealkoholowych składników tych napojów nie są odpowiedzialne za opisane tutaj właściwości. 
 
Można powiedzieć że umiarkowane dawki alkoholu – wypijanego w niewielkich stężeniach – korzystnie wpływają na procesy trawienne zwiększając wydzielanie soku żołądkowego. 
 
Uwaga! Pozytywny efekt ma tylko niewielka ilość piwa czy wina. Duża ilość w połączeniu z ciężkostrawnym tłustym mięsem może prowadzić do poważnych problemów, nawet zapalenia błony śluzowej żołądka, którą alkohol osłabia. 
 
Poleca się też wykorzystać ciemne piwo do marynowania mięsa. Taka marynata pozwala zdecydowanie zmniejszyść ilość szkodliwych substancji wytwarzających się później przy grillowaniu. 
 
kk