Na łamach niemieckiej gazety Die Welt ostro skrytykowany został list niemieckich intelektualistów i artystów do Olafa Scholza, aby ten powstrzymał wysyłanie ciężkiej broni na Ukrainę.
Sygnatariusze listu pochwalili Scholza za jego "powściągliwą" politykę w kwestii dozbrajania Ukrainy przeciwko rosyjskiej napaści. Sygnatariusze apelowali o "powstrzymanie trzeciej wojny światowej".
"Kto uważa, że powinien podpisać czy wręcz napisać apel przeciwko dostawom niemieckiej broni na Ukrainę, nie ma najwidoczniej bladego pojęcia o Europie Wschodniej, nie mówiąc już o sytuacji w Ukrainie po napaści ze strony Rosji" - czytamy w sobotnim tekście publicysty Artura Weigandta.
W ocenie publicysty sygnatariusze listu "zapomnieli o Łotwie, Estonii, Litwie czy Polsce: te wschodnioeuropejskie kraje martwią się o swoją terytorialną suwerenność".
"W tych krajach panuje strach przed Rosją i jej agresywną polityką ekspansji. Europie Wschodniej nie są potrzebni niemieccy prominenci czy pół-prominenci, którzy udają mądrali objaśniających" - czytamy.
"To bardzo niemiecki problem. Gdy tylko chodzi o relacje niemiecko-rosyjskie, z pola widzenia w magiczny sposób znikają wszystkie kraje położone między Niemcami a Rosją" - pisze dalej publicysta.
Publicysta zarzuca następnie autorom listu wybiórczość i tchórzostwo.
"Czy sygnatariusze listu nie widzieli zdjęć z Buczy, Irpinu czy Mariupola? Czy zapomnieli o Babim Jarze i Hołodomorze (Wielkim głodzie)? Takie sprawiają wrażenie, bo w przeciwnym razie wezwaliby do wsparcia Ukrainy w jej samoobronie, zamiast pozostawiać ją sam na sam z rosyjskim agresorem. To jest naszą historyczną odpowiedzialnością" - czytamy.
"Sygnatariusze listu wymienili historię na tchórzostwo" - konkluduje autor.
jkg/deutsche welle