Ponadto w ekipie powołanych przez prokuraturę "ekspertów" badających przyczynę katastrofy smoleńskiej, jest osoba, która sama ma na koncie lotniczy wypadek.

"Nasz Dziennik" informuje, że prokuratura miała spory kłopot w kompletowaniu "specjalistów" grupy wyjaśniającej przyczynę katastrofy smoleńskiej: - Ludzie się do tego nie garnęli. Mało kto chce się w taką sprawę wplątywać. Jest pracochłonna i uwikłana politycznie - mówi "Naszemu Dziennikowi" jeden z oficerów specpułku.

Najbardziej ponure jest to, że tylko jedna osoba spośród biegłych zajmowała się katastrofą dużego odrzutowca. Jest to 81-letni obecnie Antoni Milkiewicz, który brał udział w wyjaśnianiu przyczyn rozbicia się Iła-62M w 1987 roku w Lesie Kabackim. Pozostali biegli co najwyżej zajmowali się "zdarzeniami" z udziałem samolotów bojowych lub szkolnych, ewentualnie małych transportowców lub śmigłowców.

"Żaden z biegłych powołanych w specjalizacji z zakresu budowy płatowca, techniki lotniczej, aerodynamiki czy pilotażu nie badał katastrofy CASY C-295 z 2008 r., ani w Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, ani w śledztwie prokuratorskim".

Informacje "Naszego Dziennika" pokazują, że rządowe zapewnienie, że śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej prowadzone jest przez specjalistów, zasługuje na kpinę. Dlatego Antoni Macierewicz dokładnie wiedział, dlaczego trzeba powołać niezależną, złożoną ze specjalistów komisję do wyjaśnienia tej katastrofy. Oczywiście informacji z "Naszego Dziennika" nie będzie w głównych mediach, gdyż podważa ona wszelkie zapewnienia Premiera Tuska i obecnego rządu.

sm/Nasz Dziennik