Portal Fronda.pl: Od kilku dni cała Polska żyje dwoma sytuacjami z udziałem policjantów. Mam na myśli Gorzów Wielkopolski i Rudę Śląską. W tym pierwszym mieście funkcjonariusze nie mogli zapanować nad mężczyzną, który dewastował samochody, a następnie agresywnie zachowywał się wobec policjantów. Kiedy napastnik zaczął uciekać, funkcjonariusze oddali kilkanaście strzałów, aż w końcu napastnik upadł na ziemię. Czy postępowanie policjantów było w Pańskiej opinii poprawne?

Dariusz Loranty, były policjant kryminalny, obecnie redaktor naczelny „TROP - Magazyn Śledczy”: Zacznę od tego, że policja w Polsce znajduje się w silnym ogniu społecznych oczekiwań. Z jednej strony, społeczeństwo wymaga, aby policjanci byli mili i grzeczni, a z drugiej wyjątkowo skuteczni, niczym filmowy szeryf. Z jednej strony mamy jest frontalny atak medialny na policję, typu „fajtłapy nie umieją zatrzymać plażowicza”, z drugiej strony - Polska policja mundurowa jest jedną z najbardziej represyjnych policji w Europie. Na czym ta represyjność polega? Na tym, że prócz bycia grzecznym i miłym, funkcjonariusz ma nas ciągle zatrzymywać do kontroli. Polska policja dokonuje największej ilości prewencyjnych kontroli w Europie. Legitymuje przechodniów na ulicy, nawet jeśli nic złego nie zrobili, a po prostu spacerowali. Natomiast to, co się dzieje wobec kierowców to nagonka, są przecież bardzo często kontrolowani. U nas to rutyna, normalna czynność prewencji. Podobne sytuacje na Zachodnie są nie do wyobrażenia. W Polsce kładzie się silny nacisk na elementy kontroli, a ona zawsze jest odbierana jako element represji wobec społeczeństwa. Z drugiej strony, oczekujemy od policji miłego, grzecznego sposobu bycia i szacunku w traktowaniu obywateli. A najlepiej człowieka-policjanta, któremu możemy napluć w twarz, a on zachowa się biernie. Na dodatek, jeszcze to sfilmować i przy aplauzie hołoty ubliżać, że funkcjonariusz nic nie może zrobić.

A nie jest tak, że nasze wyobrażenia o policji budujemy na podstawie filmowych przygód super-glin?

Dokładnie, społeczeństwo widzi policję przez pryzmat filmów sensacyjnych, w których funkcjonariusz jest bystry, szybki, sprytny, celnie strzela i nikomu nie robi krzywdy. W realu tak nie jest. Kiedy dochodzi do jakiegoś zagrożenia, oceniamy działanie policjanta, mając pewien komfort psychiczny. Funkcjonariusz znajdujący się w sytuacji takiej, jak podczas strzelaniny w Gorzowie Wlk., jest w zasięgu rażenia napastnika. Policjanci znajdowali się w niewielkiej odległości od agresora, którą ten mógł w błyskawiczny sposób pokonać i na przykład uderzyć ich metalowym elementem.

Policjant na służbie chyba powinien się liczyć z takim ryzykiem…

Policjant idzie na służbę i nagle może się okazać, że jakiś wariat w furii rozpłata mu siekierą głowę. On przeżywa taką sytuację tak, jak każdy z nas. Przecież to nie jest jakiś nadczłowiek. Mamy takich policjantów, jakie jest społeczeństwo, a wymagamy od nich rzeczy, do których oni nie są przygotowani. Ba, do niektórych sytuacji nie da się normalnego człowieka przygotować bez nieodwracalnych szkód w psychice.

Do strzelania do ludzi są przygotowani?

Jeśli polski policjant strzela, poza szkoleniami, raz, dwa do roku, to jest naprawdę dobry wynik. Policjant na szkoleniu strzela w warunkach komfortowych, na strzelnicy, w ułożonej pozycji, której na co dzień, w normalnych sytuacjach nigdy nie będzie mógł powtórzyć. Proces szkolenia jest chory i niedostosowany do realnej sytuacji. Stres, niespodziewane okoliczności, nieprzygotowanie – takie są realia pracy policjantów. W dodatku, funkcjonariusz ma jeszcze spełniać oczekiwania społeczne, o których mówiłem na początku.

Jaka jest więc Pańska ocena postępowania policjantów w Gorzowie?

Oglądając filmik z Gorzowa i pamiętając swoje doświadczenie (kilka razy znalazłem się w podobnych sytuacjach) oceniam, że policjanci zachowali się prawidłowo. Kilkakrotnie wezwali mężczyznę do zaprzestania, oddali strzały ostrzegawcze, ale on na nich napierał, więc strzelili. Jasne, można polemizować nad ich skutecznością, ale proszę pamiętać, że nie wolno strzelać w korpus, ale w nogi. Policjanci oddali kilkanaście niecelnych strzałów, ale przecież ten człowiek (a także oni sami) byli w ruchu. To były prawidłowe działania, które świadczyły o determinacji funkcjonariuszy.

Komentarze po obu akcjach są jednak niezwykle krytyczne. Może więc problem tkwi w przyjmowaniu nieodpowiednich ludzi do policji?

Kryteria naboru do policji są niby jasne, przynajmniej te formalne, ale z jakiś niczym nie uzasadnionych powodów nie przyjmuję się ludzi, bo psycholog tak zdecydował. A tu już nic nie jest jasne. Rozbudowano do granic możliwość system psychologicznej weryfikacji ludzi, co jest bardzo drogie, a efekt liczba - idiotów przyjmowanych do służby wcale się nie zmniejsza, wręcz przeciwnie. Co więcej, jest zalecenie, by nie przyjmować do policji ludzi o bardzo niskim poziomie agresji, czyli spokojnych, którzy nie będą podejmowali reakcji. Policja jako instytucja uważa, że lepiej mieć spokojnego policjanta, który nie reaguje na obelgi, niż takiego, który kogoś złoi i zachowa się jak kowboj.

Jak kowbojka zachowała się policjantka z Gorzowa, która – zamiast korzystać z faktu, że wokół niej stoją auta i się nimi zasłonić, stanęła twarzą w twarz z napastnikiem. „Ta policjantka stanęła jak kowboj na Dzikim Zachodzie: twarzą w twarz z tym człowiekiem i próbowała strzelać do niego” – oceniał dr Łukasz Kister z Centrum Badań nad Terroryzmem. I dodawał: „Ale coś było nie tak. I na koniec kiedy [człowiek z toporem – red.] odrzucił te narzędzia, kiedy zaczął uciekać, oni [policjanci – red.] dopiero zaczęli do niego strzelać. To jest dla mnie niebywałe. A jak wywrócił się, to w ogóle przestali się nim interesować”.

Oczywiście, miałby dr Kister rację, ale gdyby wypowiadał się na temat jednostek taktycznych komandosów policyjnych. Policjant służący w prewencji ani jednego dnia w ciągu dwunastu miesięcy nie spędza na żadnym szkoleniu. On chodzi codziennie do pracy. Opinia eksperta może dotyczyć komandosa z GROMu, który raz na kilka miesięcy wykonuje zadanie, a przez resztę czasu się szkoli. Znam taktykę zatrzymania niebezpiecznego osobnika przez policjantów, którzy się wzajemnie asekurują. Ale ci komandosi wykonują takie ruchy kilkanaście tysięcy razy, aby potem powtórzyć to w akcji. Policjant wychodzi do pracy na ulicę bez takiego przygotowania. Więc rozpatrywanie tej sytuacji przez pryzmat jednostek, które przez 90 proc. swojego czasu się szkolą, a zaledwie 10 proc. czasu zabiera akcja, jest nieodpowiedzialne. Policjanci nie szkolą się co miesiąc, jak zatrzymać napastnika. Przeszli takie szkolenia raz – na kursie podstawowym i koniec. Nie mają więc takich możliwości. Policjantka (po wielu kompromitacjach z udziałem kobiety na interwencjach, tj mogę szczerze pogratulować), przyjęła pozycję strzelecką, skupiła agresję na sobie, strzelała zgodnie z zasadami. Z kolei, policjant, gdy rzucano w jego kierunku łomem, zdążył asekurować się karoserią auta. Oni nie starli się zabić, tylko unieszkodliwić za pomocą posiadanych środków. Oczywiście były błędy, ale już po tym, jak furiat leżał na chodniku. Ocena na podstawie działań komandosów jest mocno nietrafiona, oni takie sytuacje trenują na zasadzie pamięci mięśniowej. Na szkoleniu robią to z dokładnością co do centymetrów: jak stanąć, w jakiej odległości od siebie i napastnika. Policjanci, ci prawdziwi, nigdy nie mieli szkolenia w takiej sytuacji!!!

Mówił Pan, że policjant wychodząc na służbę jest narażony na niebezpieczeństwo i podejmowanie decyzji pod presją, o czym zapominamy, oceniając akcję w Gorzowie. Tyle tylko, że jeśli ktoś decyduje się na pracę policji, powinien chyba zdawać sobie sprawę z tego, jak ta praca wygląda.

Kiedy decydujemy się na pracę na platformie wiertniczej, też mamy świadomość tego, że przez miesiąc nie będziemy widzieli niczego poza morzem. Zdajemy sobie sprawę, w jakich warunkach będziemy pracowali, ale realia zawsze przerastają nasze wyobrażenia. Tu jest dokładnie tak samo. Ludzie, którzy przychodzą do policji mają zupełnie inne wyobrażenia o swojej pracy, wydaje im się, że coś mogą zrobić, a tak naprawdę są szkoleni tak, by jak najspokojniej, jak najwolniej reagować.

Czy państwo pracuje sprawnie na rzecz swoich obywateli?

Nasze państwo działa zgodnie z zasadą „H.. D.. i kamieni kupa”, ale to na razie dotyczy tylko władzy. Na dole mamy jeszcze trochę sprawnych urzędników, którzy usiłują działać poprawnie dla obywatela. To szeregowi policjanci, którzy - gdyby działali, jak władza polityczna, to my - społeczeństwo nie wyszlibyśmy na ulice. To zdarzenie jest dobrym sygnałem – pokazuje, że mamy ludzi którzy potrafili stanąć w obronie społeczeństwa przed furiatem. Bo są do tego powołani. Nie ma zabitych, unieszkodliwiono niebezpiecznego awanturnika. I najważniejszy sygnał - policja jest w stanie zapanować nad sytuacją. Policjanci pojawili się na miejscu zdarzenia nie z powodu własnego widzimisię, oni realizowali swoją codzienną służbę. Zostali wysłani, bo furiat zagrażał społeczeństwu.

Rozumiem, że gros problemów tkwi w szkoleniu i nieodpowiednim przygotowaniu funkcjonariuszy i to tutaj konieczna jest reforma.

To jest bardzo złożony i wieloetapowy proces, wprowadzaniu nowych policjantów do służby. Zmiana jednego elementu tak naprawdę nie zmieni całości. Policja w obecnym systemie – a mówię to na własnym przykładzie – woli wypuszczać masę stosunkowo młodych ludzi na rynek pracy, dając im dobre emerytury, a często bardzo dobre zamiast tak zorganizować system dla tych 100 tys. ludzi, żeby sprawnie wykorzystać ich potencjał, umiejętności, wiedzę i doświadczenia. Potrzeba sensownego kształtowania ścieżki kariery, zmieniania stanowiska pracy adekwatnie do obecnego stanu psychofizycznego, ewentualnie do wieku. Prawda jest taka, że jeśli policjant „nie wydepta” sobie miejsca na przykład w logistyce, to będzie całe życie deptał na krawężniku i stykał się z takimi niebezpiecznymi sytuacjami coraz częściej. System organizacyjny Policji pod tym względem jest identyczny, jak na przykład w Straży Granicznej czy Straży Pożarnej. To jest duży problem, ale jeszcze większym problemem jest fakt że żadna partia nie widzi w tym problemu, co najwyżej chce obsadzić Policję swoimi kacykami. Oczywiście, następni są lepsi od poprzednich...

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk