Rada Europejska postuluje debatę w kwestii ewentualnego sfinansowania przez Unię Europejską budowy zapory na granicy polsko-białoruskiej. Przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, tak wyczulona na punkcie potrzeby obrony tzw. wartości europejskich, ochrony wspólnych granic UE przed zagrożeniem zewnętrznym najwidoczniej za taką wartość jednak nie uważa.

Na październikowym szczycie Rady Europejskiej w Brukseli von der Leyen twardo zapowiedziała, że UE nie będzie finansowała „drutu kolczastego i murów”, mających powstrzymywać nielegalny napływ migrantów do krajów członkowskich, pozostawiając je z tym problemem same. Jednak jeszcze w tym samym miesiącu aż dwanaście państw wezwało  KE do zrewidowania swoich poglądów w tej istotnej kwestii. Pośród państw-sygnatariuszy listu do Komisji znalazły się wówczas: Polska, Węgry, Litwa, Łotwa, Estonia, Słowacja, Austria, Bułgaria, Cypr, Czechy, Dania i Grecja.

Nieoficjalnie mówi się o tym, że przewodniczący Rady Europejskiej, były belgijski premier Charles Michel naciska na przeprowadzenie debaty z udziałem przywódców unijnych państw członkowskich w tej drażliwej kwestii w jak najbliższym czasie. To z kolei nie podoba się przewodniczącej Komisji Europejskiej.

„Jeśli to, co się dzieje przy granicy z Polską, nie jest poważanym wyzwaniem dla Unii Europejskiej, które wymaga szybkiej dyskusji na szczycie unijnym, to w takim razie, co nim jest” - powiedział PAP jeden z dyplomatów, a szef niemieckiego MS Horst Seehofer stwierdził: „Polska czy Niemcy nie mogą stawiać czoła tej sytuacji zupełnie same. Powinniśmy pomóc rządowi polskiemu w zabezpieczeniu zewnętrznej granicy. To powinno być zadanie Komisji Europejskiej. Apeluję o podjęcie działań. UE powinna stworzyć wspólny front”.

 

ren/PAP