Jak pisze red. Jędrzej Bielecki w dzienniku "Rzeczpospolita", prezes PiS Jarosław Kaczyński nie ufa kanclerz Niemiec Angeli Merkel i uważa, że do samego końca należy pozostać czujny. Bielecki zdradza kulisy negocjacji, jakie odbyły się na linii Warszawa-Budapeszt-Berlin.

Zaproponowane przez Niemcy rozwiązanie, aby samo zagrożenie praworządności nie było wystarczającym elementem do wstrzymania środków miało zaskoczyć Jarosława Kaczyńskiego. Miał on też uznać, że takie rozwiązanie jest dla Polski złe.

- Wicepremier uznał, że to lepsze rozwiązanie niż upieranie się przy odwołaniu samego rozporządzenia [dot. praworządności - red.]. Nawet gdyby Unia na to przystała, a Polska zatwierdziła budżet UE i Fundusz Odbudowy, to za kilka miesięcy Bruksela mogłaby ponownie przeforsować rozporządzenie i to w ostrzejszej formie, wiedząc, że Polacy nie mogą już użyć weta - czytamy w „Rzeczpospolitej”.

Dobiega końca niemiecka prezydencja, a Merkel była autorką kompromisu zawartego w lipcu. Brak porozumienia teraz uderzałby więc też w nią bezpośrednio. Miała ona pójść na takie ustępstwo z powodu swoich ambicji. Kanclerz bowiem chciała zrobić wszystko, by po 15 latach rządów nie zostawić Unii w stanie głębokiego kryzysu.

- Mimo porozumienia z Merkel prezes PiS do końca pozostaje czujny: chce, aby Sejm ratyfikował unijny budżet dopiero, kiedy Komisja Europejska zatwierdzi uzgodnione z kanclerz wytyczne – pisze dalej Bielecki.


mp/rzeczpospolita/fronda.pl