Scenariusz atomowy – rosyjskie media i niektórzy politycy wciąż nie wykluczają, że Moskwa nie uzna wyników wyborów prezydenckich na Ukrainie. Czy tak się stanie? Taki wariant jest bardziej prawdopodobny w przypadku wygranej Petra Poroszenki. Z punktu widzenia Rosji obaj kandydaci, którzy weszli do II tury nie są dla niej dobrym wyborem. Niewątpliwie jednak dużo gorszym scenariuszem dla Kremla byłaby reelekcja Poroszenki. Jeśli wygra Wołodymyr Zełenski – Rosjanie mogą liczyć na nowe otwarcie w negocjacjach dotyczących Donbasu, które obecnie są od dawna zamrożone.

Podkreślić należy, że w optyce rosyjskiej decydujący będzie wynik nie tylko wyborów prezydenckich, ale też – na jesieni – parlamentarnych. Należy bowiem pamiętać, że Ukraina jest republiką prezydencko-parlamentarną i to właśnie Rada Najwyższa ma duży wpływ na formowanie rządu. Z punktu widzenia Rosji najbardziej optymalnym scenariuszem byłyby takie wyniki obu elekcji, w wyniku których w Kijowie powstałaby swego rodzaju dwuwładza, tzw. ośrodek prezydencki zostałby zmuszony do kohabitacji z większością parlamentarną wywodzącą się z innego obozu politycznego.

Oficjalne czynniki rosyjskie wstrzymują się z jednoznaczną oceną I tury wyborów na Ukrainie. Druga cecha charakterystyczna, to brak otwartego popierania jednego z dwóch głównych kandydatów. Trzecia – to podważanie całego procesu wyborczego. Można oczekiwać, że właśnie na tym trzecim punkcie będzie się koncentrował rosyjski przekaz w najbliższych trzech tygodniach. Tym bardziej, że to sama Rosja będzie się starała destabilizować kampanię. Oczekiwać należy przede wszystkim nasilenia prowokacji z wykorzystaniem skrajnie prawicowych grup oraz zaostrzenie konfliktu wokół Cerkwi prawosławnej. Faktycznym miernikiem postawy Moskwy wobec dwójki rywali, Zełenskiego i Poroszenki, może być przekaz w mediach należących do polityków i biznesmenów jednoznacznie prorosyjskich (np. stacje NewsOne i Kanał 112 kontrolowane przez Wiktora Medwedczuka.

Niezależnie od oficjalnych deklaracji (lub równie znaczącego, ich braku) można przyjąć, że mniejszym złem z punktu widzenia Kremla będzie zwycięstwo Zełenskiego. Choćby dlatego, że nie wiadomo, jaki ma program, na jego zapleczu można prowadzić jakąś grę, nie jest doświadczonym politykiem, wreszcie jego wybór będzie oznaczał wstrząsy w polityce wewnętrznej Ukrainy, w administracji czy też przetasowania w układzie sił oligarchicznych. Nie trzeba dodawać, że w sytuacji kraju pozostającego w stanie faktycznej wojny z sąsiadem, nie jest to dobra sytuacja. Jeśli natomiast wygra Poroszenko, celem Moskwy stanie się taki układ sił w nowym parlamencie (wybory w październiku 2019), który nie pozwoli prowadzić stabilnej polityki Ukrainy. Należy pamiętać, że w przypadku wyborów parlamentarnych Moskwa ma dużo większe pole manewru. Z jednej strony jest kwestia straszenia wyłączenia tranzytu gazu po 2019 roku. Z drugiej, powoli odzyskujący siły obóz prorosyjski, z Wiktorem Medwedczukiem na czele i Jurijem Bojką, który zajął w wyborach prezydenckich mocne 4. miejsce, z dwucyfrowym wynikiem.

Warsaw Institute