Najważniejszą sprawą jest to, że brakuje bardzo ważnych danych wjściowych, "bez których każda ekspertyza będzie obarczona zbyt dużym marginesem błędu". - Żadne dostępne źródło nie zawiera informacji dotyczącej momentów bezwładności Tu-154M - mówi "Naszemu Dziennikowi" prof. Grzegorz Kowaleczko. To właśnie praca Kowaleczki jest rekomendowana przez zespół Macieja Laska jako " jednoznacznie rozstrzygająca o sekwencji zdarzeń w końcowej fazie lotu tupolewa, która ma potwierdzać wersję o wykonaniu przez samolot półbeczki autorotacyjnej".

Okazuje się jednak, że ekspertyzie Kowaleczki daleko do doskonałości. Nawet sam profesor o tym głośno mówi. "Do identyfikacji charakterystyk masowych samolotu przyjęto dane Boeinga 727-200, bo - jak pisze Kowaleczko - konstrukcja ta jest "zbliżona" do Tu-154M. To samo odnosi się do profili aerodynamicznych skrzydła i usterzenia". Profesor Kowaleczko przyznaje, że "porównanie ma charakter ograniczony i z powodu braku danych nie uwzględnia dynamicznych własności samolotu. Możliwe było jedynie porównanie pojedynczych, często niekompletnych danych dotyczących ustalonych stanów lotu".

mod/"Nasz Dziennik"