Róża Thun po raz kolejny przekroczyła granicę w atakowaniu Prawa i Sprawiedliwości. Najwidoczniej dla niej nie ma znaczenia co mówi – ważne, jak to brzmi. Nawet, jeśli oskarża obecny rząd o to, że jest… dyktaturą.

Myślę, że w stosunku do wspólnoty europejskiej, której jesteśmy częścią, okrucieństwem jest takie obniżanie standardów, jakie stosuje obecnie rząd PiS-u. Niszczenie naszego wspólnego systemu sądownictwa, bo każdy sędzia każdego kraju członkowskiego, także i polski sędzia, jest częścią systemu sprawiedliwości całej Unii Europejskiej”

- stwierdzała dziś na antenie Radia Zet.

W rozmowie z Konradem Piaseckim Thun znowu odnosiła się do kwestii reformy systemu sądownictwa w Polsce. Według niej rząd „rozwala nam niezawisłość sądownictwa”. W tym kontekście odnosiła się do kwestii unijnego budżetu:

Unia Europejska, obywatele pozostałych krajów UE trochę sceptycznie patrzą na to, żeby ich podatki płynęły do kraju, który niszczy nasze europejskie prawo. Uważam, że to jest koszmarna polityka rządu PiS-u”.

Zupełnie nie zwraca jednak uwagi na fakt, że to, co naprawdę szkodzi Polsce, to donoszenie na nią w UE i przedstawianie w jak najgorszym świetle, w czym mistrzami są europosłowie PO z nią samą na czele. Dalej stwierdzała:

Ten koszmarny rząd nie potrafi ani wynegocjować [budżetu], ani pokazać, że chce z tych pieniędzy budować całą unię. Te pieniądze to jest inwestowanie w Unię Europejską. Bardzo na to liczę, że to jest rząd przemijający”.

W dalszej części padły słowa po prostu haniebne. Thun nie liczy się w ogóle ze słowami i stwierdza:

To jest rząd dyktatorski, ale każda dyktatura upada, więc ta dyktatura też upadnie”.

Wydawałoby się, że osoba pełniąca mandat europosła powinna rozumieć pewne podstawowe pojęcia i nie nadużywać ich w politycznej walce. Thun natomiast hamulce puszczają zupełnie i nie cofa się przed niczym, byle uderzyć mocno w PiS słowami, które chętnie będą cytowane przez media.

W rozmowie w Radiu Zet stwierdziła, że to ona lobbuje za jak najlepszym budżetem dla Polski, jednak według niej Komisja Europejska w ten sposób karze nie Polskę, a rząd PiS-u, bo ten „nie potrafi z innymi krajami, ministrami UE, instytucjami europejskimi normalnie rozmawiać”.

dam/300polityka.pl,Fronda.pl