Prowadzę Fundację br. Alberta, która na terenie diecezji sosnowieckiej od dwudziestu lat prowadzi ośrodek dla osób niepełnosprawnych intelektualnie. W tym czasie poznałem wielu księży, którzy pracują na terenie diecezji, a o których mam jak najlepsze zdanie. Kiedy napisałem książkę „Chodzi mi tylko o prawdę”, jeden z tych księży zgłosił się do mnie właśnie w sprawie problemów, jakie trawią sosnowieckie seminarium. O tych sprawach poinformowałem swoje władze kościelne. Uznałem, że nie mam kompetencji, aby oceniać, czy to jest prawdziwe, czy nie. Rok temu przekazałem informację o wielu listach, jakie dostałem z całej Polski, w tym także z diecezji sosnowieckiej. Przynajmniej rok temu, mój bezpośredni zwierzchnik, czyli ks. kard. Stanisław Dziwisz wiedział o tym ode mnie.

Przez rok napływały do mnie jeszcze inne informacje. Trzeba pamiętać, że pierwszymi, którzy opisali tę sprawę, byli dziennikarze śledczy z dwóch tygodników - „Przekroju” i „Newsweeka”. Nie podali nazwiska osoby, o którą chodziło, ale jednoznacznie wskazali byłego rektora seminarium w Sosnowcu. Sytuacja paradoksalna – dużo informacji dopływa do władz kościelnych, czy to od duchownych, świeckich czy dziennikarzy, a władze kościelne zachowują się tak, jakby się nic nie stało. Głęboka cisza, a później pojawia się informacja o likwidacji seminarium.

Nie ma co się dziwić ludziom, którzy orientują się w sprawie, że nie wierzą w oficjalne tłumaczenia, jakoby seminarium zamknięto ze względów ekonomicznych. Z wielu nieoficjalnych informacji wynika, że chodzi o względy moralne. Pani Anna Łoś, dziennikarka Radia Kraków, która prowadzi programy katolickie wyraźnie napisała na stronie internetowej, że przyczyną nie są kwestie ekonomiczne, ale moralne.

Liczyłem na to, że w czasie wczorajszego spotkania biskupa z księżmi zostanie wszystko wyraźnie powiedziane, od A do Z. Z tego, co słyszę, znowu sprawa została potraktowana tak, jakby księża to byli małe dzieci, którym można wszystko powiedzieć, a oni uwierzą. Nie wyjaśniono w ogóle tej sprawy.

Oczywiście, biskup ma prawo tworzyć seminarium, rozwiązywać je, ale trzeba wyraźnie powiedzieć, że do tej pory nie było takiego przypadku. Żadne z do tej pory działających seminariów (w przypadku Sosnowca – przez 20. lat) nie zostało rozwiązanych. A przecież jest wiele mniejszych seminariów! Czy tam względy ekonomiczne nie są brane pod uwagę? Z pewnością tak, więc oficjalne wyjaśnienia nie są przekonywujące.

Jest tyle niedopowiedzeń, że tylko jasne postawienie sprawy wobec księży może ten problem rozwiązać. Napisałem dziś w „GPC”, że podstawą działalności każdej diecezji powinno być zaufanie pomiędzy biskupem a księżmi oraz duchownymi a ludźmi świeckimi. Po to przecież powstawały mniejsze diecezje, żeby były lepsze relacje. Aby to nie były wielkie molochy, gdzie nikt nikogo nie zna, ale diecezje mniejsze, biskup znał swoich księży, duchowni mieli dobry kontakt ze swoim pasterzem. Dlatego powstała m.in. diecezja sosnowiecka. Chodzi o zaufanie. Ja znałem poprzedniego biskupa sosnowieckiego, bp Adama Śmigielskiego, który był wzorem relacji ze świeckimi, z księżmi, niesłychanie życzliwy, otwarty, szczery. Taki model dobrych relacji został więc w Sosnowcu wcześniej wypracowany, choć teren jest trudny, bo to dawne tzw. czerwone zagłębie, gdzie Kościół nie jest tak mocny, ludzie nie są religijni, jest mało powołań. Bp Śmigielski zrobił dużo w tym kierunku, by scalić diecezję.

Przenoszenie w inne miejsce seminarium, czyli de facto jego likwidowanie wywołuje emocje i nie ma się czemu dziwić. Ludziom trudno jest się z tym pogodzić. To mi przypomina wcześniejsze podobne sprawy. Zawsze na początku jest zaprzeczenie. Wszyscy powtarzają: „Nieprawda, nieprawda”. Później sytuacja się trochę zmienia i zaczynają się pojawiać argumenty, ale okazuje się, że są one poboczne. Kościół musi się wreszcie nauczyć, zwłaszcza za pontyfikatu Franciszka, że nie da się językiem urzędniczym czy tuszowaniem rozwiązywać takich problemów. Te problemy będą się tylko mnożyć. Co jest istotą takich działań? Moim zdaniem zaufanie – biskup musi mieć zaufanie do swoich księży, a biskup do swoich świeckich. To jest fundament. Niestety, ta ostatnia sprawa zostawiła tyle znaków zapytania, że na pewno nie rozejdzie się to kościach. Choć oczywiście życzę diecezji sosnowieckiej jak najlepiej.

Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jedno – dziś na ten temat najwięcej piszą świeccy ludzie Kościoła – dziennikarze katoliccy. Kościół nie może upatrywać w tych osobach wrogów. Niestety niektóre sformułowania, jakie padły wczoraj w katedrze, były raczej krytyczne pod adresem katolickich publicystów. Nagle okazuje się, że Kościół chce widzieć wroga w katolickich publicystach. Na razie nie padły nazwiska, tytuły gazet czy portali internetowych, ale nietrudno się domyślić o kogo chodzi. Przecież wiele osób związanych z Kościołem wypowiadało się ostatnio na ten temat. To było dla dobra Kościoła, nie przeciwko niemu! Jeśli jednak ustawi się ich przeciwko Kościołowi, to wtedy pojawią się jeszcze większe problemy, bo okaże się, że rozbicie jest bardzo głębokie. 

Not. Marta Brzezińska-Waleszczyk