Pedofilia, gwałty, odcięcie od świata, nienaturalne zachowania... Tak wygląda życie Świadków Jehowy, a nie o wszystkich jego aspektach mówi się publicznie. Ostatnio osoby, które opuściły sektę coraz częściej zdobywają się na odwagę i dzielą się swoimi świadectwami. 

Była Świadek Jehowy, Agata Szudzik w programie internetowym "7 metrów pod ziemią" opowiada o swoich doświadczeniach. 

"Najważniejszym obowiązkiem jest głoszenie dobrej nowiny o Królestwie Bożym, czyli, mówiąc kolokwialnie, chodzenie po domach i stanie z wózkami. To musi robić każdy Świadek Jehowy. Więcej obowiązków raczej nie ma. Są za to zakazy. Dostosowanie się w życiu do każdego aspektu Biblii, wyrzeczenia na co dzień, nienaturalne zachowania. Na przykład nie powiesz komuś "na zdrowie", jak kichnie, bo to jest przesąd i po prostu nie można. Nie obchodzisz urodzin, świąt Bożego Narodzenia, Dia Matki"-wylicza młoda kobieta, która wspólnotę opuściła w wieku 19 lat.

Świadkowie Jehowy nie mogą również chodzić na wybory. 

"Zagłosowali już na Królestwo Boże, rząd boży, który będzie panował po Armagedonie"-wyznaje Agata, która przyjęła "chrzest" w wieku 11 lat. Jak tłumaczy, przyjęła po prostu to, co jej dawano, nie znając innego świata. W zgromadzeniu stawiano ją nawet za wzór. Dopóki nie zadała się z ludźmi "ze świata" (w ten sposób określa się osoby, które nie są i nigdy nie były Świadkami Jehowy), wówczas dziewczynie "suszono głowę", że znajomi spoza zboru sprowadzą ją na złą drogę. 

Świadkowie Jehowy często odmawiają transfuzji krwi dla swojego dziecka. Wówczas nierzadko zdarza się, że dzieci umierają w konsekwencji tej decyzji. Jak tłumaczy dziewczyna, od lat ukrywana jest pedofilia w zborze. Zdaniem Szudzik, w Polsce może być podobnie jak w Australii, gdzie przez 50 lat nie zgłoszono ani jednego przypadku pedofilii wśród Świadków Jehowy. Zaczęła o tym mówić dopiero Komisja Królewska. 

"Są procedury, które obowiązują w takich przypadkach. Pedofilia traktowana jest jako grzech, a nie jako przestępstwo. Jeśli nie ma dwóch świadków na to, że ktoś został zgwałcony, to nic się z tym nie robi. Na pewno nikt nie jest zachęcany do tego, żeby poszedł na policję i sprawę zgłosił, wręcz jest się zniechęcanym. Bo jeśli idziesz do sądu i sądzisz się ze swoim bratem, przynosisz hańbę Jehowie. Poza tym bardzo często przesłuchuje się ofiary w obecności oprawców. Na komitecie sądowniczym ofiara musi opowiadać o szczegółach, które nie mają nic wspólnego ze sprawą. Taka osoba bardzo często musi wybaczyć swojemu oprawcy i żyć z nim w jednym zborze"- mówiła bohaterka programu. Jak dodaje, kobiety nie są w zborze traktowane najlepiej. Wymaga się od nich chociażby surowego przestrzegania zasad ubioru. Spódnice przed kolano zdecydowanie "odpadają", podobnie odkryte ramiona- kobieta ubrana w ten sposób rozprasza mężczyzn.

"To jest paranoja do tego stopnia, że w niektórych strażnicach można przeczytać, że kobieta może być winna gwałtu. Jeśli się wyrywa, broni i robi wszystko, żeby do tego nie doszło, to jest OK, jest niewinna. Ale jeśli nie krzyczy, nie wyrywa się, to jest jej wina i sama tego chciała. Mimo że czasem ludzi paraliżuje strach w takich chwilach. Ta kobieta może być wykluczona ze społeczności za niemoralność"- wskazuje. 

Jak wyglądało jej odejście ze zboru? Została przede wszystkim wykluczona w sposób niezgodny z procedurami. Co więcej, musiała wyprowadzić się z domu, ponieważ odchodząc ze wspólnoty, należy zerwać kontakt ze wszystkimi jej członkami, nawet jeżeli są to osoby nam najbliższe. 

yenn/Youtube, Fronda.pl