Liczba osób rozważających wyjazd nie zmieniła się od ubiegłego roku. Natomiast liczba osób planujących emigrację zwiększyła się o 250 tysięcy.

Problem emigracji jest bagatelizowany przez władzę. Moja wiara w człowieka nie pozwala mi przyznać, że rządzą nami krótkowzroczni idioci. Niemniej jednak po tłumaczeniu przyczyn emigracji przez posłankę PO Ewę Żmudę-Trzebiatowską moja wiara zostaje zachwiana. Posłanka powiedziała w Radiu Szczecin, że powodem wyjazdów tak wielkiej liczby Polaków jest „chęć zobaczenia, jak jest gdzie indziej.”

„Jesteśmy w Europie i każdy układa sobie życie tam, gdzie chce. Jedni wyjeżdżają, drudzy wracają.” – powiedziała na antenie Radia Szczecin.

Brzmi to jak kolejny kiepski żart w wykonaniu tej władzy. Większość Polaków nie wyjeżdża na urlop, zwiedzanie, czy przyjemną wycieczkę. Jadą szukać godnego życia, normalności. Wyjazd nie jest kaprysem. Często Polacy czują się zmuszeni do opuszczenia Ojczyzny, a decyzja łączy się z bólem, rozterkami i rozłąką z rodziną. I choć nikt nie przykłada nam karabinu do głowy, to sytuacja do założenia rodziny, utrzymania siebie, założenia firmy, znalezienia dobrej pracy - jest katastrofalna.

Zresztą nie tylko aspekt finansowy wchodzi w grę. Brak wolności gospodarczej, uproszczenia prawa, czy nawet marazm i apatia, w której żyje postkomunistyczny naród, również dodają swoje trzy grosze. Nie mówię już o osobie, która pragnie opatentować wynalazek, lub wprowadzić do Polski nowe technologie. O funkcjonowaniu Narodowego Funduszu Zdrowia i o kopercie dla lekarza, aby łaskawie zajął się pacjentem już nawet nie warto dodawać. O masie urzędników – jedna czwarta wszystkich zatrudnionych pracuje bowiem w budżetówce - którzy, kiedy przyjdzie potrzeba, okazują się bezużyteczni. Lista zdaje się nie mieć końca.

Nie wydaje mi się, żeby to była wiedza tajemna - wystarczy się rozejrzeć i porozmawiać. Jeżeli to za mało, aby zrozumieć, że emigracja to nie "widzimisię" jakichś oszołomów, można również obejrzeć film pt: „Tam, gdzie da się żyć.”

Dla niektórych ciepła woda w kranie i „igrzyska” to nie wszystko. Buntują się "walizkami", gdyż tylko tyle są w stanie zrobić.

„Czy jest gdzieś jakiś lepszy świat? Jak się tam dostać? - rozmyślał wiatr,
może polecieć wraz z samolotem,
lecz w którą stronę? - rozważał potem.
Jakiego języka uczyć się muszę,
uciekać stąd chcę - tutaj się duszę.

Czy znajdę tam gdzieś przyjemny powiew?
Huragan? Tajfun? - niech ktoś mi powie.

Wiatr rozpaczliwie szukał wyjścia,
lecz przedtem obijał się o obejścia,
dotykał boleśnie ścian swoim czołem,
zmęczony okrutnie owym mozołem
westchnął ciężko, chrapliwie, głęboko
o locie wciąż marząc -  tam gdzieś wysoko.”

Rafał Ziemkiewicz trafnie podsumował, jak wygląda życie w Polsce dla osoby, która nie godzi się na bylejakość, która pragnie więcej niż „Taniec z gwiazdami” w telewizji obejrzany po tygodniu wyczerpującej pracy na śmieciową umowę, za głodową pensję - często płatną nieterminowo, w stresującej atmosferze mobbingującego szefa, który uzyskał stanowisko, dzięki swoim koneksjom i wobec którego jest się bezradnym.

Publicysta powiedział, że „żyć w Polsce to jakby się było zmuszonym pływać w kisielu, da się, oczywiście, tylko każdy ruch kosztuje dwa razy więcej wysiłku... „

Oczywiście, że da się w Polsce żyć. Kwestia tylko tego, czy ma się na tyle siły, by walczyć na każdym kroku o coś, co powinno być oczywiste. Jak widać pani poseł z „obywatelskiej” partii, zapomniała, jakimi problemami żyją obywatele.

Karolina Zaremba