Prof. Ryszard Bugaj próbuje czasem siadać "okrakiem na barykadzie". Po wyborach do Parlamentu Europejskiego zdecydował się jednak na dość jednoznaczne opowiedzenie się po stronie totalniackiej opozycji. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" przestrzegał przed "skłonnościami autorytarnymi" PiS, ale do tego już nas przyzwyczaił. Tym razem obrażał jednak też wszystkich wyborców PiS, nazywając ich plebsem.

"Mnie się wydaje, że PiS uzyskał pozycję partii, która jest partią zaufania plebejskiego. To są grupy liczniejsze, zasadniczo rzecz biorąc. To nie jest całkiem jednolity elektorat, ale z przewagą tej grupy. To nie jest przypadek, że w ich elektoracie jest stosunkowo dużo robotników, że panują nad wsią w dużym stopniu. Ale ten podział jest nie tylko związany ze statusem ekonomicznym wyborców, ale też ze statusem kulturowym w dużym stopniu, tak mi się wydaje" - powiedział dosłownie Bugaj.

"Myślę sobie, że ten podział w Polsce jest coraz bardziej klasowy. PO jest partią, która może skutecznie zabiegać - jeżeli może jeszcze zabiegać skutecznie - o poparcie klasy średniej. Natomiast PiS uzyskał coś na kształt monopolu na poparcie klas plebejskich" - dodał.

Cóż, tak, taki sobie "plebs" na PiS głosuje, który ceni wartości, tradycję, cywilizację, mówiąc krótko to wszystko, co nas czyni ludźmi. Za to na KE, o, to ludzie, prawda, światli. Tańcują półnadzy w kolorach tęczy pod waginalnym szyderstwem z Najświętszego Sakramentu, rechoczą niczym pan Biedroń wspominając homoseksualne harce, profanują wizerunek Matki Bożej... 

Zaraz, zaraz... I kto tu jest plebsem, panie profesorze (!) Bugaj? Bo - zdawałoby się - plebs, motłoch, ciemnota to są ci, którzy odrzucają kulturę.

Czy w Polsce odrzucają ją wyborcy PiS czy wyborcy KE?

bsw