- W Polsce śmiałkowie odbudowują zamki, a Pan rzuca hasło budowy dworów które nigdy nie zostały zbudowane. To chyba prowokacja?

 

To raczej sugestia wobec powszechnej ignorancji projektantów. Mamy zachowane doskonałe niezrealizowane projekty. Wystarczy sięgnąć do archiwum konkursów: na dwór w Opiniogórze z 1908 r., na dworek na wystawę rzymską z 1910 r., konkurs na dom mieszkalny w otoczeniu ogrodowym z 1912, czy na dwór w Niegowici z 1913 r. Te projekty mogłyby być realizowane i dzisiaj. Dlaczego nie? Konkursy na dwory miały fundamentalne znaczenie dla rozwoju stylu dworkowego, a nagrodzone projekty dworu Włodków w Niegowici wybitnych architektów: Tadeusza Zielińskiego, Zygmunta Mączeńskiego czy Witolda Minkiewicza opublikowane zostały w czasopiśmie "Architekt" w 1914 roku. Proszę sięgnąć - stamtąd można by czerpać garściami w oczekiwaniu, aż wykształcimy nowe pokolenie architektów, którzy będą potrafili zrobić to lepiej. Muzeum Romantyzmu w Opiniogórze w 2004 roku rozbudowało się realizując konkursowy projekt sprzed 96 lat i o ile można mieć zastrzeżenia do wykończeń - projekt jest bez zarzutu, choć ja osobiście wolałbym projekty konkursowe z Niegowici...

 

- Co Pan czuje widząc wysyp domów-dworków w całym kraju?

 

Muszę się przyznać, że na tak zwane „gargamele” patrzę z nadzieją, bo  są oneodpowiedzią na oddolną potrzebę normalności w architekturze. A to, że są pokraczne – przecież to nie wina zamawiających, tylko tych, co je projektują…

 

Muzeum Ziemi Średzkiej w Koszutach

 

- Przypomnijmy czym był polski dwór i jego pochodna - dom w stylu dworkowym…

 

Dwór polski, z gankiem wspartym na kolumnach ukształtował się w XVII i XVIII wieku, gdy dawna siedziba ziemiańska zatraciwszy funkcję obronną przekształciła się w reprezentacyjną rezydencję. Wtedy też dawne alkierze zstąpiono pawilonami, a portyk kolumnowy stał się głównym akcentem ciągnącym się czasem przez dwie kondygnacje. 

Styl dworkowy natomiast ukształtował się na przełomie XIX i XX wieku w nawiązaniu do klasycystycznej architektury doby stanisławowskiej i trwa w najlepsze po dziś dzień. Wzorcowym przykładem XX wiecznego dworu jest dwór w Koźminku zbudowany w latach 1906-1907 przez Jana Heuricha młodszego dla przemysłowca Tadeusza Hantkego. Styl dworkowy znalazł zastosowanie po 1920 roku w osiedlach tego rodzaju co Żoliborz Oficerski, czy też kolonie dla urzędników na Kresach II Rzeczpospolitej. Po 1989 roku nastąpił wysyp projektów o podobnym  charakterze, niestety nieporównywalnie brzydszych.

 

- Dziś próbuje się nam wmawiać, że architektura historyczna to obciach, w modzie jest nowoczesność.

 

To nieprawda. Architektura tradycyjna jest realną alternatywą dla architektury szkła i betonu, a historyzm nigdy nie zanikł zupełnie i ma się całkiem nieźle. W latach 80. starania grupy architektów tradycjonalistów poparł następca brytyjskiego tronu ks. Karol, za co do dziś jest krytykowany przez modernistów. Ruch, którego przedstawicielami są m. in. Quinlan Terry, bracia Krier, a w Polsce Andrzej Grzybowski rozwija się bardzo prężnie. Na świecie nikt już nie wyśmiewa zasad nowej urbanistyki Roba Kriera – tymczasem w Polsce nadal budujemy dzielnice sypialnie. Niedawno oprowadzałem po Warszawie grupę szwedzkich polityków. Oglądaliśmy wspólnie Żoliborz Urzędniczy i Oficerski, Muranów, socrealistyczne założenie „Latawiec” i wreszcie Ekopark i nowe projekty w Wilanowie. Współczesne apartament owce wypadły blado w tym zestawieniu? I to pod każdym względem: ekonomicznym, socjologicznym czy estetycznym. Całe hektary bloków zwanych apartamentowcami i ani jednego przedszkola, szkoły, przychodni, poczty. To się odbije na cenie mieszkań w dłuższej perspektywie.

 

Dwór w Suchej koło Grębkowa

 

- Czym jest właściwie nowa urbanistyka?

 

Ruch Nowej Urbanistyki, który swój manifest zawarł w tzw. Karcie Nowej Urbanistyki z 1993 r., to ruch kontynuatorów myśli Roba Kriera i Christophera Alexandra. Przede wszystkim postuluje powrót do osiedli miejskich opartych na wspólnocie sąsiedzkiej. Takie osiedle z założenia powinno być stosunkowo małe, tak by jego mieszkaniec mógł poruszać się pieszo pomiędzy domem, przedszkolem, sklepem, szkołą, urzędem czy (w miarę możliwości) - także miejscem pracy. Chodzi o to  by odejść od podziału na centrum i dzielnice sypialnie. Niestety w Warszawie budowanie tych ostatnich nadal jest głównym zajęciem developerów... Tymczasem na świecie architektura ma się całkiem nieźle. Do tego dochodzi olbrzymi ruch rewitalizacyjno-konserwatorski idący na przekór Karcie Weneckiej i postulatom z początku XX wieku o nieodbudowywaniu zabytków. Karta Wenecka już dziś jest anachroniczna. To pusty dokument stworzony w imię wyimaginowanej ideologii konserwatorskiej, reguł ukutych na początku XX wieku przez wybitnego skądinąd austriackiego historyka sztuki - Aloisa Riegla. Tymczasem przez wszystkie poprzednie epoki przebudowywaliśmy i zmienialiśmy. Nie mówiąc już o wieku XIX kiedy odbudowywaliśmy na nowo i to nie mało: katedra Notre Dame, zamek Karola X w Pierrefonds, Malbork… Przypomnieć należy w tym kontekście także projekt przebudowy Wawelu przygotowany przez Wyspiańskiego i Ekielskiego w 1905 roku. Siedemdziesiąt lat wcześniej Leo von Klenze proponował odbudowę ateńskiego Akropolu. Ja nie widzę przeszkód. Architektura i dziedzictwo architektoniczne są żywą tkanką. Pański poprzedni rozmówca – pan senator Lasecki - odbudował zamek w Bobolicach. W Berlinie odbudowuje się zamek cesarski, a choćby w Tarnowie pasjonat bibliofil przebudowuje willę miejską, tak zwany „koci zamek”, w duchu wybitnego architekta z początku XX wieku Teodora Talowskiego. Powstaje rezydencja kolekcjonera mającą pomieścić imponujące zbiory właściciela. Chociaż przyznać trzeba, że długo szukał architekta i sporo go kosztowały błędy projektantów…

 

- A co na to wszystko mówią konserwatorzy zabytków?

 

Moim zdaniem, konserwator zabytków w obecnej formie to także anachronizm. Jeżeli obiekt budowlany nie ma wartości architektonicznej, to pomimo tego, że wybudowano go sto albo dwieście lat temu powinna istnieć możliwość swobodnej przebudowy, rozbudowy czy nawet zastąpienia go innym obiektem, który taką wartość będzie posiadał. Tymczasem nasi konserwatorzy zabytków stosują wciąż kryterium czasu jako kryterium wartości. I dodatkowo blokują działania rekonstrukcyjne na każdym możliwym etapie. Fasady wielu florenckich kościołów, w tym katedry, czekały czasem po kilkaset lat na architekta, a ja nie widzę przeszkód by i dziś rozpisać konkurs na wykonanie fasady bazyliki San Lorenzo projektowanej jeszcze przez Filippo Brunelleschiego. Albo zrealizować projekt Michała Anioła. Odbudowaliśmy oba nasze zamki królewskie: Wawel w dwudziestoleciu międzywojennym, a Zamek w Warszawie w latach 80. Dlaczego nie iść dalej?

 

 - Skoro istnieje popyt na „architekturę z korzeniami”, to dlaczego wśród polskich architektów zwolenników powrotu do historii jest stosunkowo mało? Najwybitniejszym twórcą współczesnych polskich dworów jest Andrzej Grzybowski, emerytowany aktor teatralny, samouk w dziedzinie architektury.


Dwór w Koźminku

 

Bo to wymaga wiedzy i jest żmudne. Aby zaprojektować obiekt, czy wnętrze w zadanym stylu trzeba go znać dogłębnie i swobodnie się nim posługiwać. U wspomnianego przez pana Andrzeja  Grzybowskiego natknąłem się kiedyś na wcale nie tak starą teczkę ze szkicami kilkuset barokowych kartuszy. Każdy inny. Były to wprawki rysunkowe. Trudno znaleźć dziś współczesnego projektanta, który szkicuje dla samego treningu. A Grzybowski, który to robi do dzisiaj, ma 80 lat. I potem wszyscy się dziwią, gdy Grzybowski rozrysowuje kowalowi na miejscu kutą bramę w skali 1:1. Tymczasem marginalizuje się nauczanie rysunku i obcina godziny historii architektury na wydziałach architektonicznych.

 

- Jeżeli nikt nie uczy projektowania w stylach historycznych to jak młodzi architekci mogą posiąść tę umiejętność?

 

Pozostają im tylko studia we własnym zakresie. Niezwykle istotna jest namacalna znajomość architektury. Trzeba jeździć, oglądać i dotykać  - tego ostatniego nie znoszą muzealnicy. Aby pojąć istotę architektury porządków i stylów musimy ją rozumieć. Wiedzieć z czego wynikają poszczególne elementy, które już w czasach antycznych były tylko symbolami dawnych elementów konstrukcyjnych. Tylko ktoś kto zna i rozumie zasady może je świadomie łamać. Rzymski barok Berniniego i Borrominiego to przecież wywrócenie dotychczasowych norm architektury. Na pocieszenie mogę tylko dodać, że spora liczba wielkich architektów to samoucy. Claude Perrault – twórca wschodniej fasady Luwru był lekarzem, Balthasar Neumann, architekt pałacu w Wurzburgu – rusznikarzem, nawet Le Corbusier, „papież modernizmu”, nie miał studiów architektonicznych, miał zostać grawerem. Chociaż w tym ostatnim wypadku – może szkoda że nie został…

 

- Co jest tak naprawdę polską architekturą poza zakopiańszczyzną? Renesans, który widać w Krakowie, Lublinie czy Zamościu przynieśli nam przecież Włosi.

 

Dwór w Burbiszkach na Litwie

Zakopiańszczyzna to tylko jedna z propozycji stylu narodowego. Należy pamiętać jeszcze o „stylu krajowym” lansowanym przez ks. Zygmunta Czartoryskiego z Rokosowa i mającym zastosowanie na terenie Wielkiego

Księstwa Poznańskiego, wreszcie o stylu dworkowym…

 

- A co ze Śląskiem, Mazurami, Pomorzem? Tam istnieje inna, niemiecka tradycja. Głupio byłoby chyba tam stawiać dwory. W Sudetach i na Mazurach buduje się sporo domów dobrze wpisujących się w dawną zabudowę.

 

Dostosowanie się do lokalnej tradycji jest moim zdaniem jedynym kluczem do sukcesu. Pamiętajmy, że próby przenoszenia np. tradycji zakopiańskiej poza Podhale kończyły się niepowodzeniem. Przypomnijmy choćby koszmarny kamienno-ceglany zakopiański dwór projektu Stanisława Witkiewicza dla Steckich w Łańcuchowie koło Lublina. Inny klient Witkiewicza – Dłużewski z Dłużewa na Mazowszu w porę oprzytomniał i ostatecznie wybudował dwór nawiązujący do architektury stanisławowskiej, od którego powstania datuje się początek stylu dworkowego w Królestwie Polskim. Zakopiańszczyzna, która co również pamiętajmy – jest stylem wymyślonym de novo przez wspomnianego Witkiewicza, ojca Witkacego - jest doskonała na miejscu, w Zakopanem - nie tutaj.  Tak samo byłoby z przenoszeniem stylu dworkowego na Prusy Wschodnie, czy na Śląsk. Warunkiem jednak poprawnego zastosowania języka architektury lokalnej danego obszaru jest jednak jego znajomość, a to znowu wymaga studiów przekraczających, jak często widać, fizyczne bądź intelektualne możliwości współczesnych architektów. Ciężko improwizować w języku którego nie znamy…

 

 

Rozmawiał: Rafał Geremek

 

Maciej LOBA (ur. 1977), historyk architektury. Zajmuje się relacjami pomiędzy sztuką klasyczną a współczesną oraz teorią architektury, w tym problematyką twórczej rewitalizacji i przekształceń obiektów zabytkowych ze szczególnym uwzględnieniem aspektów ekonomicznych i legislacyjnych. W 2008 roku opublikował obszerną monografię Andrzej Grzybowski. Polski historyzm współczesny.

 

* na pierwszym zdjęciu Rezydencja Dwór Polski w Bełchatowie