Bruksela żąda od naszego kraju większego ograniczenia emisji dwutlenku węgla, niż ustalono to w zeszłym roku z rządem naszego kraju – donosi Wyborcza.pl

Mimo, że podczas zeszłorocznego szczytu klimatycznego uzgodniono, że Polska nie będzie musiała zmniejszać emisji gazów cieplarnianych w sektorach nie objętych systemem handlu emisjami – m.in. w transporcie czy rolnictwie, obecnie UE zażądała, aby nasz kraju zredukował ww. emisje o 7 proc. do 2030 r. w porównaniu do poziomów z 2005 r. Decyzje zatwierdzającą może podjąć Rada Europy większością kwalifikowaną.

Powodów takiego kroku może być wiele. Pierwszym jest oczywiście nierealny do osiągnięcia zakładany poziom redukcji CO2 dla całej Unii, czyli 40 proc. do 2030 r. Ale mogą także dochodzić inne, także polityczne. Niewykluczone, że jest to forma nacisku na rząd PiS. Bruksela liczy, że Polska będzie bardziej elastyczna w innego rodzaju negocjacjach politycznych. Prawdopodobnie będziemy także osłabieni koalicyjnie po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE.

Ciekawe jak zachowają się europarlamentarzyści z Platformy Obywatelskiej oraz Przewodniczący Rady Europejskiej – Donald Tusk: czy będą grali dla Polski, czy raczej wspólnie z politycznymi sojusznikami z UE, będą starali się szkodzić rządowi Beaty Szydło?

 

Tomasz Teluk