Media obiegła dziś informacja o bohaterskim czynie Roberta Biedronia, który popędził na pomoc widząc wypadek drogowy. Miał ugasić płomienie wydobywające się z auta i wyciągnąć z niego dziecko. Jak się jednak okazuje, jeden z mężczyzn w sieci relacjonuje akcję i fakty się „troszkę” nie zgadzają…
„Potwierdzam, uczestniczyliśmy w takim zdarzeniu, byliśmy jako pierwsi na miejscu tego wydarzenia, ale nie chciałbym tego upolityczniać”
- mówił Biedroń w trakcie konferencji lewicy w Zamościu gdy zapytano go o wspomniane zdarzenie.
Mówił też:
„Dwuletni chłopczyk, którego musieliśmy wyciągać z tego samochodu, ten samochód się palił, ten wypadek wyglądał naprawdę strasznie”.
Dalej zaczął jednak politykować i mówić o konieczności poprawienia bezpieczeństwa na drogach.
Rzecznik Wiosny Jan Mróz w rozmowie z Polską Agencją Prasową powiedział też, że rzeczywiście Biedroń na widok płonącego auta zatrzymał się i „[…] z pomocą gaśnicy samochodowej starał się ugasić płomienie, następnie zaproponował osobom podróżującym tym autem, by do przyjazdu służb poczekały w samochodzie którym jechał”.
Jednak pod wpisem OSP Regut, która poinformowała o udziale Roberta Biedronia w zdarzeniu pojawiły się komentarze osób, które miały udzielić pomocy poszkodowanym. Można je przeczytać poniżej:
Czysta propaganda:
— 10 murzynków® (@10murzynkow) October 8, 2019
"Robert Biedroń uratował 2-letnie dziecko i mężczyznę z płonącego samochodu. Następnie zaczął gasić samochód"
- Nikogo nie uratował, bo dziecko z samochodu wyniósł jego ojciec.
- Nie gasił samochodu, tylko pożyczył swoją gaśnicę, gościowi który gasił to auto pic.twitter.com/YNtnkgPdo6
dam/PAP,twitter