W dzisiejszym dodatku do "Gazety Wyborczej" "Twoje zdrowie" znalazł się tekst o depresji. Jako jedyne lekarstwo na depresję proponuje się leki antydepresyjne. A my proponujemy, oprócz tradycyjnych leków (oczywiście uważamy, że trzeba leczyć się na depresję tym, co przepisze lekarz) równie mocny lek? Jaki?

Podobno coraz więcej ludzi na świecie nie widzi sensu swojego życia. Wzrastają alarmujące statystyki ilości samobójstw, osób leczonych psychiatrycznie, chodzących do psychologa z powodu depresji. Czemu mało kto zauważa, że dzieje się to równolegle wraz z laicyzacją, odchodzeniem od Boga i Jego przykazań?

Czemu jest tak niedobrze, skoro miało być tak wspaniale?

Staruszek Freud by się zdziwił i zastanowił nad swoimi teoriami, gdyby zobaczył w praktyce, że przełamanie moralnych barier jakie stawiał przed człowiekiem jemu współczesny świat nie będzie w praktyce prowadziło do zdrowia, lecz wręcz przeciwnie, odejście od Bożych przykazań będzie powodowało choroby psychiczne. Zdaje się, że ludzkość musi osiągnąć w tym jakieś krańcowe stadium aby się opamiętać.

Wszechobecna psychologizacja nie omija także wielu środowisk w Kościele. Joseph Ratzinger w swoim „Raporcie o stanie wiary” sporządzonym na prośbę Ojca Świętego Jana Pawła II ukazywał na przykładzie kanadyjskich zakonnic, jak zgubne jest zastępowanie teologii psychologizowaniem. Tam gdzie w bibliotekach pisma świętych założycieli zastąpiono Jungiem, tam nie trzeba było długo czekać na opustoszenie zakonu. Czy z tej psychologizacji wyszło szczęście? Nie jedynie zamęt i bezcelowość.

NASZA RECEPTA:

Tym którzy rozpatrują dziś temat jak pozbyć się depresji i skąd brać siły do walki o sens każdego dnia. Tym którzy zastanawiają się nad przyczynami swojego smutku katolicy dają jednoznaczną odpowiedź: Bóg i tylko On daje nam sens życia.

ZALECAMY:

Wpuść Pana Boga do swojego życia.

Tę drogę pokazują nam przykłady świętych. Wielkość Ojca Świętego Jana Pawła II, który jak słyszeliśmy nieraz z ekranów telewizorów jest autorytetem na wielu płaszczyznach, także dla osób niewierzących, rozpoczynał swoją świętość podczas ciężkiej pracy podczas okupacji, w podkrakowskiej fabryce sody. Tam w przerwach w niezwykle ciężkich zajęciach podejmował trud nie mniejszy, trud duchowy czytania traktatu maryjnego napisanego przez św. Ludwika de Montfort. Tam znalazł proste słowa, które stały się fundamentem dla jego przyszłego „sukcesu”: „Totus Tuus ego sum et omnia mea”. TOTUS TUUS. CAŁY jestem TWÓJ. Młody Karol medytował te słowa czytając małą książeczkę św. Ludwika, aż jej okładka została przeżarta sodą, od jego zabrudzonych w pracy rąk. Także jego notatki duchowe z tamtego czasu nie posiadają numerów kartek, są na ich rogach litery słów tego aktu „oto cały jestem Twój, a wszystko co moje twoim jest”.

Jest na depresję jedyna recepta: Wpuść Maryję do swojego życia.

Totus Tuus ego sum et omnia mea Tua sunt. Accipio Te in mea omnia. Praebe mihi cor Tuum, Maria. Co w przełożeniu na polski brzmi: Jestem cały Twój i wszystko, co moje, do Ciebie należy. Przyjmuję Ciebie całym sobą. Daj mi Swoje serce, Maryjo.

Powtarzajmy: Daj mi swoje serce Maryjo, to znaczy daj mi Twoje Serce, które bez reszty i bezwarunkowo pokochało Jezusa Chrystusa. Pozwól mi kochać Jezusa bezwarunkowo. Pozwól, aby Jezus zamieszkał we mnie, pozwól, abym cały był Boży, aby nie było we mnie miejsca na nic no nie jest Boże.

TO OCZYWISTE:

Jeżeli zaś cały jestem Boży, to nie ma już we mnie miejsca na depresję!
Ta depresja zniknie, nie będzie po niej śladu, jeżeli wypełnimy się Bogiem. Jeżeli teraz może uważam, że moje życie nie ma sensu, to znaczy że ja nie widzę tego sensu, bo źle sobie ten sens wyznaczam. Nie zauważam sensu prawdziwego, a stawiam przed sobą sensy fałszywe. Jeżeli żyję wpatrzony w siebie i sens widzę w sobie, to wydaje mi się że życie nie ma sensu. Jeżeli zaś poświęcę się Bogu i będę spoglądać ku niemu, widzieć sens w Bogu, moje depresja zniknie i będę żył przepełniony radością !

Maria Patynowska