Marta Brzezińska: Białoruska telewizja państwowa wyemitowała w ostatni weekend serial, który miałby być odpowiedzią na „Bitwę Warszawską” Hoffmana. Ma on skrajnie antypolski wydźwięk. Ale to chyba nie jest wielka nowość, jeśli chodzi o białoruskie filmy? 


Prof. Zdzisław J. Winnicki: Trudno mi powiedzieć, czy tak jest w wielu białoruskich filmach. Bardziej kompetentny jestem w zakresie białoruskiej literatury naukowej, popularnej i politologicznej. W literaturze tej – bez względu na to, czy jest prorządowa czy opozycyjna – wszelkie historyczne relacje Białorusinów z Polakami są traktowane jako coś absolutnie negatywnego i szkodliwego dla Białorusi i Białorusinów. Zarówno w odniesieniu do czasów I jak i II Rzeczypospolitej. Dzieje się tak zwłaszcza w odniesieniu do tej drugiej. 


Jakie są korzenie tych, wciąż żywych, antypolskich nastrojów? 

Napisałem na ten temat książkę „Współczesna białoruska doktryna i historiografia wobec Polski i polskości”, gdzie przeanalizowałem praktycznie wszystkie możliwe na białoruskim rynku opracowania dotyczące kontaktów z Rzecząpospolitą Polską, zarówno I- szą i  II – gą, a także relacji w okresie rozbiorowym. Na Białorusi funkcjonuje coś w rodzaju polskiego kompleksu. Wynika on z faktu, że na terenach dalszych i bliższych Kresów Wschodnich, ze szczególnym uwzględnieniem terenów dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego utożsamianego na Białorusi z Białorusią, ci, którzy dziś są Białorusinami, a kiedyś byli prawosławnymi lub po prostu tutejszymi, wobec polskiego pana sytuowali się w pozycji chłopa. Kompleks drugi polega na tym, że białoruski ruch narodowy (początkowo autonomiczny, potem niepodległościowy), rodził się na przełomie XIX i XX wieku. W jego obrębie działali wyłącznie Polacy albo ludzie polskiego pochodzenia, na ogół szlacheckiego, którzy wybrali opcję białoruską. Po trzecie, nieudane starania Białorusinów by uzyskać niepodległość na początku XX wieku zaowocowały uznaniem tego za skutek intrygi polsko-moskiewskiej. To wszystko składa się na białoruski kompleks względem Polaków. Aktualnie wyraża się on przede wszystkim tym, że cała białoruska historiografia traktuje wszystkie postaci historyczne, które wywodzą się z obszaru Wielkiego Księstwa Litewskiego (np. Kościuszko, Moniuszko, gen. Jasiński) za Białorusinów. Krótko mówiąc -  ten, kto urodził się na Białorusi był, jest i będzie Białorusinem niezależnie od samoświadomości. 

Pańskim zdaniem umiejętnie prowadzimy politykę historyczną? 

O politykę historyczną w ogóle nie dbamy. Jest ona uprawiana w Polsce z punktu widzenia poprawności politycznej, jako coś, z czym nie bardzo należy występować. Wszystkie współczesne negatywne wobec Polski i polskości narracje płynące ze strony Niemiec, Ukrainy, Białorusi czy Litwy oficjalnie są u nas traktowane jako oceny, z którymi powinniśmy - może nie tyle przymknąć oko, co w ogóle się zgodzić. W dodatku, przyjąć tzw. kategorię winy, moim zdaniem, absolutnie nieuzasadnionej, za którą to musimy przepraszać,  jednocześnie nie prowadząc własnej polityki historycznej w odpowiedzi na krzywdzące Polskę i Polaków oceny historyczne... 

 

Rozmawiała Marta Brzezińska