W roku wyborczym premier Ewa Kopacz chce zyskać jak największą przychylność i popularność w różnych grupach. Dlatego myślę, że kalkulacja wyborcza skłoniła doradców premier, aby uczynić ukłon również w stronę rodzin. Bardzo dobrze, jeżeli zapowiadane udogodnienia dla rodzin zostałyby wprowadzone, bo są one niezwykle potrzebne. Co do tego, czy tak się rzeczywiście stanie, jestem jednak bardzo sceptyczna. Póki co są to dopiero zapowiedzi, a projekt związków partnerskich jest już gotowy. Pani premier nie powiedziała, w jakiej  perspektywie czasu propozycje dla rodzin miałyby zostać wdrożone. Nie wiadomo też jakie byłyby ich szczegółowe założenia.

Jednocześnie nie jest tajemnicą że światopogląd premier Kopacz jest mocno liberalny i  że na razie sprzyja takim propozycjom, które mieszczą się bardziej w obszarze związków partnerskich niż w kierunku wspierania konserwatywnych wartości.  Obawiam się więc, że tak naprawdę będzie  forsować w sejmie projekt związany ze związkami partnerskimi.

Proszę zauważyć, że rząd stale planuje reformy w obszarze polityki rodzinnej, ale dotąd nie powstała żadna koncepcja strategiczna, jedynie od czasu do czasu rzucane są właśnie takie  pojedyncze projekty. Gdyby poważnie potraktować ten obszar, należałoby rozważyć także propozycje, które zgłaszało już Prawo i Sprawiedliwości, a które mogłyby być już dawno wprowadzone, na  czym polskie rodziny mogłyby już korzystać.

Kalkulacja wyborcza powoduje, że mamy bardziej do czynienia z działaniem pod publikę i pod elektorat niż z myśleniem strategicznym w trosce o przyszłość demograficzną Polski. Ale trzymajmy panią premier za słowo  żeby wprowadziła to o czym mówi, bo to jest najistotniejsze.

Not. ed