- Istnieje ogólna reguła prawa każdego człowieka do sakramentów, prawa o charakterze dogmatycznym i nienaruszalnym. Rzecz w tym, że celem istnienia Kościoła katolickiego jest zbawienie dusz. Zbawienie to może dokonać się tylko przez sakramenty – oznajmił Bartoś. I dodał: „Otóż zbawienia dusz nie wolno nikomu odmawiać, a już zwłaszcza biskupom czy duchownym. Sprzeniewieżyliby się oni istotnej swojej misji. Nie wolno więc odmawać chrztu, jeśli chętny chce go i wie czego chce (w przypadku małych dzieci w ich zastępstwie chcą rodzice)” - podkreślił.

Ale to nie wszystko. Ochrzczony ma mieć także „bezwzględne prawo do komunii”. „Być ochrzczonym równa się mieć "bilet wstępu" na mszę wraz z komunią. Zadna władza kościelna nie może tego biletu ukraść, nie da się go ukraść, tak jak nie można zmienić kościelnych dogmatów. W praktyce oznacza to, że ochrzczeni w tym małe dzieci, nawet ochrzczone niemowlaki (jeśli rodzice sobie tego życzą) mają niepodważalne prawo do komunii. Istnieją oczywiście powody wykluczenia z dostępu do komunii, opisane w prawie kościelnym, zwane w Kościele katolickim "grzechem ciężkim". To jednak z pewnością nie dotyczy małych dzieci (bo nie można u nich stwiedzić występowania refleksyjnej świadomości wartości moralnej własnych niecnych postępków - na to potrzeba mieć więcej niż 10 lat), a ochrzczeni dorośli na mocy chrztu z tych grzesznych obciążeń zostają uwolnieni. We wszystkich innych przypadkach potrzebna jest spowiedź rozumiana jako rytualny obrzęd przywrócenia dostępu do komunii” - napisał Bartoś. I aż prosi się, by zadać mu pytanie, czy rzeczywiście rozumie on sakrament pokuty, jedynie jako „rytualny obrzęd przywrócenia prawa do komunii”, a jeśli tak, to skąd mu się wzięła taka teologia. Inna sprawa, że całość tego tekstu dowodzi jedynie tego, że dwadzieścia lat w zakonie nie pozostawiło śladów w edukacji Bartosia.

TPT/naTemat.pl