Tomasz Wandas, Fronda.pl: Wiceminister Jan Dziedziczak zapowiedział nową ustawę, która znowelizuje służbę zagraniczną. Jak ujawnił, w Ministerstwie Spraw Zagranicznych jest nadal ponad 100 tajnych współpracowników lub funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa czy sowieckich służb wojskowych. Jak to możliwe, że do tej pory ci ludzie pełnią tak ważne stanowiska? Dlaczego nikt nic wcześniej z tym nie zrobił?

 

Barbara Bartuś, klub parlamentarny PiS: Minister Dziedziczak z pewnością wie, co mówi, zwłaszcza, że sygnałów świadczących o tym, że w naszych służbach dyplomatycznych jest problem z agenturą, było znacznie więcej. Z pewnością wiedzieli też o tym poprzednicy, czyli PO-PSL, dlaczego nic z tym nie robili? Trudno powiedzieć. Minister Sikorski z pewnością nie ma w tej kwestii czystego sumienia.

Ale jeśli jest tak, jak mówi wiceminister Dziedziczak, to jakie ma to konsekwencje?

Jeżeli faktycznie jest tak, jak mówi dziś wiceminister Dziedziczak, jest to dla nas sytuacja tragiczna i mam nadzieje, że obecne ministerstwo w przeciwieństwie do tego prowadzonego przez Radosława Sikorskiego załatwi sprawę. Jestem przekonana, że nie będzie to takie proste, jednak wierzę w umiejętności szefostwa naszego ministerstwa spraw zagranicznych.

Czy były minister Radosław Sikorski mógł mieć interes w tym, aby trzymać w MSZ takich ludzi? Dopytuje, gdyż pamiętamy jego „dziwne” rozmowy z ministrem spraw zagranicznych Rosji?

Tak, niektóre poczynania byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego były co najmniej dziwne i można było obawiać się o bezpieczeństwo Polski.

Pamiętajmy też, że łamał on wiele sojuszy, które zapewniały Polsce bezpieczeństwo, takich jak chociażby grupa Wyszehradzka.

W tym momencie specjalne służby sprawdzają owe „dziwne” posunięcia byłego ministra spraw zagranicznych, także nie pozostaje nam nic innego jak czekać na wyniki tych śledztw, które z pewnością przyczynią się do wyjaśnienia sprawy.

Jan Dziedziczak chce na ich miejsce zatrudnić młodych, świetnie wykształconych ludzi. Czy jednak młodzi ludzie bez doświadczenia spełnią swoje zadania?

W ogóle bardzo ciężko jest się przebić komukolwiek spoza kręgów dotychczasowej dyplomacji, nawet na stanowiska ambasadorów. W Komisji Spraw Zagranicznych, przy okazji przesłuchań zwyczajowych często pojawiają się zarzuty – nawet przy ludziach, którzy mają doświadczenie i świetne wykształcenie - typu, że oni w polskiej dyplomacji nie mają doświadczenia i że nie powinni zostawać ambasadorami. Jestem pewna, że zadanie którego podejmuje się pan Dziedziczak, nie będzie zadaniem łatwym. Jest ono konieczne, aby ludzi pewnych, wykształconych, mających polskość w sercu obsadzać na tych poważnych stanowiskach.

Czy to właśnie doświadczenie jest tu najważniejsze?

Jeżeli chodzi o samo doświadczenie, to można go zdobyć podczas pełnienia funkcji, każdy człowiek przecież kiedyś go nie miał, dlatego nie rozumiem, dlaczego mieliśmy odmawiać komukolwiek szansy na zdobycie go.

Osoby, które nie są w żaden sposób powiązane ze służbami, są potrzebne i na wymianę, i na naszych przedstawicieli w całym świecie. Praca w MSZ jest pracą bardzo odpowiedzialną, ale nie tylko tam. Dlatego myślę, że i w kilku innych ministerstwach można by było popracować nad uzupełnieniem czy naprawą kadr, tak aby nie budziły one żadnych wątpliwości i aby chciały pracować dla Polski. Niestety, ale często jest tak, że nawet przy bardzo dobrym ministrze stare kadry nie wiele pozwalają na dokonywanie zmian, a wręcz robią wszystko, aby zablokować dobrą zmianę.

Dziękuję za rozmowę.