„Jest oczywiste, że Biały Dom jest świadom, iż właśnie teraz Rzym stanowi niebezpieczny nieznany czynnik w światowej konfrontacji USA i Chin. Z zagranicznej perspektywy zarówno Watykan, jak i rząd włoski muszą wydawać się niezdecydowani, zdezorientowani i w zamęcie. Zarówno jedni, jak i drudzy wystawili się na wpływy chińskie, odrobinę tak jak uczniowie czarnoksiężnika” – komentuje na łamach „Church Militant” Antonio Socci wizytę Mike’a Pompeo, amerykańskiego sekretarza stanu, w Watykanie i jego spotkanie z papieżem Franciszkiem.

To konfrontacja z Chinami, które „stanowią planetarne zagrożenie z punktu widzenia gospodarczego i politycznego”, była zdaniem Socciego powodem, że Pompeo odwiedził Rzym i spotkał się z papieżem Franciszkiem oraz włoskim prezydentem i premierem. Włoski dziennikarz podkreśla, że wizyta ta nastąpiła we względnie krótkim okresie po jego podróży do Rzymu w październiku ubiegłego roku, gdyż Stany Zjednoczone nie mogą zignorować zarówno prochińskiej postawy włoskiego rządu, jak i Watykanu, który „skutecznie przekazał kontrolę nad chińskim Kościołem katolickim reżymowi w Pekinie”.

Socci uważa, że korekta polityki włoskiej może być względnie łatwa, jeśli obecny rząd, który podpisał „zwodnicze” porozumienie o współpracy gospodarczej z Chinami, upadnie, a w wyborach wygra centroprawica. Trudniej jest jednak skorygować politykę Watykanu, gdyż wymagałoby to od ojca świętego „całkowitego odwrócenia obecnej polityki”. A tymczasem polityka wobec Chin jest spowodowana „ambicjami południowoamerykańskiego papieża, który został wprowadzony na urząd w epoce Obamy i Hillary Clinton. Nie cierpi on Trumpa i Zachodu, nie troszczy się o prześladowanych chrześcijan i solidaryzuje się z lewicowymi reżymami na całym świecie”.

Zdaniem Socciego pontyfikat Franciszka jest destabilizujący „dla Kościoła, dla Włoch i dla Zachodu”, gdyż ojciec święty wciąż trzyma się programu Obamy: „imigracjonizmu, globalnego ocieplenia jako katastrofy oraz przyjacielskiego dialogu z dyktatorskimi reżymami”.

jjf/ChurchMilitant.com