Choć minęło już kilkanaście godzin od odłączenia dwuletniego Alfiego Evansa od aparatury medycznej, wbrew temu, co sądzili lekarze, chłopczyk wciąż zyje. Medycy sugerowali, że po odłączeniu od aparatury dziecko przeżyje najwyżej trzy minuty.  "Nieważne co się stanie, on już udowodnił, że lekarze się mylili"-przekonują rodzice malucha.

Brytyjski sąd kilkakrotnie odrzucał prośby rodziców dwulatka o możliwość wywiezienia chłopca do Włoch. Dziś ma ponownie obradować. Sędzia Justice Hayden ponownie rozpatrzy sprawę podtrzymywania dziecka przy życiu, a także zgody na jego wyjazd do Włoch. Maluchowi przyznano zresztą włoskie obywatelstwo oraz specjalną wizę dyplomatyczną, które miały umożliwić bezpieczny transport do Rzymu. Jest to ta sama sędzia, który kilka dni temu zadecydował ostatecznie (sprawa przeszła przez sądy wszystkich instancji w Wielkiej Brytanii) o odłączeniu dwulatka od aparatury. Nastąpiło to o godzinie 21:17 czasu lokalnego.

Wbrew opiniom lekarzy, dziecko żyje, a od odłączenia go od aparatury minęło już kilkanaście godzin. Lekarze sugerowali, że śmierć nastąpi w ciągu kilku minut. Dziś rano podali chłopcu tlen i wodę. 

"Teraz modlimy się mocno, aby Justice Hayden uwolniła Alfiego. W przeciwnym wypadku Alfie umrze. Proszę, módlcie się. Możecie modlić się w domu, w swoim samochodzie i w pracy. Zachęcam wszystkich, aby stanęli razem po stronie Alfiego. Módlcie się mocno, aby chronić to małe, niewinne błogosławione dziecko”- apelował ojciec dwulatka, Thomas Evans.

yenn/ mirror.co.uk, Fronda.pl