Wywiad ten z powracającym na stanowisko sekretarza Komisji Ecclesia Dei abp. Guido Pozzo ukazał się na łamach pisma Christianitas nr 44 (2010).

Jak się zmieniła praca Papieskiej Komisji Ecclesia Dei po Motu Proprio Summorum Pontificum oraz po przeniesieniu do Kongregacji ds. Wiary?

Papieska Komisja Ecclesia Dei jest komisją posiadającą swoją autonomię. Zajmowała się sprawowaniem pieczy nad życiem wiernych pragnących zachować więź z wcześniejszą liturgią łacińską, a poza tym posiadała szczególne kompetencje, gdyż sprawowała jurysdykcję nad instytutami życia konsekrowanego, które naśladowały życie i dyscyplinę liturgiczną i duchową tradycji. Te kompetencje, które komisja posiadała od 1988 roku, zostały uściślone i rozszerzone w Motu Proprio Summorum Pontificum, a następnie zatwierdzone w Motu Proprio Ecclesiae unitatem Benedykta XVI. A zatem z tego punktu widzenia nic się nie zmieniło. Uległa natomiast zmianie struktura komisji, ponieważ teraz jest ona ściśle związana z Kongregacją ds. Wiary, również dlatego, że Przewodniczącym Papieskiej Komisji jest Prefekt Kongregacji. Ta reorganizacja tłumaczy także, i przede wszystkim, dlaczego komisji zostały przyznane nowe kompetencje, dotyczące popierania i śledzenia dialogu doktrynalnego z Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X w nadziei na możliwą i pożądaną jedność. A zatem to jest aspekt swoiście nowy Motu Proprio Benedykta XVI, który naturalnie tłumaczy również ścisłą więź komisji z Kongregacją.

W lipcu miną trzy lata od wydania Motu Proprio Summorum Pontificum. Mówi się od czasu do czasu o możliwości, a nawet konieczności wydania innego dokumentu, mającego wyjaśnić niektóre aspekty Summorum Pontificum. Co Ksiądz sądzi o tej konieczności?

W Motu Proprio Summorum Pontificum jest przewidziane, że dokładniejsze i lepiej określone przepisy i zadania zostaną dane później. Jest aktualnie w zarysie projekt rozporządzenia, które ma wyjaśnić i lepiej zdefiniować niektóre szczegółowe przepisy, cały czas zgodnie z kształtem Motu Proprio, mając też na uwadze doświadczenia, które zdobyliśmy w ciągu tych prawie trzech lat i które pozwalają nam mieć również obraz trudności i konieczności dalszych objaśnień. Chodzi naturalnie wciąż o szczegółowe przepisy, które zatem niczego nie dodają do założeń samego Motu Proprio i niczego w nich nie zmieniają.

Chcemy też podziękować za niedawne uściślenie przez komisję kwestii możliwości celebrowania Triduum paschalnego, a także Mszy św. w parafii według dawnego rytu bez konieczności otrzymania pozwolenia.

Istotnie, chodzi o uściślenie, w odpowiedzi na pewne kwestie postawione przez [osobę odpowiedzialną za Kurię Diecezji Rzeszowskiej]. Prawdę mówiąc, ta odpowiedź wynika z samego Motu Proprio, a zatem w rzeczywistości nie ma żadnego nowego przepisu, nic nie zostało dodane do tego, co już jest przewidziane w Motu Proprio. Może tylko przypis objaśniający [glosa], ale nie jest to nawet interpretacja, gdyż w istocie nie ma żadnej interpretacji do przedstawienia. Przede wszystkim pamiętam, że pytano się, czy można celebrować Triduum paschalne [według rytu formy nadzwyczajnej]. W Motu Proprio jest powiedziane, że kapłan odprawiający Msze prywatne nie może celebrować Triduum, ale naturalnie jeżeli są wierni, stała grupa wiernych, może je celebrować także w formie nadzwyczajnej. To zależy oczywiście od rozważnego zdania proboszcza lub rektora. Zatem Motu Proprio już to w jakiś sposób przewidywał, natomiast wykluczał możliwość celebrowania Triduum w odniesieniu do Mszy św. sine populo i tak oczywiście zostaje. Jeżeli chodzi o drugą kwestię, trzeba być bardzo precyzyjnym w odpowiedzi. Motu Proprio przewiduje, że kapłani, kiedy celebrują sami, czyli sine populo, nie muszą prosić nikogo o pozwolenie, ani Stolicy Apostolskiej, ani ordynariusza, ani tym bardziej proboszcza. Jeżeli ktoś celebruje Mszę prywatnie i przypadkiem podchodzą wierni, ponieważ w tej chwili wchodzą do kościoła, jest oczywiste, że kapłan nie może przerwać nabożeństwa i kazać im wyjść dlatego, że celebruje prywatnie; wierni mogą podejść i uczestniczyć w nabożeństwie odprawianym przez tego kapłana.

Ale czy może na przykład zaprosić wiernych na taką prywatną mszę czy też nie?

Cóż, to zależy od rozważnego zdania proboszcza lub rektora kościoła. Wydaje się jasne, że nie można mu tego zabronić. Oczywiście, musi mieć na uwadze porządek nabożeństw, czyli nie może zastąpić Mszy św. według porządku celebrowanej w zwykłej formie inną, celebrowaną w formie nadzwyczajnej. Każdy kapłan rozmawia z proboszczem lub z rektorem, który sprawuje pieczę nad porządkiem, układaniem planu Mszy św. w swojej parafii czy kościele rektoralnym i postępuje zgodnie z wynikiem tej rozmowy. Zatem nie widzę powodu, żeby nie mogło się to odbywać, o ile naturalnie nie zakłóca porządku w parafii. Nie zapominajmy, że Motu Proprio zachęca kapłanów, proboszczów i oczywiście również biskupów, aby wspomagali wiernych w ich potrzebach. Musimy też, jak sądzę, ukierunkować wspólnotę kościelną na postrzeganie tych dwóch form, zwyczajnej i nadzwyczajnej, jako dwóch form jednego i tego samego rytu, które się nie wykluczają, nie przeciwstawiają się sobie, ale się nawzajem wzbogacają. Właśnie dlatego, że chcemy dążyć do tej harmonii, wszystko, co przeszkadza tej harmonii, jest nie do przyjęcia.

Czy jest możliwe po trzech latach dokonanie bilansu trudności, problemów, ale również elementów pozytywnych tego dokumentu papieskiego?

Tak, myślę, że takie jest wskazanie Ojca Św. w liście towarzyszącym Motu Proprio; sądzę, że taki bilans zostanie dokonany, zaś ewentualne trudności będą rozważone po to, żeby starać się je pokonać, jeżeli zachowuje się wierność duchowi Motu Proprio.

Jakie są typowe trudności, z którymi komisja spotyka się w swojej pracy?

Są różnego rodzaju trudności. Jedne wynikają z pewnych uprzedzeń, oporów lub wrogości w stosunku do formy nadzwyczajnej. Być może nie powinno to nawet dziwić, gdyż wiemy, że chodzi też o ukształtowanie mentalności, o dostęp i poparcie dla formy nadzwyczajnej, która przez wiele lat była pogrążona w zapomnieniu i nie była praktykowana. A zatem to jest pierwszy rodzaj trudności. Do drugiego rodzaju należy trudność praktyczna: konieczność znalezienia kapłanów nadających się do celebrowania nabożeństw w formie nadzwyczajnej. Nie możemy oczekiwać, że będzie celebrował kapłan nieprzygotowany lub że kapłan będzie w jakiś sposób zmuszony celebrować w formie nadzwyczajnej. Nie wydawałoby mi się to właściwe ani nawet realistyczne, a więc trzeba będzie z czasem pomyśleć o przygotowaniu kapłanów, przede wszystkim przyszłych, do celebrowania nabożeństw także w formie nadzwyczajnej, ale rozumiem, że biskupi często nie znajdują kapłana będącego w stanie celebrować nabożeństwo godnie, toteż należy również mieć cierpliwość wobec takich sytuacji; wierni nie mogą, jak sądzę, domagać się celebrowania nabożeństwa od kapłana nieprzygotowanego, ponieważ grozi to tym, że nie będzie on go celebrował w formie godnej i stosownej, wyrządzając tym samym szkodę samej mszy św. Dlatego zachęcamy biskupów, żeby zwracali się o konkretną pomoc do kapłanów z instytutów tradycjonalistycznych, którzy celebrują nabożeństwa w formie nadzwyczajnej, ale nie zawsze jest to możliwe. Inne trudności dotyczą pewnych nacisków politycznych ze strony grup zorganizowanych, które domagają się celebrowania nabożeństw w formie nadzwyczajnej. Jeżeli temu żądaniu nie będą towarzyszyć spory, lecz to, co stanowi o istocie Kościoła, jestem przekonany, że zostanie łatwiej wysłuchane także przez biskupów. Natomiast kiedy stanowisko staje się skrajne, wszystko jest znacznie trudniejsze. A zatem jest pożądane, aby ze strony wszystkich była gotowość przyjęcia Motu Proprio, a także cierpliwość, która stanowi naprawdę istotny wymóg w tej chwili i jest konieczna, żeby należycie, stopniowo przyjmować wskazania i rozporządzenia Motu Proprio.

W Polsce mamy tylko jedno seminarium diecezjalne, w diecezji warszawsko-praskiej, w którym odbywa się nauka celebrowania Mszy św. w dawnej formie, jako część procesu kształcenia przyszłych księży. Czy Ksiądz sądzi, że taki model nauczania w seminariach może być przydatny także dla innych diecezji i innych krajów?

Moim zdaniem, seminariom trzeba dać również możliwość uczenia w formie nadzwyczajnej, nie chcąc naturalnie jej narzucać; nie chodzi o narzucenie, ale o danie możliwości. To byłoby pożądane. Według mnie w seminariach temu wymogowi towarzyszy jeszcze większa może konieczność nauki łaciny. Ale nauki systematycznej, a nie po prostu pierwszego roku z elementami łaciny starożytnej. Tym, którzy nie nauczyli się wcześniej w szkole, należałoby zaoferować lekcje łaciny w toku całej nauki w seminarium, zresztą tak jak Papież domagał się w Sacramentum Caritatis; również w samym kodeksie prawa kanonicznego jest przewidziana nauka łaciny, a także śpiewu gregoriańskiego, tak żeby następnie kapłani mogli tego uczyć wiernych. Wszystko to są wartości, które były zawsze przewidziane w oficjalnych dokumentach Stolicy Apostolskiej, a także w ramach kursu prawa kanonicznego. A zatem łacina przede wszystkim, a potem również, dla tych, którzy chcą, możliwość nauczenia się celebrowania w formie nadzwyczajnej.

Czy ze strony wiernych jak i biskupów są jakieś odpowiedzi pozytywne? Dotychczas rozmawialiśmy głownie o trudnościach…

Z pewnością tak, w ciągu tych dwóch lat od wydania i wejścia w życie Motu Proprio dochodziły bardzo pozytywne sygnały i możemy odnotować coraz większy wzrost zainteresowania ponownym odkryciem formy nadzwyczajnej w celebrowaniu Mszy św., przede wszystkim ze strony młodych pokoleń; jest to nowość też dla mnie, pozytywna nowość. To zainteresowanie rośnie również u seminarzystów. Wydaje mi się, że w tej chwili w pewnym seminarium diecezjalnym we Francji jest trzydziestu seminarzystów, którzy pragną celebrować nabożeństwa w formie nadzwyczajnej, poza tymi z [instytutów tradycjonalistycznych życia konsekrowanego], którzy już to robią. We Francji są przynajmniej dwa seminaria, w których celebruje się i uczy celebrować także w formie nadzwyczajnej. Można stwierdzić rozprzestrzenianie się tej formy, a co za tym idzie, dyspozycyjność ze strony biskupów, aby wychodzić naprzeciw tym oczekiwaniom, zawsze mając na względzie również konkretne ograniczenia, o których rozmawialiśmy wcześniej. Następuje otwarcie się na tę wartość i uznanie jej; sądzę, że można być optymistami, wierząc, iż w przyszłości to wszystko wzrośnie, a także zmniejszą się uprzedzenia, które tkwią poniekąd w samej naturze rzeczy, gdyż zbyt długo ta forma była porzucona i zapomniana, a teraz nagle znów się pojawiła. Uwaga na nią jest skierowana przede wszystkim przez młodych, zarówno seminarzystów jak i wiernych, a wraz z nią zainteresowanie i ponowne odkrycie ogromnych zalet wcześniejszego rytu, które może mogą być odzyskane w rycie zreformowanym.

A więc ostatnie pytanie. Komisja Ecclesia Dei jest teraz odpowiedzialna również za dialog z Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X. Co Ksiądz może nam powiedzieć o tym dialogu?

Mogę powiedzieć tylko to, co już powiedziałem: zgadzamy się z Bractwem co do konieczności zachowania powściągliwości w przebiegu rozmów, z oczywistego względu na wzajemną uczciwość, a także by nie wzbudzać w opinii publicznej uczuć nie odpowiadających rzeczywistości. A zatem mogę powiedzieć, że pracujemy z wielką powagą i dyscypliną oraz z wzajemnym uznaniem i zadowoleniem nad tym, żeby stawić czoło i rozważyć trudności, które ma Bractwo z interpretacją niektórych zagadnień Soboru Watykańskiego II, które zostały oczywiście wskazane i są już znane. Będziemy tak postepować jeszcze przez pewien czas, w nadziei na wyjaśnienie, a więc na możliwość zlikwidowania tego podziału, który z pewnością jest dla Kościoła raną.

Czy można powiedzieć, że te rozmowy są ważne nie tylko dla Bractwa, ale także dla Kościoła powszechnego, dlatego, że chodzi nie tylko o stosunki pomiędzy Stolicą Apostolską i Bractwem, ale również o Sobór Watykański II i o jego interpretację, a to jest istotne dla całego Kościoła?

Podzielam zasadniczo tę interpretację. Sądzę, że punktem odniesienia pozostaje przemówienie Ojca Św. wygłoszone w Kurii Rzymskiej w grudniu 2005 roku, w którym z największą precyzją mówił o hermeneutyce ciągłości i o hermeneutyce nieciągłości, która naturalnie wyrządziła wiele szkód w życiu Kościoła po Soborze. A zatem należy odzyskać poprawną interpretację Soboru, co oczywiście już zostało rozpoczęte w nauczaniu Papieży Pawła VI, Jana Pawła II i Benedykta XVI; odzyskano tę hermeneutykę ciągłości i powinna się ona coraz bardziej rozprzestrzeniać, zaś musi być odrzucona hermeneutykę nieciągłości. W skrócie znaczy to, że Sobór Watykański II jest wewnątrz tradycji, a nie obok niej, nie stanowi nawet absolutnej zasady hermeneutycznej tradycji, przedstawia tylko jej rozwój, pogłębienie, wyjaśnienie, ale zawsze musi być właściwie rozumiany wewnątrz tradycji, odzyskując przede wszystkim jedność całościowego obrazu doktryny katolickiej. Każdy element rozwijany w historii tradycji musi być zawsze powiązany z całym obrazem, całym zamysłem doktryny katolickiej, bo w przeciwnym razie istnieje niebezpieczeństwo, że zostanie niewłaściwie zrozumiany. A zatem w tym kontekście praca, którą wykonujemy razem z Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X, włącza się w szerszą wizję, w szerszy zamysł dotyczący odzyskania autentycznego sensu Vaticanum II wewnątrz całościowej tradycji wiary i doktryny Kościoła.

Bardzo serdecznie Księdzu dziękujemy.

Rozmawiali Michał Barcikowski i Paweł Milcarek 

oprac. ToR