Zaledwie cztery kraje oprócz Polski przyznały izraelskiej gwieździe pop, śpiewającej podczas konkursu Eurowizji o „Jednorożcu”, przyznać aż 12 punktów.

„Otrzymać od Polski 12 punktów po tym, jak prawie cała rodzina Kirel została zamordowana w Holokauście, to zwycięstwo” – skomentowała już po konkursie izraelska piosenkarka, jak gdyby Polska i Polacy mieli cokolwiek wspólnego z niemieckim ludobójstwem Żydów. Nie wspominając już o tym, że wielu Polaków ratowało Żydów przed Zagładą.

Słowa izraelskiej piosenkarki odbiły się w naszym kraju tak szerokim echem, że postanowił się do nich odnieść nawet wiceszef polskiej dyplomacji Paweł Jabłoński.

„Fakt, że wielu ludzi w Izraelu uważa Polskę za współsprawcę niemieckich zbrodni – a nie ich ofiarę – to często efekt nie tyle złej woli, co braku wiedzy i niepełnej edukacji” – napisał w mediach społecznościowych wiceszef polskiego MSZ.

Jak dodał wiceminister Jabłoński, zaprosi on Noę Kirel do Polski, „żeby mogła na własne oczy zobaczyć miejsca, w których nazistowskie Niemcy dopuszczały się w naszym kraju okrutnych zbrodni na Polakach i Żydach”.

Już po reakcji wiceszefa polskiej dyplomacji, Kirel tłumaczyła się – a jakżeby inaczej - wyjęciem jej słów z kontekstu.

„Kiedy dali mi 12 punktów, powiedziałam, że to zwycięstwo dla mnie ze względu na to, co stało się z moją rodziną w czasie Holokaustu na polskiej ziemi. Miałam na myśli to, że zdarzyło się to na polskiej ziemi. To zostało w pewien sposób wyciągnięte z kontekstu” – powiedziała Kirel w rozmowie z telewizją Channel 12.