Jak się jednak okazuje, zarówno powyższe fakty, jak i narastające rozbieżności francusko – niemieckie spowodowały raptowny zwrot akcji na przedostatniej prostej tej rozgrywki. Obserwujemy jej dynamiczną fazę, w której – niestety – Polska, kierowana przez koalicję skupioną na tępym rewanżyzmie, nie bierze żadnego udziału. Polski premier, który ciągle ma nadzieję na to, że wypłynie w jakimś drugim czy trzecim ruchu jako kandydat rezerwowy, wykazuje się daleko idącą naiwnością. Co więcej, zdumiewająca jest cisza wokół tego co się tam dzieje w środkach przekazu, które – podobno – są tak „proeuropejskie”. W konsekwencji Polska jest poza głównym nurtem tej rozgrywki. Paradoksalnie jednak aktualny zwrot akcji, otwiera wielkie szanse wzmocnienia pozycji PiSu na bycie w centrum tej rozgrywki. Spójrzmy więc na to, co się wydarzyło.

Oto nagle do gry weszła zgłoszona przez prezydenta Francji kandydatura włoska Mario Draghiego. To osoba mającą potężną pozycję w Europie zarówno z uwagi na wieloletnią pracę jako szef Zarządu Stabilności Finansowej, a następnie prezes Europejskiego Banku Centralnego. Funkcje te pełnił w okresie wielkiego kryzysu finansowego i odegrał on kluczową rolę w obronieniu Euro, przed grożącymi mu skutkami katastrofy w Grecji. Potem Draghi kierował również rządem włoskim w bardzo trudnym momencie, nie pozwalając na podobną do greckiej katastrofę finansową. Jako kandydat Macrona, będzie on miał zapewnione wsparcie frakcji liberałów, a także niemal na pewno socjalistów. W tej konfiguracji może też liczyć na zielonych, a po cichu także na frakcję komunistów. To może w sumie być jednak za mało do większości w Parlamencie, ale tu pojawia się istota ruchu Macrona. Pojawiły się spekulacje, iż Draghi może liczyć na wsparcie ze strony premier Włoch C. Meloni. To jest o tyle ważne, że to jej partia będzie z pewnością największą siłą w ECR, a ponadto jest ona członkiem Rady Europejskiej. Jak twierdzą dobrze poinformowani, Meloni za wsparcie Draghiego, ma uzyskać duże wsparcie Brukseli dla Włoch.

W tym miejscu warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element, który pokazuje, że to Francuzi i Włosi stali się głównymi rozgrywającymi w tej obecnej grze. Oto bowiem niemal równolegle pojawiła się informacja, że M. Le Pen nie przystąpi do frakcji ID, jeśli pozostanie w niej niemiecka AfD. Ruch Le Pen natychmiast poparł M. Salvini i jego Liga. W praktyce oznacza to, iż frakcja ta w obecnej postaci przestanie istnieć, a jej większość poza AfD, zapewne partią austriacką i kilkoma mniejszymi formacjami, stanie się marginalna. Jak ćwierkają źródła dobrze poinformowane, ruch Le Pen był uzgodniony z Macronem i z Meloni. Jeśli bowiem francuski Front Narodowy, włoska Liga, portugalska Chega i wiele innych formacji prawicowych dogadają się z Meloni – co jest niemal przesądzone – to ECR stanie się zapewne drugą siłą w Parlamencie. Jego poparcie dla Draghiego będzie więc przesądzone.

Pozostaje zbudowanie większości w Radzie Europejskiej. W zarysowanej konfiguracji, Draghi może uzyskać wsparcie premierów czterech głównych krajów – Francji, Włoch, Niemiec i Hiszpanii. To gigantyczny kapitał wyjściowy. Pamiętać trzeba w tym kontekście, że EPP poza Grecją, ma głównie premierów gabinetów koalicyjnych, a więc nie ma pełnej swobody rozgrywania swojej gry w Radzie Europejskiej. Obecnie potencjalna koalicja na rzecz Draghiego może liczyć na zwykłą większość w Radzie. Zaryzykuję twierdzenie, że liderzy EPP mogą się za chwilę bardzo zdziwić rozwojem wypadków.

Co oznacza ewentualne kierowanie Komisją przez Draghiego dla Polski? W zarysowanej konfiguracji będzie bezcenną zmianą. Draghi jest z pewnością o wiele bardziej zdystansowany wobec „zielonego szaleństwa” niż von der Leyen, ma doświadczenie ekonomiczne i finansowe. jest też dobrze widziany w Waszyngtonie, co pozwoli z pewnością osłabić napięcia wywołane fobiami niemieckimi i francuskimi. Draghi jako katolik nie jest zwolennikiem obyczajowych szaleństw. To prawda, że ma on skłonności socjalne, ale co najważniejsze, w przeciwieństwie do niemieckiej przewodniczącej - nie jest kłamcą i manipulatorem.

PiS w obliczu poszerzenia ECR i rozgrywki prowadzonej przez Meloni, może – w moim przekonaniu - jedynie zyskać. ECR stoi pierwszy raz w obliczu szansy zdobycia możliwości realnego wpływu na centrum europejskiej polityki. Poszerzony ECR może stać się obok liberałów głównym filarem prezydentury Draghiego i uzyskać wpływ na istotne zmodyfikowanie kierunku działania władz Unii. Zwłaszcza na ograniczenie apetytów Macrona. Co istotne, wszystkim potencjalnym koalicjantom PiS – ECR zależy na tym, aby skończyć z zabetonowaniem Brukseli przez niemiecką EPP.

To od mądrości liderów PiSu, będzie w znacznym stopniu zależało czy i na ile ECR wykorzysta rysującą się perspektywę. Zamiast okładać się inwektywami z niedorajdami z koalicji 13 grudnia, trzeba teraz skupić się na grze, której rezultat silnie wpłynie na przyszłość Polski.