Przed inwazją Rosji na Ukrainę 24 lutego, od 2014 roku pod okupacją rosyjską była jedna trzecia Donbasu, rozumianego jako dwa obwody: ługański i doniecki. Jeśli mowa o części Donbasu pozostającej pod kontrolą Ukrainy, to zdecydowanie większa część stanowił obwód doniecki. Zajęcie kosztem wielkich strat Siewierodoniecka i okolicznych miejscowości jest oczywiście zwycięstwem Rosji, ale należy pamiętać, że od początku tej kampanii utrzymanie tych terenów przez Ukrainę było nierealne. Tak długie i krwawe walki o przyczółek ukraiński za rzeką Doniec, w sytuacji otoczenia przez siły rosyjskie ukraińskiego zgrupowania z trzech stron, to tak naprawdę porażka rosyjskiej armii. Ukraina zażarcie broniła się tam, zyskując dużo czasu i wykrwawiając wroga. Teraz, jeśli spojrzeć na mapę, sytuacja strategiczna strony broniącej się jest dużo korzystniejsza. Ukraińcy obecnie zajmują jeszcze wysunięte pozycje pod Biłohoriwką, a bitwa rozegra się o Siwersk. Dopiero wtedy Rosjanie wyjdą na główną linię obrony ukraińskiej w Donbasie, czyli drogę M-03 biegnącą od Iziumu, na południowy wschód, przedmieściami Słowiańska i Bachmutu. Zaraz za tą linią jest Kramatorsk, tymczasowa siedziba władz obwodu donieckiego po 2014 roku. Infrastruktura w tym regionie, warunki naturalne, ukraińskie przygotowania do obrony oraz pozycje rosyjskie (tutaj nie ma większych możliwości oskrzydlenia) i wyczerpanie agresora walkami nad Dońcem sprawiają, że w przypadku ofensywy rosyjskiej, walki w tej części Donbasu toczyć się będą jeszcze dłużej niż o Siewierodonieck i Łysyczańsk. Co więcej, szanse rosyjskie na zwycięstwo są tutaj dużo mniejsze, niż w obwodzie ługańskim. Ukraińcy już wcześniej skutecznie zneutralizowali zagrożenie z kierunku iziumskiego i wiążą duże siły rosyjskie w obwodzie charkowskim. Nie ma więc zagrożenia oskrzydleniem i zamknięciem w kotle. Do tego swoje robi zachodnia artyleria dalekiego zasięgu, przy pomocy której Ukraińcy celnie uderzają w punkty dowodzenia i składy amunicji Rosjan w Donbasie, nawet daleko za linią frontu.
Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.